Cormac Bloodaxe był czempionem boga krwi, Khorne'a, oraz przerażającym wodzem i królem wśród plemion Norsii.
Historia[]
Cormac, syn zabitego króla Varaga Skulltakera, żywił nienawiść do nowo powstałego Imperium, które wyrżnęło jego lud w jałowe północne krainy. Największą nienawiść żywił do Unberogenów i ich króla Sigmara Heldenhammera, który stanął na czele ataku na północne plemiona. Stopione jądro przemocy, które w nim tkwiło, a także jego przychylność w oczach Boga Krwi okazały się potężną siłą, która zjednoczyła rozproszone plemiona Northmenów; odziany w płytę Chaosu swojego ojca i dzierżący płonący topór, w którym był związany duch demona Khorne'a, był mszczącą się furią, która wyniszczała wrogów swojego ludu.
Z czasem opowieści o zwycięstwach i sile Cormaca dotarły do wschodnich krain, przyciągając plemiona Kurganów i Hungów, którzy przyrzekli oddać życie pod jego sztandar. W roku 9 IC poprowadził wilcze okręty Norsii do spustoszenia nadbrzeżnych regionów plemienia Udosów, po czym podpalił miasto Haugrvik i zabił wszystkich w nim przebywających, składając ich w ofierze Khorne'owi. Następnie Cormac poprowadził Norsii do stolicy Udosów i zniszczył zamek Salzenhus, osobiście zabijając Wolfila, wodza Udosów, i krzyżując go. Armie Norsii przemaszerowały następnie bez przeszkód przez odległe terytoria cesarskie, paląc na stosie niezliczone miasta.
Kiedy Imperator w końcu zebrał plemiona, by stawić im czoła, jego armia nie radziła sobie lepiej i została zmuszona do wycofania się do miasta Middenheim. Norsii podążyli za poturbowanymi resztkami armii Sigmara, zamierzając zabić Imperatora i zniszczyć święty Płomień Ulryka, a tym samym zniszczyć wiarę samego Imperium.
Samo oblężenie trwało kilkanaście dni. Trzynastego, najstraszniejszego dnia oblężenia, Cormac Bloodaxe, który zabił w bitwie tak wielu, że jego topór wiecznie ociekał krwią, obudził się ze świadomością, że wola jego boga ma zostać wypełniona. Jego żyły pulsowały, a wzrok był czerwony, jakby na jego głowę wylewała się niekończąca się tuba krwi. Jego szaman, Kar Odacen, miał przed sobą wielki dół, do którego Norsii wrzucali zwłoki swoich wrogów na cześć Khorne'a, i tam Cormac rozkazał największym wojownikom z ośmiu klanów poświęcić się na chwałę Khorne'a. Władca został jednak oszukany. Szaman powiedział Cormacowi, że jego rolą jest walka u boku Lorda Khorne. Tak naprawdę miał się nim stać.
Ciało i dusza Cormaca zostały rozerwane, by posłużyć jako żywiciel dla istoty starszej niż czas i straszniejszej niż koszmar - Pożeracza Krwi Khorne'a. Przywołanie tak potężnego czempiona Boga Krwi wymagało każdego skrawka mocy Kar Odacena, a szaman był zmuszony związać z nim swoje siły życiowe, by przypieczętować pakt. Jednak rezultaty były niezaprzeczalne. Runy, które Alaric wyrył, by odeprzeć czary Norsemenów, rozpadły się od samego istnienia, ludzie z Imperium płakali i wymiotowali krwią, a ci, którzy jeszcze chwilę wcześniej walczyli jak bohaterowie legendy, uciekali przed monstrualnym cieniem, który wypełniał niebo swoją masą.
Daemon nie przejmował się mniejszymi śmiertelnikami walczącymi z Norsami i poleciał prosto do centrum miasta - do Płomienia Ulryka - do Sigmara. Norsemeni ryczeli z uniesienia do zimnych tronów bogów, ich krzyki były teraz jeszcze bardziej ohydnie zwierzęce niż te, które wydawały stojące obok nich Bestie, i walczyli z furią tak zdwojoną, że nikt nie mógł ich powstrzymać - taka była ich radość z walki pod okiem żywego awatara Khorne'a Potężnego.
Ze stu ludzi, którzy stanęli u boku Sigmara, jedna trzecia padła martwa z przerażenia na widok obrzydliwości, która wylądowała pośród nich. Inni uciekli w popłochu, pozostawiając tylko nielicznych, którzy byli w stanie pokonać swój strach. Jak najmroczniejsze pragnienia ludzi i bestii splecione w koszmarze, była to istota ciemności wciągnięta do światła przez sny o krwi
Stał cztery razy wyższy od człowieka na złączonych z tyłu nogach, jego ciało było ogromne i umięśnione. Jego ciało, pokryte brązem i żelazem, miało brutalny kolor zwęglonych zwłok, a smród grobu wciskał się w jego żylaste futro. Tępy klin jego rogatej głowy wypełniały ząbkowane kły, a oczy były jak dziury wybite w boku wulkanu. Ogromne skrzydła dymiącej ciemności rozpostarły się za nim, a płyty chodnikowe roztrzaskały się, gdy wylądował ich ogromny ciężar. W jednej mięsistej pięści ściskał brązowy topór, a w drugiej wijący się bicz niczym koci ogon. Końce bicza zakończone były zawodzącymi czaszkami, z których kapała krew z pustych oczodołów.
Tylko dzięki pomocy Myrsy, wiecznej wojowniczki Fauschlag, oraz boskiej mocy samego Ulryka, Sigmar zdołał zebrać wystarczająco dużo sił, by pokonać przeciwnika i wygnać demona do Królestwa Chaosu. Wraz z jego klęską, morale armii Norsii podupadło, a oni sami walczyli z mściwą presją Imperialnych, by dotrzeć do swoich wilczych statków i powrócić do nowej ojczyzny. Choć Imperium ostatecznie zwyciężyło, przerażające wspomnienie tego, jak niewiele brakowało, by zostało spustoszone, długo tkwiło w pamięci wszystkich, którzy walczyli i cierpieli podczas inwazji; niewielu z nich zapomniało o terrorze potężnych Norsemenów.
Dziedzictwo[]
Płonący demoniczny miecz Cormaca stał się potężnym artefaktem wśród wodzów Norscanu i był używany przez niezliczoną liczbę potężnych czempionów mrocznych bogów.