
Engrim van Horstmen
"Biada, o świecie! Kończy się Wiek Śmiertelników. Czas odchodzi w zapomnienie, a gwiazdy nikną na niebie. Straszna rasa nocy wypełza z ciemności, by zawładnąć światem. Głupcy! Szukajcie schronienia w wierze lub szaleństwie, gdyż nie ma już innego miejsca, w którym moglibyście się ukryć. Rozpoczęły się rządy Chaosu!..."
-Egrimm van Horstmann, czempion Tzeentcha.
Egrimm van Horstmann jest najbardziej niesławnym i być może najniebezpieczniejszym z niewielu znanych zdrajców Imperialnych Kolegiów i jest największą hańbą Białego Zakonu. Był czas, gdy Horstmann był uważany za jednego z najzdolniejszych i najbardziej utalentowanych magów Zakonu. Był ostatnim przed Verspasianem Kantem, który zasiadał na Tronie Patriarchy Zakonu Światła.

W swoich czasach Horstmann został okrzyknięty najmłodszym, najbardziej utalentowanym Magistrem, jaki kiedykolwiek przewodniczył jednej z Kolegiów Magii Imperium. Gdy uklęknął, by przysiąc wierność Najwyższemu Patriarchowi, Imperatorowi i sprawie Zakonu, nikt nie przypuszczał, że jego lojalność i dusza zostały już oddane dużo bardziej złowrogiemu mistrzowi.
Jako uczeń czeladnika ósmego kręgu Zakonu, Horstmann służył pod okiem nieżyjącego już i szanowanego mistrza czeladnika Alrica, Zbawiciela z Apesto, który nauczył go wielu starożytnych sekretów Zakonu. Jednak przez cały czas służby w Białym Zakonie Horstmann modlił się do Bogów Chaosu o moc i wiedzę, dzięki którym mógł przewyższyć swoich rówieśników, co tłumaczyło jego szybki awans w szeregach. Za dnia studiował czystą magię Hysh, a nocą wertował starożytne manuskrypty poświęcone skażonym czarom, które Hierofanci trzymali zamknięte w bibliotekach, wiążąc demony, aby służyły ich nikczemnym planom. Daemony Tzeentcha bez wątpienia szeptały swoje ponadczasowe sekrety do śpiącego umysłu Horstmanna, a jego moce rosły w siłę. Od tamtej pory przewodzi on złowrogiej organizacji znanej tylko jako Cabal.
Przez trzy lata niegodziwy Patriarcha działał na swoją szkodę. Ziarna zepsucia zostały zasiane w sercach wielu czeladników i magów, a wielu z najbardziej obiecujących inicjatorów Zakonu Światła zginęło w cieniu, jaki rzucił na niego van Horstmann. Ze względu na swoje umiejętności tkania złych magii, van Horstmann był w stanie subtelnie zmienić wiele rytuałów Zakonu, przekierowując ich dobroczynne moce do własnych celów.
Co najbardziej oburzające, van Horstmann wykorzystał energie przywoływane przez chóry uczniów do pracy w podziemiach pod Piramidą Światła - podziemiach, które pozostały zamknięte od czasu, gdy założyciel Kolegiów Magii, wysokoelficki mag Teclis z Ulthuanu, stworzył je jako więzienie dla najstraszniejszych stworzeń i artefaktów z czasów Wielkiej Wojny z Chaosem.
Jeden po drugim van Horstmann pokonywał magiczne zamki skarbców, by ujawnić zawarte w nich zakazane rzeczy. Nie sposób zliczyć szkód i okrucieństw, jakie van Horstmann wyrządził śmiertelnikom, zanim jego zło zostało odkryte.
Odkrycie zepsucia van Horstmanna przez Chaos to długa, makabryczna opowieść o strasznym zakończeniu. Zanim on i jego pokręceni uczniowie uciekli przed połączoną furią Wielkiego Teogonisty Yoriego, templariusza i tych wtajemniczonych w Zakon Światła, którzy wciąż byli wierni jego uczciwym zasadom, van Horstmann zdołał uwolnić niesławnego smoka Chaosu Baudrosa z jego więzienia pod Piramidą Światła, a na jego skrzydlatej i dwugłowej postaci van Horstmann wzbił się w niebo i uciekł na Pustkowia Chaosu.
Trudno jest znaleźć wiarygodne informacje o van Horstmannie po tym wydarzeniu. Wiadomo, że na Pustkowiach Chaosu, na skraju Wrzeszczących Wzgórz, stworzył on twierdzę-cytelę. Do tych lśniących srebrnych wież wezwał wiele zepsutych dusz - wiele z nich to właśnie ludzie z Kolegiów Imperialnych, których jego machinacje tak zdeprawowały.
Niektóre legendy mówią, że pierwsi, którzy odpowiedzieli na jego wezwanie, zostali poświęceni, by stworzyć straszliwy Sztandar Zwiędłego Oka - pogromcę ludzi i symbol oddania van Horstmanna Tzeentchowi. Czy to prawda, czy nie, do wież van Horstmanna przybywali kolejni żądni władzy pielgrzymi, gotowi poświęcić swoje dusze, by zostać uczniem zdrajcy.
Van Horstmann i jego skorumpowani uczniowie utworzyli Klikę - prawdopodobnie najbardziej niesławną z grup poświęconych Tzeentchowi. Czarodzieje z Cabal kłaniają się tylko van Horstmannowi i tylko dlatego, że jest on najpotężniejszy z nich. Większość wojowników chroniących KABAL to chętni niewolnicy van Horstmanna i jego uczniów. To ignoranci, którzy pragną nauczyć się choć ułamka umiejętności swojego pana.
Jak ktokolwiek znajduje Klikę, by do niej dołączyć, jest tajemnicą. Jednak po przyjęciu, czarodziej musi złożyć wiążące, magiczne przysięgi lojalności wobec van Horstmanna i jego mrocznego pana, Tzeentcha. Raz naznaczony runą Tzeentcha, inicjator nie może już nigdy zbuntować się przeciwko woli swoich mistrzów, pod groźbą zredukowania do stanu bezmyślnego Chaos Spawn.
Uczniowie Van Horstmanna są wszędzie, a prawie dwie trzecie wszystkich kultów Chaosu w Imperium zostało stworzonych pośrednio przez agentów z jego sieci, są kontrolowane przez jego kabałę w jakiś okrężny sposób lub są mu bezpośrednio wierne. Takie intrygi i spiski bez wątpienia podobają się Tzeentchowi i wydaje się, że przez lata bardzo wynagrodził van Horstmanna, czyniąc go swoim najbardziej ulubionym śmiertelnym sługą.
Wystarczy powiedzieć, że van Horstmann stara się podporządkować sobie Kolegia Magii i skorumpować wszystkich magów Imperium, by oddali cześć jego panu. W ten sposób van Horstmann ma nadzieję przyciągnąć oko swojego boskiego patrona i zostać nagrodzony Daemonstwem.
Historia[]
"Cóż za gratka. Za dnia czarodziej światła, wróg demonów. A nocą daemonolog, płaszczący się przed Bogiem Przemiany o jego względy. Jak można to zawrzeć w jednym człowieku?"
-Książę Kłamstwa, rozmawiając z Egrimmem van Horstmannem o swojej dwulicowości
Korupcja wewnątrz Kolegium Światła[]
"Przeszedłem Dolinę Wieków i znalazłem tam postument, na którym spoczywa Obsydianowy Kodeks, wyrzeźbiony przez szaleńców w kamiennych płytach. Oto słowa, które tam przeczytałem, pakt, który związał Kyrinexa the Maw z Przymierzem Heresiarchów. Spisano je, zanim narodził się Sigmar, zanim istniały te ziemie ludzi, i od tamtej pory nie czytał ich nikt poza mną... To jest umowa, daemonie. Nierozerwalny, a ty go podpiszesz..."
-Egrimm van Horstmann (nieodkryty jako uczeń w Kolegium Światła), wiążąc pomniejszego daemona starożytnym kontraktem wytatuowanym na jego ciele.
Wstąpił do Zakonu Światła jako uczeń w 2504 r
Przybycie Egrimma van Horstmanna do Kolegium Światła rozpoczęło się w sposób podobny do każdego wtajemniczonego tego w którymkolwiek z Imperialnych Kolegiów Magii; Jako Uczeń Czarodzieja podążający śladami tych bardziej doświadczonych w sztuce. Egrimm van Horstmann przebrnął przez labirynt niemożliwych do pokonania zakrętów i zakamarków, które zdawały się niemal łamać samą rzeczywistość, zaprojektowanych tak, aby magicznie ukryć Piramidę Światła w ukrytej fałdzie przestrzeni obok zwykłych budynków w Altdorfie, po której poruszać się mogą jedynie osoby wrażliwe na magię. Egrimm van Horstmann przybył przed bramę piramidy i po sprawdzeniu jego zdolności magicznych został przyjęty na ucznia. Od samego początku van Horstmann wykazywał się wielką dyscypliną, inicjatywą i głębokim zrozumieniem magicznej wiedzy, która znacznie przewyższała to, czego oczekiwano od zwykłego ucznia i młodzieńca (oraz, ku zdumieniu starszych Czarodziejów, doskonałym wyczuciem wiatrów Hysh). To właśnie z tych powodów van Horstmann znalazł się wśród nielicznych wybranych przez Mistrza Chantera Alrica, wielkiego mentora uczniów Świetlistego Zakonu i przywódcę magicznego chóru śpiewaków, do misji, na której mogą polegać tylko najbardziej zaufani Czarodzieje Światła: egzorcyzmów.
Nie był to jednak zwykły egzorcyzm demona chaosu od jakiegokolwiek szlachcica lub lorda z Altdorfu, ale od członka dalszej rodziny samego Imperatora! Dlatego właśnie Kolegium Światła wybrało tylko kilku najbardziej zaufanych czarodziejów światła i akolitów, aby przeprowadzili egzorcyzm, ponieważ istniało mniejsze prawdopodobieństwo, że do opinii publicznej dotrze wiadomość, że członek rodziny Cesarza został opętany przez demona, co osłabiłoby wizerunek Cesarza, a tym samym samego Cesarstwa (a jeśli kilku akolitów zginęłoby, gdyby egzorcyzm się nie powiódł, byliby oni całkiem zbędni). Egzorcyzm jednak się nie udał, gdyż gdy Mistrz Chanter Alric i akolici wypędzili demona z ciała dalekiego krewnego Imperatora, ten nie chciał zostać wygnany do Królestwa Chaosu i uparcie trzymał się swojego miejsca, zaciekle atakując akolitów swoją własną daemoniczną magią. Po tym jak kilku akolitów zginęło od złej magii demona, Egrimmowi van Horstmannowi udało się go schwytać i wygnać na wieczność do Królestwa Chaosu... A przynajmniej tak się wydawało.
