Aenarion Obrońca był pierwszym Królem Feniksem Elfów i ich największym bohaterem podczas Nadejścia Chaosu. Zarówno Wysokie Elfy, jak i Mroczne Elfy twierdzą, że są prawdziwymi spadkobiercami jego dziedzictwa.
Jego panowanie trwało od 1-80 (-4500 do -4420 KI).
Historia[]
Pierwsze wtargnięcie Chaosu
Aenarion był w młodości odkrywcą, przemierzającym wzdłuż i wszerz Stary i Nowy Świat, dlatego też nie było go w pierwszych dniach Wielkiej Katastrofy, kiedy to Portal Chaosu na biegunach świata Warhammera zawalił się, a surowa magia z Królestwa Chaosu spłynęła na świat. Kiedy jednak powrócił do ojczyzny elfów, Ulthuanu, i zastał tam zmasakrowane całe wioski, a rasę elfów zepchniętą na skraj wyginięcia, wiedział, że trzeba coś zrobić. Przedzierając się przez hordy Chaosu do świątyni Asuryana, Aenarion modlił się żarliwie o ocalenie swego ludu, lecz odpowiedziała mu jedynie cisza. Palił ofiary, kadzidła, złożył w ofierze baranka, ale wciąż nie było odpowiedzi. W końcu Aenarion oświadczył, że poświęci się, jeśli to ocali jego lud, ale cisza pozostała głucha. Wierny swemu słowu, Aenarion rzucił się w ogień płomieni Asuryana. Z początku wydawało się, że płomienie go pochłoną, bo skóra Aenariona poczerniała i złuszczyła się, a włosy spaliły mu się od głowy, ale potem stał się cud. Zaczął się goić i po kilku chwilach wyszedł z płomieni odrodzony jako pierwszy Król Feniks z Ulthuanu, a w jego piersi płonęło światło Asuryana. Wychodząc z sanktuarium, wziął swoją starą włócznię myśliwską i rzucił nią w stronę Władcy Daemonów, prowadzącego zastępy Chaosu atakujące świątynię, zabijając go jednym ciosem. Następnie Aenarion sięgnął po własną broń poległego demona i własnoręcznie zarżnął resztę gadających daemonów. Wysokie Elfy były wtedy gotowe do ofensywy przeciwko siłom Chaosu.
Wraz z wielkim elfickim magiem Caledorem, Aenarion wykuł na Kowadle Vaul wielką broń, zwołując Asurów w wielką armię, która miała zmieść ziemię Ulthuan z sługusów Chaosu. Aenarion został ogłoszony przez wszystkie elfy "Królem Feniksem", żywym wcieleniem boga Asuryana. Z pomocą Caledora i wybranej grupy elfickich wojowników władających Wielką Bronią (którzy później stali się Radą Książąt) Aenarion zajął się zakończeniem inwazji Chaosu. Po krótkim odpoczynku od walk, które przyniosły mu zwycięstwa, Aenarion poślubił pierwszą wszechkrólową Ulthuanu, Astarielle, i spłodził z nią syna (Morelion) i córkę (Yvraine), lecz wkrótce rogi bitwy zabrzmiały ponownie, a demony Chaosu ponownie stanęły u bram.
Drugie wtargnięcie Chaosu[]
Wojna rozpętała się na całej długości i szerokości Ulthuanu. Początkowo Elfy i ich smoczy sprzymierzeńcy mieli przewagę. Jednak powoli i nieubłaganie przewagę zyskiwali wyznawcy Chaosu. Z bram Osnowy wyłaniało się coraz więcej Daemonów i zepsutych istot. Coraz więcej ludzi ulegało przemianie pod wpływem mutacyjnej mocy wielkich chmur magii Chaosu dryfujących od biegunów. Z rozżarzonych gór roiło się coraz więcej potworów. Każdy elfi wojownik, który zginął, był niemal niezastąpiony. Na każdego poległego czciciela Chaosu przypadało dwóch następnych, którzy zajmowali jego miejsce.
Wojna ciągnęła się przez dziesięciolecia. Czasami, dzięki heroicznemu wysiłkowi, Elfowie znajdowali chwilę wytchnienia i oczyszczali swoje ziemie. Czasem nawet organizowały ekspedycje na inne kontynenty, by pomóc krasnoludom i ludziom. Ale było jasne, że wojna jest przegrana. Każde zwycięstwo tylko spowalniało nieuchronną klęskę, każda porażka przyspieszała ją niemiłosiernie. W końcu wszystkie elfy, nawet Aenarion, zmęczyły się nieustannym konfliktem. Siły Chaosu walczyły dalej, nie okazując ani słabości, ani litości. Były nieustępliwe, szalone i śmiertelnie niebezpieczne. Wtedy miały miejsce dwa wydarzenia, które odbiły się echem w długich wiekach historii Elfów i stały się sceną dla wielkich dramatów, które miały nastąpić później.
