Warhammer Wiki
Warhammer Wiki
Advertisement

UWAGA ARTYKUŁ ZDRADZA ZAWIŁOŚCI FABULARNE Z SERII "PRZYGODY FELIXA I GOTREKA".

CZARNA BIBLIOTEKA CZEKA NA CIEBIE.

Ddd

Felix Jaeger - człowiek, syn kupca z Altdorfu, a także towarzysz i spamiętywacz słynnego Zabójcy Gotreka Gurnissona. Poeta i uzdolniony szermierz.

Historia[]

Wstęp[]

Felix Jeager pochodził z bogatej kupieckiej rodziny. Jako syn wpływowego kupca prowadził beztroskie i rozrywkowe życie. Studiował na Uniwersytecie w Altdorfie by w przyszłości stać się poetą. Był też niezgorszym szermierzem i uwielbiał się pojedynkować.

Drogi jego i Zabójcy skrzyżowały się po serii niefortunnych zdarzeń. Podczas jednego z pojedynków przypadkowo doprowadził do śmierci jednego ze studentów. Konsekwencją tego było wydalenie z uczeni i wydziedziczenie przez ojca.

Następnym wybrykiem Felixa był udział w proteście przeciwko podatku od okien. Do rozgonienia tłumu władze wysłały osobistą straż Imperatora Gwardię Reiklandu. Pokojowy protest zamienił się w regularne zamieszki. Felix omyłkowo został wzięty za jednego z demagogów podburzających tłum. Jednak nagłe pojawienie się masywnego krasnoluda uratowało Felixa przed szarżą gwardzistów.

Tego samego wieczora w przypływie euforii i sporej ilości alkoholu Felix złożył Gotrekowi przysięgę krwi. Przysięga zobowiązywała go do podążania za Zabójcą aż do jego śmierci i spisania jego czynów, by świat zapamiętał jego zasługi. Tak rozpoczęła się ich wspólna podróż...

Zabójca Trolli[]

W czasie zamieszek w stolicy Imperium, Altdorfie, Felix Jaegar był poszukiwany jako główny inicjator niesławnych zamieszek związanych z podatkiem od okien, wraz ze swoim nowym towarzyszem Gotrekiem, który również był poszukiwany za zabicie kilku rycerzy Reiksguardu w czasie chaosu. Chcąc uniknąć niewoli i możliwej egzekucji przez siły Imperatora, duet uciekł na południe dyliżansem przez las. Podczas ucieczki, Gotrek wdał się w kłótnię z woźnicą na temat tego, że nie był w środku dyliżansu. Kłótnia w końcu przerodziła się w bójkę, a Gotrek i Feliks zostali niechcący wrzuceni do Reikwaldu w noc wigilii Geheismnisacht, kiedy to księżyc Morrslieb był największy i najjaśniejszy w roku.

Bez żadnego transportu, obaj bohaterowie szli pieszo wzdłuż drogi, mając nadzieję na znalezienie gospody w dalszej części ścieżki. Gotrek nie był zadowolony z tego, jak potraktowali go woźnice, i po drodze narzekał i przeklinał. Feliks sam nie czuł się zbyt dobrze, bo był chory, prawdopodobnie na gorączkę, którą złapał przed zamieszkami. W miarę jak podróżowali, w Gotreku narastała żądza krwi i żądał, by pradawne zło nocy dało mu bohatera godnego jego topora. Jakby w odpowiedzi od pradawnych mocy, daleko, daleko w oddali, wielki, czarny jak smoła dyliżans przejechał obok duetu, prawie tratując ich w swoim biegu. Na szczęście Feliks wyskoczył z jego drogi na stertę liści i krzewów, zanim go dosięgnął, podczas gdy Gotrek stał wyzywająco na jego drodze. Po odzyskaniu przytomności, Gotrek nadal żył, był podekscytowany i wściekły, i rozkazał Feliksowi iść za nim do powozu. Feliks niechętnie poszedł za nim. Gdy podążali drogą Bogenhafen, znaleźli się na progu małej przydrożnej gospody, znanej jako Gospoda Pod Stojącymi Kamieniami. Początkowo karczma wyglądała na opuszczoną, nie paliło się w niej ani jedno światło, nie było też słychać żadnych dźwięków poza kilkoma kucykami w stajni. Feliks przekonywał Gotreka, żeby przynajmniej został na noc, zanim ruszą za powozem, ale dopiero wzmianka o piwie przekonała Gotreka. Drzwi do gospody były zabite deskami i zamknięte na klucz, i choć Feliks próbował przekonać mieszkańców, by ich wpuścili, dopiero topór Gotreka przekonał ich, by otworzyli drzwi, póki jeszcze były nienaruszone. Po wejściu, Feliks przeprosił mieszkańców za nieuprzejmość Gotreka, a następnie usiadł przy stole w głównej sali.