Egrimm van Horstmann był bowiem kimś więcej niż zwykłym uczniem Kolegium Światła, był on oddanym i tajemniczym wyznawcą Wielkiego Oszusta: Boga chaosu, Tzeentcha. To, co dla innych czarodziejów i akolitów wyglądało jak zaklęcie wygnania, w rzeczywistości było zaklęciem, które potajemnie wiązało go w małym magicznym więzieniu, wyglądającym jak małe pudełko na puzzle z kryształem w środku, przedmiot, który van Horstmann wygodnie otrzymał od czarodzieja, który tajemniczo zaginął przed pojawieniem się Horstmanna w Kolegium. Kiedy nadszedł odpowiedni moment, a van Horstman znajdował się poza zasięgiem wzroku swoich rówieśników i nie mógł zostać magicznie wykryty, uwolnił demona z jego więzienia i zażądał jego imienia po spaleniu go oczyszczającym światłem. Demon był Hiskernaath, i jak na ironię, był to demoniczny byt Tzeentcha. Ale van Horstmann był dobrze zaznajomiony z podstępami Tzeentcha i wiedząc, że ten demon wykorzysta każdą formę manipulacji, aby uwolnić się od jego służby, poczynił wcześniejsze przygotowania. Rozchylił szatę, odsłaniając kolejne linijki tekstu napisanego w Mrocznym Języku, wytatuowanego na jego ciele. Umowa była tak dobrze ukryta i tak dobrze sformułowana, że minęłyby wieki, zanim jakikolwiek demon znalazłby w niej lukę. Pierwszy etap wielkiego oszustwa Egrimma van Horstmanna został zakończony.
Czaszka Katamu[]
"Nie przemawiałem przez trzy wieki, bo nikt nie był godzien mnie słuchać. Nikt nie był godzien usłyszeć mojej wiedzy. Ale ten jeden. Ten jeden jest godny."
-Czaszka z Katamu mówiąca o Egrimmie van Horstmannie.
Czaszka z Katamu: przedmiot, którego pożądał Egrimm van Horstmann.
Egrimm van Horstmann wiedział, że aby osiągnąć swoje nikczemne cele, będzie potrzebował mocy znacznie przewyższającej jego własne, a nie tej ze sfery śmiertelników. Za swój sukces w egzorcyzmach i postępy w nauce, van Horstmann bardzo szybko awansował w szeregach Zakonu Światła. Bardzo szybko sam awansował do rangi pełnoprawnego Czarodzieja Światła, nie był już uczniem i otrzymał prawo do własnego pokoju, bardzo oddzielnego i bardzo prywatnego w Piramidzie Światła. I znów, prawie zbyt wygodnie, był to pokój tego samego czarodzieja, który zaginął i był pierwotnym właścicielem pudełka z zagadkami, które teraz jest w posiadaniu van Horstmanna. Po awansie i zdobyciu zaufania wśród innych czarodziejów Światła, van Horstmann otrzymał pozwolenie na wejście do niższych partii Piramidy Światła, która była zastrzeżona dla pomniejszych czarodziejów i akolitów, ponieważ zawiera duży zestaw magicznych artefaktów, które Zakon zbiera, podobnie jak wszystkie inne Imperialne Kolegia Magii, ale nie każdy magiczny artefakt, który jest zbierany przez Kolegium Magii jest zawsze w pełni zrozumiały.
Egrimm van Horstmann w końcu sam przyszedł zbadać skarbiec, jednak nie szczędząc tylko jednego lub dwóch spojrzeń na każdy artefakt, gdyż był tam tylko po to, by znaleźć konkretny przedmiot. Nie minęło wiele czasu, gdy van Horstmann dostrzegł poszukiwany przedmiot, czaszkę pokrytą srebrem i wysadzaną klejnotami z ciekawą ośmioramienną gwiazdą. Dwóch starszych czarodziejów światła, którzy strzegli tego miejsca w skarbcu, widziało van Horstmanna i kiedy ten zamierzał podnieść czaszkę, jeden z czarodziejów ostrzegł van Horstmanna, że nawet jego ranga nie pozwala mu na wyjęcie czaszki ze skarbca. Jednak w momencie, gdy ręka van Horstmanna dotknęła czaszki z ośmioramienną gwiazdą, jej szczęka odblokowała się i oświadczyła, że van Horstmann jest wystarczająco godny, by go unieść i że nie chce już dłużej cierpieć siedząc w skarbcu. Z oboma czarodziejami oniemiałymi, van Horstmann wziął czaszkę i zaniósł ją z powrotem do swojej komnaty.
Nie był to jednak zwykły magiczny artefakt, była to bowiem czaszka dawno zmarłego daemonologa Katama. Legenda głosiła, że Katam był mrocznym czarnoksiężnikiem, który pragnął osiągnąć życie wieczne. Osiągnął to poprzez zawarcie układu z Tzeentchem, w zamian za jego duszę Katam miał żyć wiecznie. Katam zgodził się na układ i Tzeentch przyznał mu wieczne życie, ale Tzeentch nigdy nie sprecyzował, jakiego rodzaju będzie to życie wieczne, gdyż ciało Katama wciąż usychało i starzało się, ale jego duch nigdy nie zgasł. Wkrótce ciało Katama zawiodło go, a jego dusza i duch pozostały w nieruchomym i pozbawionym życia ciele. Reszta jego ciała i kości wkrótce uległa rozkładowi i obróciła się w proch, z wyjątkiem czaszki, w której wciąż pozostał jego duch. Jego czaszka była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a Katam nie miał wpływu na swój los ani na to, co się z nim stanie. Egrimm van Horstmann pożądał jednak Czaszki Katama, gdyż legenda głosi, że zanim ciało Katama zawiodło, spędził on lata na próbach znalezienia luki w umowie z Tzeentchem, która jednak nigdy nie doszła do skutku. Wszystko, czego Katam się nauczył, to tajemnice Mrocznych Bogów, które wciąż szepcze tym, którzy posiadają jego czaszkę. Mówi się, że wśród tych tajemnic jest rytuał, który pozwoliłby na bezpośrednią komunikację z Tzeentchem, nie w formie wizji, ale pozwalając na bezpośrednią audiencję u kapryśnego boga. A audiencja u Tzeentcha jest tym, co Egrimm van Horstman zamierzał uzyskać
Pakt z Tzeentchem[]
"Przekazuję tę wiedzę tylko dlatego, że odpowiada mi to, że dokonasz swojej zemsty. Wszystko, co się stanie, stanie się dlatego, że ja tego chcę. Nigdy nie wolno ci o tym zapomnieć, Egrimmie van Horstmann."
-Książę Kłamstwa.
W końcu Czaszka z Katamu wyszeptała sekrety, jak skontaktować się z Tzeentchem, ale wymagania wydawały się dość proste; tak jak w przypadku wszystkich bogów chaosu, potrzebna była ofiara. Jednak ofiara, która najbardziej zadowala Boga Magii Chaosu, to nie żywa ofiara z krwi i podrobów, lecz ofiara z wiedzy.
Wyposażony w te tajemnice i w swojej prywatnej komnacie Egrimm van Horstmann zniszczył i spalił starożytne tomy, które były święte dla Zakonu Światła, które zawierały niezliczone i bezcenne sekrety, które teraz nigdy nie zostaną ujawnione światu. Zrobił to przed wyrzeźbieniem świętego symbolu Tzeentcha na pobliskim stole, nasycając go mieszanką krwi demonów i popiołu ze spalonych tomów oraz błagając, aby Tzeentch zobaczył jego ofiarę i usłyszał jego słowa. Bóg Magii nie zignorował tego błagania i w odpowiedzi na rytuał, powietrze się rozstąpiło i nad stołem otworzyła się purpurowo-czarna przepaść, wypluwając z siebie cienie i wydzielając ropiejącą magiczną energię. Portal ten stawał się coraz szerszy i szerszy, aż pochłonął van Horstmanna w całości, a ostatnią rzeczą, jaką mógł usłyszeć ponad nienaturalnym wiatrem, który wiał w portal, był śmiech z Czaszki Katama...
Egrimm van Horstmann wyłonił się w miejscu, które było niemożliwe, a jednak było możliwe. Miejscu, które nie miało żadnej rzeczywistości, ale w którym wszystko mogło stać się rzeczywistością za sprawą najmniejszej myśli. Był to aethyr, lub jak niektórzy go nazywają: Kraina Chaosu. Egrimm van Horstmann z trudem utrzymywał swoje myśli w ryzach, bo gdyby je puścił, zostałby pozbawiony rozumu i przepadłby na zawsze w tym miejscu kipiącego szaleństwa i obłędu. Jednak van Horstmann zdołał utrzymać kontrolę nad swoim umysłem, wchodząc po schodach, które wydawały się być zaprawione ciałami niezliczonych ludzi i zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Ale schody nie były nieskończone, gdyż van Horstmann został w końcu doprowadzony do sali tronowej.
Tam, na tronie z niekończącej się góry płonących ksiąg, otoczony przez ponad milion demonów, które w każdej sekundzie przybierały nowy kształt, siedziała ogromna mięsista masa milionów twarzy, które wiły się i zmieniały w każdą możliwą emocję i wyraz. To był sam bóg, Tzeentch... A może to nie był on? Bóg Oszustwa, tak naprawdę, nie ma prawdziwej formy ani ciała, ponieważ jest aspektem samej zmiany. To, co siedziało na tronie, było tylko aspektem Tzeentcha, a kiedy van Horstmann przejrzał tę iluzję, został nagrodzony prawdziwą obecnością Tzeentcha, który przybrał postać największego strachu van Horstmanna, kiedy wszystkie daemony, tron i mięsista masa stopiły się w niekończącą się otchłań węży, które prawie udusiły go żywcem. Ale wszystkie one połączyły się w jednego gigantycznego zakapturzonego węża, który przemówił tysiącem głosów.