To właśnie Caledor, mądry i starożytny mag, zaproponował plan, który miał udaremnić moce Chaosu. Lata eksperymentów nauczyły go, że bramy Starców zawiodły, a to właśnie te starożytne urządzenia pozwoliły wyznawcom ciemności wtargnąć do świata. Caledor obmyślił plan zebrania tych energii i zwrócenia ich do Królestwa Chaosu, aby stworzyć kosmiczny wir, który wyssałby magię ze świata i ocalił jego mieszkańców przed Chaosem. Był to desperacki plan, który miał niewielkie szanse powodzenia, ale Caledor i wielu jemu podobnych uważało, że ostatnie desperackie zagranie jest lepsze od powolnej śmierci, jaką znosił lud Elfów[4a].
Aenarion sprzeciwił się temu, nazywając to "radą rozpaczy". Choć w głębi serca wiedział, że wojny nie da się wygrać, był zdecydowany jak najdłużej odwlekać jej koniec. Gdyby wieści o brutalnym ataku Daemonów nie dotarły do Aenariona, prawdopodobnie zmieniłby on całkowicie zdanie Caledora, tak wielka była jego charyzma i zdolność rozumowania. W obozie armii Elfów Aenarion i Caledor byli w trakcie ostatniej wielkiej kłótni, gdy Aenarionowi przyniesiono fatalne wieści. Posłaniec, ranny i śmiertelnie zmęczony, płakał, gdy opowiadał Królowi Feniksów, że Astarielle została zabita, a dzieci Aenariona nie można było znaleźć w tej rzezi.
Wdowiec[]
"Ziemia zatrzęsła się, a skały pokruszyły, gdy pięść Aenariona zacisnęła się na rękojeści. Wyrwał miecz z jego kamiennego więzienia i uniósł go w górę. Krew wyciekła z run wyrytych na ostrzu i rozlała się gęstymi strumieniami po jego dłoni i ramieniu, spływając karmazynową smugą po zbroi. Godslayer, Widowmaker, Doom of Worlds, Spear of Vengeance, Deathshard, Icefang i Heavenblight. Śmiertelnicy, demony i bogowie nazywali go wieloma imionami. Ale tylko jedno imię posiadał naprawdę: Miecz Khaine'a, Pana Morderstw. Teraz był to Miecz Aenariona."
-Zguba Elfów została przypieczętowana.
Nikt, kto na niego patrzył, nie potrafił sprostać jego spojrzeniu. Ogarniała go wściekłość, gorycz i tytaniczna furia. Przysiągł, że zabije każdą istotę Chaosu na powierzchni świata. Niewielu, którzy go słyszeli, wątpiło w jego postanowienie lub szaleństwo. Ciemne moce były zbyt silne, by można je było pokonać. Aenarion tak nie uważał. Ogłosił, że wyruszy w podróż na Zatrutą Wyspę. Ci, którzy słyszeli jego słowa, byli przerażeni, gdyż mogło to oznaczać tylko jedno: Aenarion wyruszy na Zatrutą Wyspę i tam wyciągnie miecz Khaine'a.
Miecz Khaine, broń o straszliwej mocy, od zarania dziejów czekał, osadzony w wielkim czarnym ołtarzu Khaine. Była to broń ostateczna, śmierć wcielona w życie - odłamek śmiertelnego oręża, wykuty dla boga śmierci Khaela-Mensha-Khaine'a, zdolny zabijać zarówno śmiertelników, jak i bogów. Wszyscy wiedzieli, że władanie ostrzem Khaine'a oznacza zaproszenie śmierci, przekleństwo duszy i zagładę rodu na wieki.
Dowiedziawszy się o zamiarach swego władcy, Caledor błagał Aenariona, by ustąpił, lecz ten nie dał się odwieść od tego zamiaru. Zawładnięty przez chwilę mocą proroctwa, Caledor wypowiedział słowa, które rozbrzmiewały przez wieki. Powiedział Aenarionowi, że jeśli będzie dążył do tak skorumpowanej władzy, sprowadzi na elfy tragedię trwającą całe wieki, że on i jego ród będą przeklęci do ostatniego pokolenia, że bogowie odwrócą od niego twarz, a sam Aenarion na pewno umrze. Ignorując wszystkie ostrzeżenia śmiertelników i nieśmiertelnych, pierwszy Król Feniksów wsiadł na grzbiet Indraugnira i wyruszył na Zatrutą Wyspę.