Tzeentch wiedział już, czego pragnie Egrimm van Horstmann i zaoferował, że da mu to w zamian za jego duszę. Jednak van Horstmann nie chciał popełnić tego samego błędu co Katam i odmówił targowania się o duszę. Van Horstamnn zaoferował Tzeentchowi wszystko, czego bóg od niego chciał, oprócz duszy, a wszystko to za wiedzę, która była niezbędna van Horstamnnowi do osiągnięcia tego, czego pragnął. Zmieniający Drogi spędził trochę czasu na zastanawianiu się nad tym, ale wkrótce bóg uznał, że oferta jest satysfakcjonująca i przekazał wiedzę, której van Horstmann potrzebował. Tzeentch szepnął do van Horstmanna, a gdyby ktoś inny mógł słyszeć ten przekaz informacji, nie sposób byłoby stwierdzić, czy trwało to tylko kilka minut, czy też wiele godzin. Kiedy jednak to się skończyło, olbrzymi wąż zniknął, a van Horstmann obudził się i znalazł się na podłodze w swojej komnacie, dokładnie w miejscu, gdzie Czaszka Katamu spoglądała na niego z góry z wyrazem czystego zdumienia. Van Horstmann poczuł ostry ból, odsunął szatę i zobaczył, że na jego skórze wypalono nowy kontrakt, tym razem jednak od wewnątrz, a ostatnia linia kończyła się znakiem Tzeentcha obok własnego podpisu van Horstmanna.
Pakt został zawarty: środki do zemsty, w zamian za wszystko, co Egrimm van Horstmann mógł wyrwać Zakonowi Światła
Plany Egrimma van Horstmanna[]
"Oni nic nie zobaczą. Zawarłem pakty. I pracował cuda. Mrok jest ukryty we mnie, a nawet Elrisse go nie widział. Nikt nie będzie wiedział, jak zginąłeś, a jeśli w tym miejscu pozostaną jakiekolwiek ślady Mrocznej magii, będzie można założyć, że pochodzą od ciebie."
-Egrimm van Horstmann, tuż przed zamordowaniem z zimną krwią Złotego Czarodzieja
W miarę jak Egrimm van Horstmann kontynuował potajemne najazdy na skarbce Zakonu Światła i niszczył niezliczone artefakty niezmierzone zarówno pod względem wartości magicznej, jak i intelektualnej, jego przychylność dla Wielkiego Oszusta wciąż rosła. Wzrosła również jego moc magiczna, gdyż van Horstmann eksperymentował z najstraszliwszą i najmroczniejszą z zakazanych magii, co pozwoliło mu na snucie niezwykle zawiłych i długich intryg, które powodowały chaos w naturalnie uporządkowanym Zakonie Światła i jeszcze bardziej zwiększały przychylność Tzeentcha.
Gwałtowne drżenie uderzyło kiedyś w normalnie pogodną i spokojną atmosferę panującą w Piramidzie Światła. Jej mieszkańcy, młodzi i starzy, czarodzieje i uczniowie, wszyscy rzucili się do wyjścia, aby zobaczyć, co jest przyczyną zamieszania. Zdumieni i zszokowani czarodzieje patrzyli z przerażeniem na piramidę, w którą uderzyła wysoka na pięćdziesiąt stóp złota błyskawica, która przebiła się przez jej bok. Szybko zrzucono winę na Zakon Złota, ponieważ są oni mistrzami metalu i stanowią naturalne źródło wrogości wobec Zakonu Światła, a śledztwo prowadzone przez samego van Horstmanna potwierdziło to oczywiste podejrzenie. Pozostali magistrowie nie wiedzieli, że to właśnie van Horstmann potajemnie wykuł złotą błyskawicę i odrzucił ją niepostrzeżenie za pomocą Czarnej Magii. Wrogość między dwoma kolegiami coraz bardziej wymykała się spod kontroli, aż w końcu Zakon Światła wysłał niewielką delegację czarodziejów na spotkanie z delegacją Złotego Zakonu, którzy gniewnie twierdzili, że są niewinni, aby wynegocjować złagodzenie konfliktu. Spotkanie odbyło się na idealnym, neutralnym gruncie pomiędzy oboma kolegiami: w świątyni w północnym Altdorfie poświęconej Shallyi, bogini pokoju, miłosierdzia i uzdrowienia.
Spotkanie to mogło zakończyć się sukcesem w postaci zakończenia konfliktu między obiema uczelniami, gdyby sam van Horstmann nie wszedł sprytnie w skład delegacji. W czasie, gdy trwały rozmowy pokojowe, van Horstmann uwolnił Hiskernaatha z jego magicznego pudełka z zagadkami, ukrytego w szatach czarodzieja. Pomniejszy demon Tzeentcha z radością wyślizgnął się ze swojego więzienia i skradał się po podłodze, niewidoczny i odczuwalny jedynie jako nienaturalny chłód. Niewidzialny demon wczepił się pazurami w ciało niczego nieświadomego Złotego Czarodzieja, a jedyną widoczną oznaką opętania była zmiana koloru oczu i wyrazu twarzy. Opętany czarodziej wstał, podniósł ręce, z których kapało stopione złoto, i strzelił w czarodzieja światła, który umarł w agonii, gdy stopiony metal przebił mu klatkę piersiową. Inni czarodzieje Światła szybko odpowiedzieli i rzucili własne potężne zaklęcia, w wyniku czego spokojna niegdyś Świątynia Shallya stała się polem bitwy zaciekłych zaklęć i magicznej walki. Van Horstmann zdołał dopaść opętanego magistra, który niestety miał dość siły woli, by rzucić Hiskernaath zaraz po rozpoczęciu prawdziwej walki, i zabił go w szczególnie makabryczny sposób za pomocą Ciemnej Magii: Sprawiła, że skóra oszołomionego czarodzieja szybko napęczniała od nienaturalnych guzowatych narośli, aż jego ciało nie mogło już dłużej pomieścić tej rozdętej masy wypaczonej tkanki i mięśni, a on sam pękł w krwawym deszczu krwi i zniekształconych czerwonych kawałków, nie pozostawiając żadnego wyraźnego, rozpoznawalnego ciała, a co najważniejsze, żadnego świadka plugawej magii van Horstmanna. Egrimm van Horstmann uciekł wraz z resztą Zakonu Światła ze świątyni z powrotem do Piramidy Światła. Hiskernaath niechętnie pojawił się ponownie u van Horstmanna w jego komnacie trzy dni później, wciąż związany umową na piersi van Horstmanna
Pojedynek czarodziejów[]
Ale ten rozlew krwi był tylko zapowiedzią tego, co van Horstmann chciał osiągnąć w swojej złośliwej intrydze. Incydent w świątyni doprowadził konflikt między Zakonem Światła a Złotym Zakonem do ostateczności i teraz mogło być tylko jedno rozwiązanie, które przywróciłoby pokój: pojedynek czarodziejów pomiędzy patriarchami obu zakonów. Pojedynek czarodziejów pomiędzy przywódcami Imperialnych Kolegiów Magicznych to starożytny rytuał, który od lat rozstrzyga spory, jednak zawsze jest to ostateczne rozwiązanie. Zwycięzca i jego kolegium zostają ogłoszeni zwycięzcami sporu, ale kolegium przegranego często znajduje się w niebezpiecznej sytuacji; jeśli bowiem ich patriarcha magów ulegnie magicznym obrażeniom, kolegium zostaje bez przywódcy. Z tego właśnie powodu opcja ta była tak rygorystycznie unikana zarówno przez Złote, jak i Lekkie Zakony, ale teraz, gdy krew została przelana, tylko rozlanie większej ilości krwi mogłoby ją zakończyć.
Egrimm van Horstmann miał wyśmienity widok na pojedynek, gdy wśród innych członków swojego zakonu siedział na stadionie z widokiem na starożytną arenę bitewną czarodziejów. Arena znajdowała się na odizolowanej wyspie w szerokim nurcie rzeki Reik, tuż przy głównym mieście Altdorf. Każde z imperialnych kolegiów miało swoją własną, szacowną część stadionu, oznaczoną wielkim banerem, na którym widniało lore danego kolegium. Bursztynowi Czarodzieje, z ich dzikimi towarzyszami i bardziej dzikimi szatami, siedzieli obok Niebiańskich Czarodziei, którzy nosili jasne, niebieskie i srebrne szaty, a towarzyszyły im olśniewające okulary szpiegowskie i dyndające gwiazdki. Powietrze nad Jasnym Zakonem mieniło się ciepłem, a małe rośliny i kwiaty miękko rosły wokół siedzeń Jadeitowego Zakonu. Gdy wszyscy usiedli, wielkie bramy po obu stronach areny otworzyły się, wskazując początek pojedynku.
Z ciemności w jednej z komnat gladiatorów wyszła postać władająca dwuręcznym młotem, przyodziana w brązowe szaty i metaliczny kołnierz szeroki jak zbroja, która mieniła się jarzącymi się zaklęciami: Wielki Mag Złotego Zakonu. Po drugiej stronie kroczyła postać w czystych białych szatach, w jednej ręce trzymając elegancką laskę, a w drugiej scimitar, który świecił blaskiem czystej świętości: Wielki Mag Elrisse z Zakonu Światła. Elrisse był Wielkim Magistrem Kolegium Światła jeszcze zanim van Horstmann rozpoczął szkolenie jako zwykły akolita i sam pochwalił van Horstmanna za jego spektakularny awans w szeregach. Teraz jednak, bez większych emocji, van Horstmann patrzył, jak stary magister zaciekle walczy i kontratakuje swojego przeciwnika. Zaklęcia o sile zdolnej obrócić w pył całą wioskę lub złoto były rzucane, odbijane i ponownie rzucane na tej arenie i przez jakiś czas wyglądało na to, że żadna ze stron nie przełamie obrony drugiej. W końcu jednak Magia Metalu zwyciężyła, a Wielki Mag Światła został powalony przez Wielkiego Magistra Metalu. Głowa Kolegium Światła leżała martwa na środku areny, na oczach wszystkich czarodziejskich widzów.
Egrimm van Horstmann nie był jednak zaskoczony tym wynikiem, nie było nawet jednego rzuconego zaklęcia, którego by nie przewidział, gdyż właśnie ten pojedynek był wytworem jego machinacji. Kolegium Światła, jak i większość innych Kolegiów Imperialnych, było zarządzane przez magicznych uczonych, którzy unikali intryg politycznych, które naturalnie towarzyszyły wyborom, ani nie akceptowali brutalnej stanowczości, jaką można zaobserwować w wojsku, gdzie zawsze był zastępca dowódcy, który przejmował dowodzenie w razie nagłych wypadków. Przywódcy kolegiów byli zazwyczaj najbardziej utalentowani magicznie i najbardziej zestrojeni ze szczególnym wiatrem magii kolegium, ale proces znalezienia takiej osoby trwałby lata, jeśli nie dziesięciolecia. Kolegium Światła bez Wielkiego Magistra byłoby w tak złym stanie, a Egrimm van Horstmann właśnie w takim stanie je umieścił.
Demony i choroby[]
"Wszyscy, którzy zostali wygnani przez egzorcyzmy Zakonu Światła, są w rzeczywistości wysyłani tutaj, do tego więzienia, a czyniąc to, są związani umowami, które zawarłem z ich bogami. Oto moje rozkazy, Morkulae z Nurgle: zainfekuj Altdorf. Niech plaga rozprzestrzenia się tak szybko, jak strach."
-Egrimm van Horstmann, wydając polecenie demonowi z Nurgle związanemu umową.
Kolegium Światła było istotnie poważnie osłabione brakiem Wielkiego Magistra. Pozbawione kierownictwa, zakon miał wiele trudności w zarządzaniu i organizowaniu swoich codziennych funkcji z powodu niechętnej i zbyt drobiazgowej natury uczonych czarodziejów. Wzmożona presja ze strony urzędników cesarskich, by mianować odpowiedniego przywódcę, niewiele pomogła w przyspieszeniu tego powolnego i żmudnego procesu. Napięcie w Piramidzie Światła wzrosło, a kolejny etap planu van Horstmanna tylko pogłębił kłopoty Zakonu Światła.
Egrimm van Horstmann wszedł wkrótce w posiadanie Liber Pestilentius, grymuaru, który ukradł nieżyjącemu już Szaremu Widzącemu. Zawierał on szczegółową listę obrzydliwych mikstur chorobowych i magii plagi, jednak ten surowy tom został w całości napisany w Queekish, języku rozpustnych Skavenów. Nawet Czaszka Katama, posiadająca szeroką wiedzę na temat Chaosu, nie była w stanie rozszyfrować jego zawartości (a Katam był zawsze bardzo rozmowny i chętnie oferował van Horstmannowi swoje "wskazówki", gdy tylko mógł). Van Horstmann potrzebowałby istoty dobrze obeznanej z działaniem plag i chorób, aby móc korzystać z magii zawartej w tomie Skavenów.
Okazja nadarzyła się, gdy van Horstmann został wezwany do najazdu na tajną sektę Chaosu w odosobnionej części Altdorfu i wypędzenia demonów, które opętały któregoś z członków sekty. Miał to zrobić razem z Verspasianem Kantem, który należał do grupy akolitów, którym van Horstmann towarzyszył podczas swojego pierwszego egzorcyzmu. Kant czynił własne postępy, stając się mistrzem egzorcyzmów i dobrze radzącym sobie Lordem Czarodziejów, chociaż jego moc w lorze nie sięgała poziomu van Horstmanna. Obaj czarodzieje, z pomocą doświadczonych Łowców Czarownic, zdołali przedostać się do sekretnego miejsca kultu, podczas gdy jego członkowie byli rozproszeni podczas rytuału. Grupa łowców czarownic zdołała obezwładnić kult i szybko okazało się, że dwaj członkowie kultu wyróżniają się spośród innych szczególnie odrażającymi przypadłościami.
Jeden mutant przypominał jedynie chodzący, błoniasty worek z toksycznymi płynami, a drugi miał paszczę tak wielką, że rozciągała się od twarzy do połowy klatki piersiowej, a w jej wnętrzu sączyła się wielka masa wijących się robaków. Wewnątrz tych dwóch kultystów znajdował się demon boga chaosu, który był Dziadkiem Wszystkich Plag i Utrapień: Nurgle. Kultyści zostali starannie skrępowani w rytualnym kręgu i egzorcyzm rozpoczął się na dobre. Van Horstmann i Kant zmusili byty, aby pozbyły się swoich ludzkich żywicieli i ujawniły czarodziejom swoją prawdziwą naturę. Zarys błoniastego worka stał się widoczny, a to, co się z niego wyłoniło, ociekające bladoczerwonym płynem porodowym, miało brodawkowatą, zieloną skórę, obwisły brzuch, z którego sączyły się własne owady, a z głowy wyłaniało się jedno oko i róg. Drugi demon pojawił się, gdy kultysta z wielką paszczą zaczął wymiotować na podłogę potężną kupę robaków, która była tak duża, że logicznie rzecz biorąc nie mogła zmieścić się w środku kultysty. Robaki były zakorzenione w bryłach białych mięśni, które rozłożyły się, ukazując parę atroficznych ramion, szczękającą parę żuchw i dwoje dużych, mokrych oczu. Skandowanie czarodziejów osiągnęło apogeum, a gdy wola demonów została ostatecznie pokonana, wydawało się, że zostały one wygnane na wieczność do Królestwa Chaosu... W rzeczywistości jednak zostały one potajemnie przetransportowane i związane w magicznym pudełku Egrimma van Horstmanna, które w rzeczywistości było więzieniem dla demonów.
Mistrzostwo magii Egrimma van Horstmanna wzrosło do tego stopnia, że był on w stanie stworzyć sekretne pomieszczenie w swojej prywatnej komnacie w Piramidzie Światła. W boku pozornie niewinnego, wielkiego posągu o byczej głowie (który z jakiegoś powodu poprzedni właściciel pomieszczenia używał jako dekoracji), znajdowały się sekretne drzwi, które po otwarciu można było wejść do samego posągu. Wewnątrz posągu nie było jednak ciasnego, pustego otworu, lecz wejście, które prowadziło do innego pomieszczenia, równie dużego jak komnata van Horstmanna. To niemożliwe pomieszczenie, zalane światłem, zostało sztucznie i sprytnie stworzone przez magię van Horstmanna; kieszeń przestrzeni ukryta w fałdach rzeczywistości. Pomieszczenie to miało konkretne przeznaczenie, ale na razie van Horstmann używał go jako bezpiecznego miejsca do studiowania Czarnej Magii, bez ryzyka, że zostanie odkryty i poniesie poważne konsekwencje.
Egrimm van Horstmann znajdował się w swoim sekretnym sanktuarium, gdy po raz kolejny otworzył pudełko z zagadkami, uwalniając demona z pojedynczym rogiem, a następnie wysypując falę robaków, które szybko uformowały się w kupę, a z jej środka wyłoniły się żuchwy i oczy przyczepione do rdzenia demona. Jednorogi demon był Plaguebearerem, pieszym żołnierzem Nurgle'a o inteligencji niewiele większej od zdziczałego zwierzęcia. Robak-demon był jednak bardziej znaczący, ponieważ był to Morkulae, Nosiciel Pucharu Nurgle i był wściekły z powodu uwięzienia. Zaczął złośliwie grozić, że będzie torturował duszę van Horstmanna przez całą wieczność. Ale Egrimm van Horstmann miał dosłownie sztuczkę w rękawie i otworzył swoją szatę, aby ujawnić demonowi jeszcze jeden kontrakt, ale tym razem, tuż pod jego obojczykiem, znajdował się tekst, który został podpisany trójpierścieniowym znakiem Nurgle. Całe ciało Van Horstmana było pokryte umowami, które zawierał z niezliczonymi demonami, w tym z przedstawicielami wszystkich bogów Chaosu, do których należał Urfather. Van Horstmann przekazał Morkulae'owi Liber Pestilentius, a ten rozkazał robakowi-daemonowi przetłumaczyć ją i stworzyć zarazę, która zainfekuje Altdorf. Gdyby robak-demon posiadał jakiekolwiek cechy człowieka, uśmiechnąłby się
Zgnilizna Bogów[]
"Nie wiem, co o tobie myślałem, gdy byłeś akolitą, comprehender. Była w tobie taka obietnica, taki uporządkowany umysł, ale nie widziałem pasji, której potrzebuje magister. Teraz wiem, że trzymałeś ją w ukryciu. Powinienem był wiedzieć lepiej, powinienem był to dostrzec. Nie doceniałem cię wtedy, ale teraz wszyscy widzimy, że możesz poprowadzić nasz zakon przez to i w lepszą przyszłość."
- Mistrz Chanter Alric, przemawiający do Egrimma van Horstmanna
Zamiarem Egrimma van Horstmanna nie było zarażenie całego Altdorfu, lecz raczej zainfekowanie konkretnych miejsc i dzielnic, które można było łatwo poddać kwarantannie, ale które wywoływałyby strach i panikę w innych częściach miasta, które były względnie bezpieczne. Ten aspekt planu okazał się bardzo skuteczny, gdyż bardzo szybko na ulicach miasta zapanowało pandemonium i ogólne zamieszanie. Bardziej przesądni mieszkańcy Altdorfu nazwali nawet plagę "Zgnilizną Bogów", z powodu rozprzestrzeniających się plotek, że plaga była karą od samych Bogów za niepowodzenia ludzkości. Wszechogarniająca panika jeszcze bardziej obciążyła Kolegium Światła, gdyż czarodzieje światła byli często wzywani do pomocy w powstrzymywaniu rozprzestrzeniania się infekcji za pomocą swojego oczyszczającego światła, ale niestety niewiele można było zrobić, aby całkowicie powstrzymać infekcję.
Ogólne zamieszanie zaczęło się nawet objawiać w Piramidzie Światła, co dało van Horstmannowi okazję do zyskania przychylności wielu innych czarodziejów, a udało mu się to dzięki subtelnym gestom i podarunkom, które doceniłby tylko prawdziwy uczony i magister. Van Horstmann podjął szczególne kroki, aby zyskać przychylność swojego pierwotnego mistrza i mentora: Mistrza Chantera Alrica, chociaż van Horstmann nawet przewyższył swojego dawnego mistrza rangą i umiejętnościami. Alric był niezmiernie zachwycony, gdy van Horstmann wyjawił swój dar w postaci wyszukanych, trójpoziomowych organów piszczałkowych, które grając, doskonale harmonizowałyby z akolitami w ich śpiewach, które zawsze rozprowadzałyby magię po całym Kolegium Światła. Alric zawsze pragnął mieć organy, które prowadziłyby śpiewaków w doskonałej melodii, ale jego prośby o zamówienie takich organów zawsze spotykały się z głuchymi reakcjami... wszystkich poza uszami van Horstmana. Mistrz śpiewu, Alric, niemalże zalewając się łzami ze wzruszenia, pokornie podziękował van Horstmannowi za ten dar, który na zawsze pozostanie w Kolegium na długie lata. Renoma van Horstmanna w Kolegium Światła rosła z każdym drobnym czynem takim jak ten, ale jego imię wkrótce obiegnie całe Kolegium z powodu "odkrycia", które z pewnością doprowadzi do pomocy Kolegium i całemu Altdorfowi w potrzebie.