Podróż była długa i uciążliwa, wystawiła na próbę nawet siły potężnego Indraugnira. Gdy leciał, mnożyły się znaki. Skrzydlate demony atakowały zarówno Elfów, jak i Smoki, próbując zawrócić Aenariona z jego drogi. Bogowie Elfów szeptali mu do ucha słowa ostrzeżenia, ale jeśli je słyszał, nie zwracał na nie uwagi. Nawet bogowie Chaosu próbowali odwieść go od jego celu, a Aenarion twierdził, że bali się ostrza. Gdy zbliżał się do wyspy, rozpętała się wielka burza, jakby żywioły chciały go odwieść od obranej drogi.
Indraugnir był potężny, nawet jak smoki mierzą siłę, ale nawet on był zmęczony, gdy niósł Aenariona do celu. Zanim zanurzył się w odmętach, Indraugnir wygłosił własne ostrzeżenie, radząc Aenarionowi, że jeśli zrealizuje swój plan, nie zazna spokoju ani w tym, ani w następnym życiu. Dopiero gdy usłyszał słowa tysiącletniego smoka, Aenarion się zatrzymał, ale nawet to go nie zniechęciło.
Rozstając się z Indraugnirem zaledwie kilka mil od Ołtarza Khaine'a, Aenarion szedł ku swemu przeznaczeniu. Tam zaatakowały go duchy - zmarłych, którzy jeszcze nie żyją. Wtedy pojawił się duch Astarielle, która błagała go, by zawrócił. Choć Aenarion bardzo kochał swoją żonę, zatwardził swoje serce i oderwał od ołtarza wielką, ociekającą krwią broń, przypieczętowując tym samym los swój i swojego ludu.
Śmiertelny Bóg[]
"Jeśli bogowie dali mu siłę, to miecz uczynił go niemal niepokonanym. Tam, gdzie on szedł, ginęły demony. Tam, gdzie prowadził, zwycięstwo było nieuniknione. Ale nie mógł być wszędzie i z każdym dniem siły mu przeciwne rosły w siłę, a tych, którzy za nim szli, było coraz mniej."
-Walka Aenariona.
Kiedy Aenarion powrócił do walki, jego potęga nie miała sobie równych. Nikt, kto stanął przed nim, nie mógł zwyciężyć, gdyż jego ramię zostało wzmocnione przez Boga Stwórcę, a w dłoni dzierżył Wdowczynię, zaś bogowie i demony drżeli przed jego gniewem.
Elfy najbardziej rozgoryczone wojną z Chaosem ruszyły do swego króla, a ten stworzył królestwo na północ od Ulthuanu, w ponurej krainie Nagarythe. Tam, ku zaskoczeniu wszystkich, pojął kolejną żonę, dziwną, tajemniczą i piękną czarodziejkę Morathi, którą uratował przed bandą czcicieli Slaanesha. Urodziło im się kolejne dziecko, Malekith, który miał stać się najbardziej znienawidzonym elfem. Dwór Aenariona był dzikim miejscem, pełnym rozpaczliwej wesołości i gorączkowego śmiechu. Dwór Aenarionu zyskał sobie mroczną reputację, a Elfy z innych krain niechętnie się tam zapuszczały. Narastały niepokoje, a wielu potępiało bezlitosne prześladowanie przez Aenariona wszystkich, którzy mu się sprzeciwiali.
Wyczuwając narastające zło w kraju, Caledor poprowadził swoich Jeźdźców Smoków na południe, do własnej krainy. Był przerażony zmianą, jaka zaszła w jego starym przyjacielu, i widział, jak ciemność w jego duszy walczy ze światłem. Aenarion uznał odejście Smoczych Jeźdźców za zdradę i przysiągł, że zemści się na ich księciu, ale demony uderzyły ponownie, zanim jego gniew zdążył przynieść owoce.
Wojna weszła w ostatnią fazę, nierówny pojedynek sił między Elfami a niezliczonymi legionami czterech potęg Chaosu. Dotknięty przez Asuryana i naznaczony przez Khaine'a, Aenarion był niemal niezwyciężonym wojownikiem, dzieckiem ciemności i światła. Jego ostrze dawało mu moc, której śmiertelnicy nie są w stanie oszacować, a Wieczny Płomień dawał mu siłę, by z niej korzystać. W bitwie Aenarion zabijał wrogów, których nie sposób policzyć. Jego wierny wierzchowiec Indraugnir dorównywał każdemu daemonowi. A jednak Aenarion był tylko jeden, a liczba jego zwolenników była ograniczona. Podczas długich lat wojny ich liczba powoli malała, aż do momentu, gdy tylko najbardziej dzicy, przebiegli i bezwzględni przetrwali, by prowadzić wojnę z Chaosem. Dla wszystkich poza Aenarionem i jego zwolennikami stało się jasne, że wojna jest przegrana, a świat skazany na wieczną ciemność.