Egrimm van Horstmann zwrócił uwagę kolegium na pewne "pogłoski", które mówiły, że "Boża Zgnilizna" pochodzi z Ogrodu Morr gdzieś w mieście, a mała grupa Czarodziejów Światła, do której należał van Horstmann, została wysłana, aby ustalić jego lokalizację. Po tym jak van Horstmann poprowadził grupę do Ogrodu, czarodzieje Światła szybko odkryli mroczną aurę emanującą z jednego z katakumb pół-świątyni/pół-cmentarza. Na frontowym wejściu do wielkiego grobowca znajdowała się rzeźba z napisem: Salenharr, znane nazwisko zamożnej rodziny mieszczan o głębokich powiązaniach politycznych i korzeniach sięgających niektórych z pierwotnych architektów miasta. W chwili, gdy czarodzieje dokonali tego odkrycia, drzwi grobowca zostały zatrzaśnięte, a z wnętrza podupadłej krypty buchnęła gorąca wichura, poprzedzając chodzące zwłoki długiego rodu, które wyległy na zewnątrz i zagroziły magistrom. W momencie, gdy Czarodzieje Światła byli już przytłoczeni, Egrimm van Horstmann uratował ich ekstrawaganckim pokazem świętego światła i potężnej magii, który oszołomił nawet innych doświadczonych czarodziejów, a zwłoki zostały spalone na popiół. Po zejściu do grobowca czarodzieje odkryli, że w otwartej trumnie znajduje się tylko jedna księga: Liber Pestilentius
Nieznani pozostałym Magom Światła, to sam van Horstmann podłożył tam księgę przed jej "odkryciem". Menażeria demonów van Horstmanna rozrastała się coraz bardziej, a niezliczone umowy, które w tajemnicy obejmowały całe jego ciało, wiązały z nim kolekcję sług demonów od każdego z bogów Chaosu. To nie nekromancja ożywiała zwłoki, które atakowały czarodziejów, lecz demony van Horstmanna, które nosiły ciała dawno zmarłych Salenharrów, a po zniszczeniu były po prostu przenoszone z powrotem do magicznej skrzyni więziennej. Jednak oszustwo zadziałało i Kolegium, jak również cały Altdorf, były oburzone na Salenharrów, którzy podobno używali Czarnej Magii i zostali obwinieni o wywołanie plagi, która zainfekowała miasto. Łowcy Czarownic przybyli do pozostałych członków rodziny i uwięzili ich pod zarzutem czarów. Większość mieszkańców była zadowolona z faktu, że ci, którzy splamili miasto straszliwą zarazą "Zgnilizny Bogów", mogą teraz stanąć przed sądem... większość obywateli z wyjątkiem jednego czarodzieja światła.
Mistrz czarodziej Verspasian Kant od dawna nabierał podejrzeń co do szybkiego awansu Egrimma van Horstmanna w Zakonie Światła, a jego czarodziejski instynkt podpowiadał mu, że z wybitnym magistrem wszystko jest nie tak, jak się wydaje. Podejrzenia Kanta potwierdziły się, gdy odkrył, że wiele cennych tomów i kodeksów Zakonu Światła, które w tajemniczy sposób zaginęły, znajdowało się ostatnio w posiadaniu van Horstmanna (który potajemnie palił bezcenne teksty, by zaspokoić pragnienie Tzeentcha). Kant wykrył również magicznie ślady demonów i czarnej magii podczas walki w Świątyni Shallyan, a takie ślady odkrył również w Ogrodzie Morr. Verspasian Kant podejrzewał van Horstmanna nie tylko o praktykowanie Czarnej Magii i targowanie się z demonami, ale także o to, że jest przyczyną wielu nieszczęść, które nękały Zakon Światła. Nie mógł jednak wypowiedzieć tych zarzutów publicznie, sława van Horstmanna urosła w Zakonie do takich rozmiarów, że pomysł, iż van Horstmann jest skorumpowany, zostałby odrzucony i wielu stanęłoby w jego obronie. Gorące pragnienie sprawiedliwości Kanta nie pozwoliło mu się zniechęcić tym faktem, więc potajemnie przyniósł niezaprzeczalne dowody do Zakonu Srebrnego Młota. Łowcy czarownic, zawsze chętni do spalenia wyznawców magii, złej lub innej, wysłuchali błagań Kanta o sprawiedliwość. Specjalna grupa Łowców Czarownic wraz z rodziną Salenharra (która została zwolniona z więzienia po tym, jak Kant przyniósł dowody na to, że są niewinni, a teraz pragną zemścić się za zszargane imię rodziny) została powołana, by schwytać van Horstmanna i doprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości, przywiązanego do płonącego stosu. Musieli jednak działać szybko, gdyż zdolności van Horstmanna stały się tak uznane w Kolegium Światła, że wielu magów pragnęło, by zajął on ważne stanowisko, które jeszcze niedawno było puste:
Egrimm van Horstmann zostałby Magistrem Patriarchą Zakonu Światła.
Magister Patriarcha Horstmann[]
"Musimy zająć pozycję lidera wśród innych kolegiów. Doprowadzę nas do tego. Nie dlatego, że chcę, czy że jest to krok do czegoś większego, ale dlatego, że mam obowiązek wobec ludzi Imperium i zakonów magii i właśnie jako Wielki Magister mogę go najlepiej wypełnić. Moje podziękowania, bracia czarodzieje. Niech to będzie początek nowej ery Światła."
-mowa Egrimma van Horstmanna po objęciu funkcji Patriarchy Magistra
Podłoga usłana była liśćmi i płatkami, zaś korytarze zapełniły się akolitami ze spuszczonymi w pokorze oczami, gdy Egrimm van Horstmann podążał na ceremonię zostania nowym Magiem Patriarchą. Wielkie sztandary w bogatych kolorach, z heraldycznymi znakami wielkich magistrów z przeszłości, roztaczały delikatne światło, które otulało piramidę. Najpotężniejsi starsi magistrowie, a nawet sam Imperator, bili brawo, gdy van Horstmann przejął teraz odpowiedzialność za kierowanie losami całego Kolegium Światła. Wszyscy patrzyli z dumą na van Horstmanna i mówi się, że wszystkie zmartwienia, które dręczyły umysły magistrów rozpłynęły się teraz, gdy byli pewni, że mają teraz kogoś, kto wyprowadzi ich z tych mrocznych czasów.
A van Horstmann nie tracił czasu na wypełnianie swoich obowiązków, bo zaraz po krótkiej ceremonii zapewnił cesarza, że ma środki, by ocalić Altdorf. W Piramidzie Światła znajduje się bowiem wiele potężnych relikwii i artefaktów, które są zbyt cenne, by trzymać je w skarbcu, a istnieje miejsce, o którym niewielu wie, że w ogóle istnieje. Sekretem Piramidy Światła jest to, że nie jest ona tylko strukturą na powierzchni ziemi, ale jest również połączona z odwróconą piramidą na dole, a tam na szczycie tej odwróconej piramidy znajdował się drugi, jeszcze bardziej bezpieczny skarbiec, który przechowywał artefakty o ogromnej magicznej mocy. Istniał taki artefakt, który mógł pomóc wyleczyć Altdorf z jego ciężkiej sytuacji, a wszystko, co van Horstmann musiał zrobić, to odzyskać ten artefakt i użyć go. Z błogosławieństwem cesarza wyruszył na jego poszukiwanie, ale nie wcześniej niż Mistrz Chanter Alric zamienił słowo z van Horstmannem.
Mistrz Chanter Alric, niegdyś pan Egrimma van Horstmanna, teraz stał poddany, gdyż jego oczy ledwie mogły się spotkać z Magistrem Patriarchą. Alric niechętnie powiedział, co go dręczy, ale po tym, jak van Horstmann go uspokoił, Alric kontynuował. Powiedział van Horstmannowi, że ma żonę: Albredę. Nieczęsto zdarza się, że czarodzieje zakładają rodziny, ale Mistrz Chanter Alric obawiał się, że jego żona złapie infekcję i straci ją na zawsze. Egrimm van Horstmann, Magister Patriarcha Zakonu Światła, powiedział swojemu byłemu mistrzowi, żeby się nie martwił, bo wkrótce wszystko się skończy.
Zdrada i upadek (2507)[]
"Najwyraźniej nie masz zamiaru okazać skruchy z powodu ujawnienia twoich zbrodni. Niniejszym ogłaszam cię winnym wszystkich zarzutów. W imię Sigmara, uklęknij i przyjmij swoją karę."
-Łowczyni czarownic, ogłaszając Egrimma van Horstmanna winnym czarów demonów
Gdy Egrimm van Horstmann schodził po stopniach w głąb Piramidy Światła, drzwi powyżej do kolegium zostały wyważone, gdyż grupa Łowców Czarownic, na czele z Verspasianem Kantem i Battle Wizardem Kardiggianem, którego Kant nie musiał zbytnio przekonywać o zdradzie van Horstmanna, gdyż zazdrościł wybitnemu magistrowi, zażądała aresztowania van Horstmanna pod zarzutem czarów i zdrady Imperium. Mistrz Chanter Alric i inni magistrowie odmówili poddania się tak niewiarygodnym żądaniom i oddania nowo mianowanego patriarchy magistrów w ręce tego małego tłumu łowców czarownic i rodziny Salenharr. Ale van Horstmann zaplanował dokładnie taką konfrontację, a w miarę jak łowcy czarownic i czarodzieje spierali się, z ukrytych miejsc zaczęły wyłaniać się skradające się, zdrewniałe i wyskakujące postacie. Egrimm van Horstmann uwolnił swoje sługi przed zejściem do sklepienia Pinnacle, a teraz Hiskernaath, Morkulae i dziesiątki innych demonów zmaterializowały się na oczach oszołomionych czarodziejów. Z bezbożnymi wrzaskami, rykami i innymi plugawymi wypowiedziami, które wydobywały się z ich plugawych języków, daemony chaosu zaatakowały zaciekle tłum i czarodziejów.
Daemony zebrały krwawe żniwo, ale w końcu zostały odepchnięte przez połączoną siłę czarodziejów i łowców czarownic. Zadaniem daemonów było jedynie opóźnienie imprezy, co udało im się znakomicie, gdyż niewiele z nich pozostało. Hiskernaath, zbyt powolny i zbyt ranny, by uciec, został przygwożdżony do ziemi strzałami czystego światła i oblany małymi kroplami wody święconej, aż demon Tzeentcha nie mógł już dłużej cierpieć i wyjawił, że van Horstmann podróżuje do skarbca Pinnacle w tej właśnie sekundzie. Obawiając się najgorszego, czarodziej bitewny Kardiggian poprowadził grupę łowców czarownic do Skarbca Pinnacle, podczas gdy Alric, który teraz bardzo wierzył w zarzuty stawiane van Horstmannowi, poprowadził Kanta do komnaty van Horstanna, aby odkryć i ewentualnie zapieczętować sposób, w jaki daemony przeniknęły do kolegium.
Alric i Kant dotarli do komnaty van Horstmanna jako pierwsi, po tym jak minęli przerażonych akolitów i innych czarodziejów, którzy słyszeli bitwę. Odkryli na stole otwarte pudełko z małą zagadką, ale Alric wyczuł, że z pomieszczeniem jest coś nie tak. Prowadzony przez magiczne zmysły do posągu byka, odkrył sekretne drzwi i Alric wszedł do sanktuarium van Horstmanna. W tym pomieszczeniu nie było nic, choć kilka wygodnych poduszek i półki z książkami, ale tam, na półce, coś przykuło ich wzrok. Była to mała gałka oczna, jeszcze zakrwawiona i świeża, obserwująca Alrica.
Egrimm van Horstmann spojrzał na Alrica zza szyby małego kryształu, który był magicznie połączony z gałką oczną, i zgodnie z oczekiwaniami, obrót wydarzeń poszedł tak, jak zaplanował. Wtedy, w sklepieniu Pinnacle, w najgłębszej części Piramidy Światła, van Horstmann usłyszał hałas, który zmusił go do spojrzenia w stronę drzwi skarbca. Grupa prowadzona przez Kardiggiana dogoniła van Horstmanna, a mężczyzna ubrany w ciemny skórzany płaszcz, na którym wisiał szeroki wybór narzędzi tortur i pistoletów, wystąpił naprzód. Łowca czarownic oskarżył Egrimma van Horstmanna o czary demonów i praktykowanie zakazanej magii, a następnie tym samym tchem ogłosił, że van Horstmann jest winny wszystkich tych zarzutów i że ma uklęknąć i przyjąć karę w świętym imieniu Sigmara. Dłoń van Horstmanna spowijał czarny magiczny płomień, gdy wyjaśniał łowcom, że wszystko to, wszystkie wydarzenia, które doprowadziły do tej konfrontacji, zostały starannie i drobiazgowo zaplanowane, i że nawet teraz jego oskarżyciele poruszają się jedynie po cienkich liniach, które on im wyznaczył. Gestem ręki van Horstmann zamknął drzwi do swojego sanktuarium, a w swojej komnacie Kant z przerażeniem patrzył, jak drzwi w posągu nagle się zamykają. Alric, wciąż znajdujący się w tej niemożliwej przestrzeni, odwrócił się, gdy usłyszał zamykające się drzwi i bezowocnie huknął, gdy drzwi po prostu wtopiły się w ścianę. Van Horstmann odciął to pomieszczenie od reszty świata na zawsze
Łowca czarownic zareagował i wystrzelił w stronę van Horstmanna z pistoletu błogosławiony pocisk, ale został on odbity od tarczy świetlnej, którą wyczarował van Horstmann. Egrimm van Horstmann odpierał ataki magiczne, zarówno Jasnych jak i Ciemnych, i palił napastników płomieniami o kontrastujących ze sobą kolorach. Ciała, z których jedne zostały pozbawione ciała, pozostawiając jedynie czarny szkielet, a inne z wielkimi krwawymi dziurami, przez które przebijał się ciemny płomień, leżały na podłodze. Łowca czarownic zaszarżował ze świecącym młotem bojowym, ale zanim zdążył uderzyć, van Horstmann rzucił zaklęcie i odłamek szkła spadł z sufitu, wbijając się Łowcy czarownic w udo. Van Horstmann uderzył swoją laską i sto kolców wybuchło z każdego kierunku, krzyżując się z Łowcą Czarownic w centrum, przeszywając go na wylot. Ale van Horstmann musiał nagle upaść na ziemię, ponieważ kula ognia o czystej bieli przeleciała nad nim. Czarnoksiężnik Kardiggian stanął teraz naprzeciw Horstmanna i obaj pojedynkowali się, wymieniając ogniste bełty i odpierając magiczne ataki. Nagle sufit skarbca zagubił się w wirze czarnych chmur, a van Horstmann rzucił w dół czarne światło, które uderzyło w Kardiggiana. Surowa mroczna magia przeszyła czarodzieja na wylot, a ten padł na ziemię jako roztrzaskana masa popiołu i spalonego mięsa. Wyczerpany van Horstmann padł na kolana. Magia, której użył, bardzo go wyczerpała, ale szybko doszedł do siebie i otworzył taflę kryształu, aby zobaczyć tego, który go do tego wszystkiego zmusił: Mistrza Chantera Alrica
Zemsta[]
"Wstąpiłem do Zakonu Światła. Studiowałem magię Światła i Ciemności. Składałem cuda w ofierze Bogu Kłamstwa i zawierałem umowy z demonami. Wszystko po to, by się zemścić. Wszystko po to, byś zapłacił za to, co zrobiłeś..."
-Egrimm van Horstmann.
Egrimm van Horstmann miał kiedyś siostrę o imieniu Lizbeta. W młodości rodzeństwo zostało porzucone przez rodzinę i było zmuszone do zbierania resztek jedzenia lub czegokolwiek, co pozwoliło im przeżyć. Żyli w brudzie, a każdy dzień był ciężką przeprawą, ponieważ żyli w skrajnej nędzy, ale mimo to rodzeństwo było nierozłączne. Pewnego dnia oboje szli polną drogą, posiniaczeni i poturbowani przez burzę, która przeszła poprzedniej nocy. Nagle obok nich pojawił się powóz, a w środku kobieta o włosach jasnoblond jak maślanka, zielonych oczach i cienkich, czerwonych ustach zaoferowała im bezpieczny przejazd w trakcie podróży. Za granicą miasta byli Zwierzoludzie, a rodzeństwo nie chcieli spędzić kolejnej nocy na pustkowiu, więc zgodzili się na przejażdżkę w powozie i szybko poddali się zmęczeniu, zasypiając.
Nagle obaj obudzili się pod ciężarem setek cienkich, łuskowatych ciał, które groziły uduszeniem ich żywcem; obudzili się w jamie pełnej węży. Gdy wilgotne, zimne łuski węży wbijały się w skórę van Horstmanna, usłyszał on zdławiony krzyk i wiedział, że należy on do jego siostry. Walczył ze zwojami węży i zdołał chwycić się ręki Lizbety, kopiąc i walcząc, by wydostać ich oboje z dołu. Ale van Horstmann był tylko chłopcem i nie był wystarczająco silny, by wynieść ich oboje w bezpieczne miejsce. Wkrótce stracił chwyt i ręka Lizbety zniknęła, pogrążając się jeszcze bardziej w pisarskiej otchłani, aż nie mógł już usłyszeć jej stłumionych szlochów. Van Horstmann kopał i walczył, wyrzucając z siebie tylko kilka centymetrów na raz, aż w końcu jego ręka wynurzyła się na powierzchnię i udało mu się wyciągnąć na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza, gęstego i cuchnącego. Był w jaskini, ale umysł van Horstmanna był kłębkiem pomieszania i udręki, i nie mógł ułożyć sobie myśli w spójną całość. Wtedy zobaczył, że przy krawędzi jaskini stoi ta sama kobieta, która zaoferowała im przejażdżkę w powozie, tyle że tym razem za nią stała inna postać. Był to Alric, a kobieta o blond włosach była jego żoną: Albreda. Nowicjusze czarodzieje wrzucili van Horstmanna i Lizbetę do studni z wężami w ramach obłąkanego eksperymentu, aby sprawdzić, czy węże, ikona Zakonu Światła, oddzielą "zepsutych od czystych". Egrimm van Horstmann, jak im się wydawało, był czysty.
Egrimm van Horstmann poświęcił całe swoje życie, by osiągnąć ostateczny cel: zobaczyć, jak Mistrz Chanter Alric i jego żona cierpią. Powód, dla którego van Horstmann prowadził oszukańcze życie, dla którego przeniknął do Zakonu Światła i pogrążył go w chaosie, dla którego wchodził w układy z demonami i ryzykował wieczne zepsucie przez piekielną skazę chaosu, wszystko to było w imię zemsty. Mistrz Chanter Alric nie rozpoznał van Horstmanna, gdy ten wchodził do kolegium, ani nawet wtedy, gdy wziął go pod swoje skrzydła jako ucznia. A teraz, gdy Egrimm van Horstmann patrzył w oczy swojego byłego mistrza, widział strach i panikę zdesperowanego człowieka, który zrobi wszystko, by przeżyć, i van Horstmann delektował się każdą sekundą tego stanu rzeczy. Van Horstmann przemówił do Alrica przez kryształowy panel, a twarz van Horstmanna odbijała się od każdej szyby, którą umieścił w sanktuarium. Egrimm van Horstmann wyjawił Alricowi, kim jest, a Alric załamał się szlochając, błagając o przebaczenie i zrzucając winę na żonę, mówiąc, że dół z wężami był jej dziełem.
Ale van Horstmann zignorował Alrica i kontynuował: wyjawił Alricowi, że jest teraz uwięziony w przestrzeni poza rzeczywistością. Czas nie płynie w tym pomieszczeniu, a Alric nie będzie się już starzał, nie będzie odczuwał głodu ani pragnienia, lecz spędzi wieczność, powoli popadając w obłęd wewnątrz sanktuarium. Van Horstmann ujawnił też drugi warunek tego piekła: kazał Morkulae wyhodować specjalny szczep Boskiej Zgnilizny tylko po to, by zainfekować Albredę; szczep ten zarówno gniótł jej wnętrze, jak i przedłużał jej naturalną długość życia, maksymalizując męki. Van Horstmann wydłubał też trzy oczy różnym czarodziejom i połączył je magicznie z panelami w sanktuarium. Jedno z nich zostało umieszczone na półce z widokiem na łóżko jego żony, jedno na najwyższej wieży w Altdorfie, z której roztaczał się widok na całe miasto, a jedno bezpośrednio nad wielkimi organami muzycznymi. Alric patrzył, jak jego żona cierpi, jak Altdorf wschodzi i zachodzi, jest palony i odbudowywany, a jego organy muzyczne powoli matowieją i rdzewieją bez jego udziału: Mistrz Chanter Alric patrzył, jak wszystko, do czego dążył, wszystko, co kochał, więdnie przez całą wieczność.