Ostatnia bitwa[]
Podczas poprzedniej inwazji arcymag Caledor respektował rozkaz swego króla, by nie tworzyć magicznego wiru, lecz teraz, gdy Armagedon spadł na Ulthuan, nie miał już nic do stracenia. Zebrawszy najpotężniejszych magów Wysokich Elfów, Caledor poleciał na smoczym grzbiecie na Wyspę Umarłych w centrum Wewnętrznego Morza Ulthuanu i zaczął tkać zaklęcie, które miało stworzyć wir magiczny, który stałby się zbiornikiem dla wszystkich nadwyżek energii magicznej świata. Horda demonów wiedziała, że słowa o ich zgubie zostały wypowiedziane i cała potęga ich armii ruszyła w kierunku maleńkiej grupy magów Wysokich Elfów, zbyt skupionych na tworzeniu skomplikowanego zaklęcia, aby się bronić. Wtedy Aenarion zrozumiał, co musi zrobić, jeśli rasa Elfów ma zostać ocalona przed wyginięciem. Zebrał swoje wojska i po raz ostatni stanął w obronie swojego starego przyjaciela.
W trakcie bitwy Caledorowi udało się za pomocą potężnego zaklęcia Wysokiej Magii wywołać na Wyspie Umarłych pośrodku Wewnętrznego Morza Ulthuanu mistyczny wir, który odprowadził energię Chaosu i nadmiar Wiatrów Magii z Królestwa Chaosu, Wykorzystując do tego starożytny kamień Menheir, rozrzucony po Ulthuanie i Świecie Warhammera przez Starych, a także potajemnie wspomagany przez mistycznego Slanna z dalekiej Lustrii, który widział w wysiłkach Elfów zbawienie świata, jeśli ich wysiłki mogłyby zostać wzmocnione przez znacznie lepsze panowanie Slanna nad magicznymi siłami. Caledor i jego magowie z Wysokich Elfów zostali uwięzieni na wieczność wewnątrz wiru, by nigdy nie umrzeć, gdyż moc zaklęcia wpłynęła na przepływ czasu, tworząc w sercu wiru bańkę czystej stazy, w której czas nigdy nie płynął.
Śmiertelnie ranny po pojedynku, w którym zabił cztery Wielkie Demony Bogów Chaosu, Aenarion wsiadł na swego smoka Indraugnira, obaj byli śmiertelnie ranni, i poleciał do Ołtarza Khaine'a na Zepsutej Wyspie, gdzie zdołał wbić Miecz Khaine'a z powrotem w kamień ołtarza Boga Wojny, skąd przybył, zanim umarł obok krwawiących zwłok swego szlachetnego smoka. Aenarion Król Feniksa, największy mistrz, jakiego znał świat w walce z siłami Chaosu, odszedł z planu śmiertelnego i od tego czasu nikt nie widział już jego rówieśnika.
Spuścizna[]
Bez szlachetnej ofiary Aenariona, rytułał Caledora zostałby przerwany, a Vortex by zawiódł. W ten sposób świat zostałby pochłonięty przez Chaos na długo przed powstaniem ludzkiej cywilizacji. Zarówno Wysokie Elfy, jak i Mroczne Elfy twierdzą, że są dziedzicami Aenariona i obie rasy bardzo go szanują. Malekith, syn Aenariona i Morathi, nadal żyje i przewodzi Mrocznym Elfom jako przerażający Wiedźm Król. Wśród Wysokich Elfów są bracia bliźniacy Tyrion i Teclis, potomkowie Moreliona lub Yvraine'a. Tyrion jest największym wojownikiem Wysokich Elfów i nosi Smoczą Zbroję Aenariona, która pierwotnie należała do jego przodka. Teclis jest najpotężniejszym żyjącym magiem elfów, co jest rzadkim odpowiednikiem nawet dla największego Slanna z Jaszczuroludzi.
Ciekawostki[]
- Festiwal Światła celebruje poświęcenie Aenariona i odnosi się do niego jako "Aenarion Everbrave".
- Morathi pamięta, jak Aenarion zawsze powtarzał: Better to be ashes than dust, co oznacza, że wolałoby się raczej płonąć jasno i krótko, niż żyć długo, powolnym upadkiem.
- Podczas gdy Aenarion zakochał się w swojej pierwszej żonie, Nieśmiertelnej Królowej Astarielle, nie czuł tego samego do swojej drugiej żony, Morathi. Wręcz przeciwnie. Najwyraźniej nienawidził jej tak bardzo, jak jej pragnął, a tego, co go z nią łączyło, nie mógł nazwać miłością, była to raczej chora namiętność. Dla niego było to jedynie ujście i odwrócenie uwagi od mrocznych czasów, w których żył. Jednak dla Morathi była to miłość jej życia.