Z ostatnim okrzykiem czystej udręki ze strony Alrica, Egrimm van Horstmann zatrzasnął kryształ w swojej dłoni, przerywając jego połączenie i będąc ostatnią osobą, z którą Alric kiedykolwiek rozmawiał, van Horstmann przeszedł do następnej fazy swojego planu: istniał jeszcze jeden sekret Piramidy Światła, o którym nie wiedział nikt poza van Horstmannem. W czasach Magnusa Pobożnego samemu Altdorfowi zagrażał ogromny smok, dotknięty mocami Chaosu. Tym dwugłowym smokiem był Baudros, a sam Teclis walczył z bestią. Jednak nawet on, jeden z najpotężniejszych czarodziejów, nie był w stanie pokonać smoka Chaosu. Nie mając innego wyjścia, Teclis magicznie uwięził bestię w ziemi, a w końcu nad jej więzieniem zbudowano Kolegium Światła; największą obroną przed jej uwolnieniem było to, że jej położenie jest tajne i że żaden śmiertelnik nie wiedział o jej miejscu pobytu... żaden śmiertelnik, oprócz Egrimma van Horstmanna.
Egrimm van Horstmann przelał Mroczną Magię do ukrytego zamka skarbca i z dreszczem w ścianie pojawiła się tląca się dziura, w której coś się poruszyło, coś masywnego. Z ciemności wyłoniły się dwie wielkie głowy, obie zwieńczone kolcami i jasnymi, płonącymi oczami. Jedna głowa wyglądała brutalnie i miała ostre kły błyszczące z wielkiej podkostnej szczęki. Jedna głowa była cieńsza i miała przebiegłe oczy, które były ostre jak stal. Czarno-szary, pokryty łuskami smok Baudrosa wyszedł ze swego więzienia, rozpostarł poplamione skrzydła i zaczął wyć z rykiem czystej destrukcji i nienawiści. Egrimm van Horstmann nigdy nie zamierzał opuszczać Piramidy Światła na piechotę, a kiedy zawarł pakt z Tzeentchem, Bóg Magii powiedział mu, że jego droga ucieczki znajduje się właśnie w tym skarbcu. Egrimm van Horstmann stał teraz przed wcieloną śmiercią i wykrzyczał ponad wrzawę, że zawarł z Baudrosem ostatni pakt. Że jeśli sprowadzi van Horstmanna w bezpieczne miejsce, pomoże Baudrosowi zemścić się na Teclisie i najeść się elfim mięsem. W odpowiedzi sprytna głowa opuściła się na podłogę, a van Horstmann wspiął się na nią, znajdując oparcie w jej sękatych łuskach za głową, a następnie wspiął się na jej szyję jak jeździec na konia. Baudros zatrzepotał wielkimi skrzydłami i wzbił się w powietrze, pędząc ku sufitowi sklepienia.
Czarny ogień z jednej głowy i kwaśna żółć z drugiej buchnęły i przebiły się przez sufit, kierując się ku podłodze piramidy. Filary i pomieszczenia zostały natychmiast zmiażdżone, gdy ramie smoka chaosu poszybowało w górę, zabijając każdego, kto znalazł się na jego drodze. Wierzchołek piramidy wybuchł, gdy smoczy płomień przebił się przez szczyt, a smok poleciał w górę, aż pojawił się tuż nad kolegium i nad całym Altdorfem. Wielki cień został rzucony, gdy leciał na północ nad miastem, na północ nad Reik, i na północ w kierunku Norsca...
Jednak, o czym nie wiedział Egrimm van Horstmann, łowca czarownic, którego przebił wieloma szklanymi lancami, nie zginął od razu i nadal żył, podobnie jak Hiskernaath. W chwili, gdy van Horstmann uwalniał Baudrosa, mniejszy demon Tzeentcha, cały posiniaczony i zakrwawiony, schodził po schodach skarbca, aby wyszeptać jedno słowo do ucha łowcy czarownic tuż przed odesłaniem go do Królestwa Chaosu. To jedno słowo łowca powtórzył, słowo, które mógł usłyszeć tylko Baudros.
Powiedział: "Drzazga.
Marionetki[]
Egrimm van Horstmann poruszał się z niewiarygodną prędkością na szczycie Baudrosa, leciał nad ziemiami ludzi Sigmara, aż dotarł do Kislevu. Jednak gdy dotarli do Kraju Trolli, bardziej bestialska głowa Baudrosa odwróciła się w stronę van Horstmanna. Wyszczerzając kły, głowa rzuciła się na van Horstmanna, który szybko puścił się i zsunął po szyi smoka, chwytając się kolejnej łuski, zanim został całkowicie odrzucony. Bestialski łeb zatopił się w szyi mądrej głowy, a Baudros zaryczał w bok i zaczął opadać w dół, spadając z nieba z trzepoczącymi skrzydłami.
Egrimm van Horstmann obudził się, znajdując się na ziemi cudem bez obrażeń, na dźwięk trzasków i rozdzierania ciała. Van Horstmann zobaczył dwie głowy smoka, które walczyły ze sobą, a ta bestialska wzięła górę, powalając mądrzejszą głowę na ziemię. Van Horstmann krzyczał do smoka, że nadal jest zobowiązany do przestrzegania umowy, którą z nim zawarł, ale bestialska głowa tylko na niego spojrzała i odsłoniła rzędy swoich tytanicznych kłów. Bestialski łeb warknął, że van Horstmann zawarł umowę z Baudrosem, ale on był Drzazgą. Zanim smok został zepsuty przez Chaos, a jego głowa rozpadła się na dwie części, zanim był Baudrosem, był Drzazgą; potężnym smokiem, który był na skraju śmierci, który zawarł pakt z daemoniczną istotą, która z kolei przywdziała jego ciało i podporządkowała sobie ducha i wolę potężnego smoka. Ale słysząc jego imię, Splinterwing przypomniał sobie, kim jest. Przysiągł, że bogowie Chaosu zapłacą za zrobienie z niego tej ohydnej istoty, a zacznie od van Horstmanna.
Egrimm van Horstmann krzyknął, gdy ogarnął go czarny ogień. Jego skóra zwęgliła się, a on sam przewrócił się na warstwę popiołu...
Ale jakimś cudem wciąż żył, jego serce wciąż biło, a on sam wciąż widział smoka przed sobą. Wtedy sprytna głowa smoka wykorzystała rozproszenie uwagi i uderzyła bestialskiego, zatapiając kły w jego szyi, a bestialska głowa zaryczała, upadając na ziemię. Sprytna głowa odwróciła się do van Horstmanna i przemówiła do niego skrzeczącym głosem, który nie był jej własnym, lecz pochodził z bardziej odległej i potężnej mocy;
"To, co pozostało z Drzazgi, jest martwe. I tak samo będzie z tobą. Za kilka chwil twoje serce zatrzyma się i nie będzie już nic więcej. Ale jest nadzieja. Tzeentch przynosi nadzieję nawet tobie."
-Baudros.
Egrimm van Horstmann wiedział w tej chwili, że nie tylko on planował. Od samego początku ktoś knuł i manewrował z ukrycia. Egrimm van Horstmann był tylko marionetką, która tańczyła na sznurkach Wielkiego Lalkarza: Tzeentcha. Smok kontynuował;
"Służ Tzeentchowi, oddaj mu się, a będziesz żył. Albo umrzesz i czeka cię tylko zapomnienie. Zabiorę cię do kuźni w górach Norsca, gdzie kuźnia naszego boga stworzy zbroję, która cię utrzyma. W zamian Tzeentch otrzyma twoją duszę. Nie odmówisz, bo nie pozwolisz, by twój geniusz zgasł. I zawsze wiedziałeś, van Horstmann, że pewnego dnia oddasz Tzeentchowi to, co mu się należy."
-Baudros.
Egrimmowi van Horstmannowi ciało wokół twarzy zostało przywrócone tylko na tyle, by mógł mówić, i w tym momencie wyszeptał tylko dwa słowa;
"Jestem posłuszny..."
-Egrimm van Horstmann.
A w miejscu poza rzeczywistością, w miejscu poza zasięgiem czasu, dało się słyszeć szloch. Minęło milion lat, a może tylko dzień, a Mistrz Chanter Alric mógł tylko płakać. Widział, jak jego żona się rozpada. Czasem powoli, czasem tak szybko, że nie był w stanie nawet zarejestrować przerażenia, jakie ogarniało jego umysł. Widział Altdorf, przeżywający oblężenia i triumfy, rosnący, zmieniający się; miasto musiało go nienawidzić. Kim on był? Czy miał w ogóle jakieś imię? Czy to sanktuarium było wszystkim, co kiedykolwiek znał? I w końcu były organy, a wraz z upływem każdej epoki, gdy osiadała na nich drobina kurzu, gdy powoli rdzewiały i gniły, można było tylko odczuwać ból. Człowiek bez imienia płakał przez całą wieczność.
Władca Kliki (Cabal)[]
Trudno znaleźć wiarygodne informacje o Horstmannie po tym wydarzeniu w 2507 roku . Wiadomo, że stworzył on fortecę-cytadelę na Pustkowiach, na skraju Wrzeszczących Wzgórz. Do tych lśniących, srebrnych wież przywołał wiele zepsutych dusz - wiele z nich to właśnie ludzie z Kolegium, których jego machinacje tak zdeprawowały.
Od czasu swojej przemiany van Horstmann mieszka w Srebrnych Wieżach, swojej fortecy na Wrzeszczących Wzgórzach na Pustkowiach Chaosu. Jego celem jest wzniesienie się i zostanie Księciem Daemonów Tzeentcha. Po wyrządzeniu niewyobrażalnych szkód czarodziejom Imperium wierzy, że zasłużył na prawo do nieśmiertelności Daemona. Ale Tzeentch nie spełnił jeszcze jego życzenia, więc van Horstmann nadal zbiera informacje i spiskuje, mając nadzieję, że oko boga w końcu zwróci się na niego z aprobatą. W tym celu stara się przekształcić każdą instytucję nauczającą magii w nośnik nauk swojego mrocznego mistrza.
W tym celu założył Klikę, pierwotnie rekrutowaną z czarodziejów, których udało mu się skorumpować do Chaosu podczas pobytu w Kolegium Światła. Klika ma agentów w kilku kultach Chaosu poświęconych Tzeentchowi, w tym w Purpurowej Ręce i Kulcie Czerwonej Korony, aby kierować nimi zgodnie z planami van Horstmanna. Różne ekspedycje Kolegium Światła mające na celu odnalezienie serca Kliki i wysłanie jej mistrza zakończyły się niepowodzeniem.
Przy rzadkich okazjach van Horstmann wyrusza, by realizować swoje cele lub bronić swoich planów przed tymi, którzy chcieliby je podważyć. Czasami oznacza to wyjście na pole bitwy, ale gdy podróżuje incognito, rzuca potężne zaklęcia, aby ukryć swój prawdziwy wygląd. Plotki głoszą, że Klika stara się przewidzieć następną wielką inwazję i jej przywódcę, aby móc dodać swoją potęgę do sprawy kolejnego Everchosen w najlepszym możliwym momencie
W 2508 IC, Egrimm van Horstmann próbował połączyć czarodziejskie moce swojej wybranej kabały z bezbożną odpornością Trolli, ale eksperyment się nie powiódł. Egrimm został zmuszony do ucieczki ze swojej Cytadeli Czarnoksiężników, ponieważ nowo stworzona rasa Trolli, która wymiotuje czystą magią, wpadła w amok, pożerając wszystkich akolitów i praktykantów z wygłodniałym głodem.
Cechy charakterystyczne[]
"Jesteś obłąkany. Wiesz o tym, Egrimm van Horstmann."
-Skull of Katam.
Czy Egrimm van Horstmann jest obłąkany? Jeśli tak, to nie wykazuje żadnych zewnętrznych oznak kipiącego szaleństwa, które normalnie ogarnęłoby szaleńca wpadającego w maniakalny szał. Często jest spokojny, kontempluje, a kiedy nie rozmawia z jakimś jednorazowym pionkiem w swoich planach, najczęściej można go usłyszeć rozmawiającego ze swoim jedynym towarzyszem: Czaszką Katamu.
Szaleństwo Egrimma van Horstmanna polega na tym, że jest on pozbawiony współczucia, empatii, poczucia winy i jest niezwykle skłonny zrobić wszystko, co w jego mocy, by osiągnąć swój ostateczny cel. Trzeba mieć nie lada umysł, aby wyobrazić sobie schematy, w których każdy fragment pozornie niezwiązanych ze sobą wydarzeń jest misternie spleciony, aby zrealizować cel, który jest tylko częścią większej intrygi, który sam w sobie jest tylko małym fragmentem wielkiego zegarmistrzowskiego projektu niezrozumiale skomplikowanej orkiestry Zmian. Dlatego właśnie jest on tak hołubiony przez Boga Zmian. Mówi się, że spojrzenie na surową postać Tzeentcha doprowadza do szaleństwa, ale nie w przypadku van Horstmanna. Zanim zawarł pakt i spojrzał na swego boga, już zdążył doprowadzić się do obłędu.
Cierpliwy, czarujący i zwodniczy, Egrimm van Horstmann wydaje się pozbawiony jakichkolwiek emocji, gdy pogrąża się w swojej pracy. W istocie, jedynym momentem, w którym van Horstmann wydaje się odczuwać jakiekolwiek emocje, jest moment, w którym akcja zbliża się ku końcowi, a wtedy zazwyczaj tylko rozkoszuje się zmianą, jaką wywołała. Uważaj, jeśli kiedykolwiek spotkasz Egrimma van Horstmanna, bo może to nie być przypadek, lecz efekt jego pracy.
Van Horstmann cierpi na łagodny przypadek ophidiophobii (lęku przed wężami) z powodu traumy z dzieciństwa spowodowanej wrzuceniem do dołu z wężami
Motywacje []
van Horstmann chce zostać wyniesiony do Daemonhood. Po wyrządzeniu niewyobrażalnych szkód czarodziejom Imperium, uważa, że zasłużył na prawo do zostania Księciem Daemonów. Ale Tzeentch nie spełnił jeszcze jego życzenia, więc van Horstmann nadal zbiera wywiad i spiski, mając nadzieję, że oko boga w końcu w końcu zwróci się na niego z aprobatą. Van Horstmann dąży do dalszego obalenia i skorumpowania Kolegiów i wszystkie magiczne instytucje w Imperium. Nie udało mu się zapanować nad Zakonem Światła, więc chce kontrolować czarodziejów w całym kraju, wykorzystując Kabałę manipuluje nimi, składając im fałszywe obietnice. Za pośrednictwem tych kultystów, agentów i nieświadomych pionków, będzie dalej rozprzestrzenianie się Chaosu w Starym Świecie
Wyposażenie i umiejętności[]
"Zastanów się nad drogą, która cię tu zaprowadziła. Jakim byłbym daemonologiem, gdybym tak wcześnie pokazał swoją rękę, rzucając na ciebie zastępy demonów, gdy tylko wszedłeś przez drzwi? I jakim byłbyś łowcą czarownic, gdybyś sam nie przypuścił szturmu, by osobiście ustanowić prawo Sigmara? Każdy krok na tej drodze wyznaczyłem dla ciebie. Jesteś tu, bo ja cię tu sprowadziłem..."
-Egrimm van Horstmann, w kulminacyjnym momencie swojej przebiegłej intrygi, będąc konfrontowanym przez Łowcę Czarownic.
Faworyt Tzeentcha i mistrz daemonów, Egrimm van Horstmann jest zdecydowanie jednym z najpotężniejszych i najbardziej zdyscyplinowanych Mistrzów Chaosu, jacy kiedykolwiek stąpali po tym świecie. Potrafi władać jednocześnie wiatrami Hysha i o wiele mroczniejszą sztuką, a w tajemnicy przed młodymi magami zgłębia tajniki daemonologii. Jego zdolności magiczne wzrosły dziesięciokrotnie, gdy całkowicie oddał się Tzeentchowi. Mistrzowsko zawiera pakty z demonami i knuje zawiłe intrygi, a jego sztuczki i podstępy są równie zabójcze, co magiczne bełty czy demoniczne płomienie, które potrafi wyczarować.
Egrimm van Horstmann jest faworyzowany przez Tzeentcha i często korzysta z paktów, które zawarł z demonami. Mówi się, że patrząc na nagie ciało van Horstmanna można popaść w obłęd, gdyż w jego ciele wypalony jest niekończący się tekst niespokojnych umów, które nienaturalnie wirują, spiralizują się i przemieszczają, jeśli patrzy się na nie zbyt długo. Takie kontrakty związały z nim równą liczbę niezliczonych daemonów, nie ograniczając się tylko do tych z Tzeentcha.
- Czaszka Katama - Duch dawno zmarłego Daemonologa Katama podobno nadal przebywa w jego czaszce i będzie szeptał sekrety czarów temu, kto ją posiądzie, tylko po to, by jego umysł został całkowicie zniszczony przez przerażające objawienia chaosu. To właśnie Czaszka Katama wyszeptała van Horstmanowi tajemnicę bezpośredniego kontaktu z Tzeentchem, ale nie wiadomo, jakie korzyści przyniosło to Katamowi
- Speculum van Horstmanna - Małe magiczne lustro zdolne do przełączania zdolności bojowych z noszącym i atakującym.
- Baudros - Baudros to dwugłowy Smok Chaosu, który często służy Egrimmowi van Horstmannowi jako latający rumak do walki. Jedna głowa jest bestialska, z podciętą szczęką, a druga sprytna, z bystrymi oczami i chudą klatką. Niewiele może się równać z dzikością tej czarno-szarej, pokrytej łuskami abominacji, a gdy jedna głowa zieje czarnym ogniem, a druga bucha kwaśną żółcią, niewiele jest w stanie uciec...
- Zbroja Chaosu - Jak wszyscy Mistrzowie Chaosu i Władcy Chaosu, van Hostmann jest od stóp do głów otoczony zbroją Chaosu. Ta potężna, magiczna zbroja płytowa została wykuta dla van Hostmanna w Norsce.
Konflikt w kanonie[]
Data ujawnienia van Horstmanna jako wyznawcy Chaosu jest sporna. Warhammer Armies: Warriors of Chaos (7th Edition) i Warhammer Armies: Warriors of Chaos (8th Edition) podają datę 2457 IC, podczas gdy Warhammer Fantasy Roleplay 4th Edition: Altdorf: Crown of the Empire i Warhammer Fantasy Roleplay 4th Edition: Winds of Magic podają datę 2507 IC.
Powieść Van Horstmann nie podaje żadnych dat, ale umieszcza działalność Van Horstmanna za panowania cesarza Eckhardta III ze Stirlandu, który nie mógł rządzić w żadnym z tych okresów, ponieważ ród Holswig-Schliestein rządzi Imperium od 2429 IC.
Według Realms of Sorcery, Liber Chaotica i Champions of Chaos, van Horstmann został pokonany przez Wielkiego Teogonistę Volkmara Ponurego, gdy odkryto, że jest sługą Tzeentcha. Ponieważ Volkmar został Wielkim Teogonistą dopiero w 2512 IC, nie jest to możliwe. Van Horstmann i Warhammer Fantasy Roleplay 4th Edition: Winds of Magic podają, że Volkmar został skonfrontowany z Zakonem Srebrnego Młota i Magistrem Verspasianem Kantem.
Według Liber Chaotica, smokiem uwolnionym przez van Horstmanna był Galrauch, który później związał smoka Chaosu o imieniu Baudros, podczas gdy wszyscy inni zgadzają się, że smok uwięziony pod Kolegium Światła przez cały czas nazywał się Baudros.
Według Liber Chaotica, mistrzem van Horstmanna był Elrisse, podczas gdy wszystkie inne źródła zgadzają się, że jego nauczycielem był Alric.
Źródła[]
- Realm of Sorcery (2 edycja Fantasy Roleplay)
- Van Horstman (powieść) autorstwa Bena Countera
- Warhammer Fantasy Roleplay 4th Edition: Winds of Magic (RPG)