Tam Feliksowi udało się uzyskać kilka informacji na temat czarnego jak smoła powozu, widzianego wcześniej zarówno przez rodzinę karczmarza, jak i kilku zwykłych ludzi obecnych w gospodzie. Opowiedzieli mu o mrocznych rytuałach, które widziano w nocy i o tym, jak poprzedniego wieczoru zaginął syn samego karczmarza. Po wypiciu całej porcji Gotrek nabrał wigoru, podekscytowany perspektywą walki i tym, że może wreszcie odnajdzie swoją zgubę. Wraz z Feliksem, Gotrek ruszył na szlak wzdłuż drogi, chętny do znalezienia wroga. W głębi lasu Reikwald, duet skradał się przez zarośla, milczący i spięty. Gotrek był w tej chwili szczególnie gadatliwy. Przez jakiś czas para wymieniała słowa, aż w końcu Feliks przerwał napięcie, zadając Gotrekowi bardzo wymagające pytanie. Co takiego zrobił Gotrek, że doprowadził go do takiego stanu?

Pytanie to wstrząsnęło Gotrkiem; jego mięśnie naprężyły się, jakby powstrzymując wściekłość. Gotrek odpowiedział, że zabiłby każdego innego człowieka, gdyby ten zadał mu to pytanie, ale ze względu na młodość i niewiedzę Feliksa oraz łączącą ich więź przyjaźni, oszczędziłby mu makabrycznej śmierci. Przez kilka chwil zrobiło się cicho i spokojnie, aż w końcu duet usłyszał maniakalny śmiech dochodzący z głębi lasu. Tam mutant szedł idiotycznie w stronę Feliksa i był gotów rzucić się na sparaliżowanego poetę. Gotrek był jednak szybki i odciął głowę obrzydliwca, zanim ten zdążył skoczyć na Feliksa. Następnie obaj usłyszeli odległe śpiewy w ciemności i podążyli za dziwnym dźwiękiem do jego źródła. Tam ujrzeli niepokojący widok - mroczny rytuał, podczas którego wiele mutantów wszelkiego rodzaju wiło się w nadmiarze, wychwalając słowa Slaanesha. Felix patrzył z przerażeniem na bębniarzy z kozimi głowami, kobziarzy z psimi głowami, zmutowanych mężczyzn i kobiety biorących udział w ceremonii i wreszcie na to, czego szukali: czarną karocę. Drzwi otworzyły się, a z wnętrza wyłonili się mężczyzna i kobieta niosący dziecko. Bębny zwiększały tempo, aż w końcu mężczyzna położył dziecko na ołtarzu. Ich tancerki zaczęły tańczyć, a ubrany mężczyzna wyciągnął nóż i trzymał go wysoko, podczas gdy nad młodą ofiarą pojawiła się mgła eldryckiej energii. Feliks nie wytrzymał i razem z Gotrekiem zaatakował kultystę.

Pomiędzy dwoma bohaterami i ich mrocznymi przeciwnikami wywiązała się wielka bitwa, w której Gotrek wyrżnął potężnym toporem pokaźną liczbę trupów, podczas gdy Feliks zdołał utrzymać się na nogach. Jednak liczba kultystów była przytłaczająca i Gotrek został w końcu pokonany przez falę ciał. Mając nadzieję na dokończenie rytuału, przywódca kultystów ponownie uniósł wysoko nóż, a mgła zaczęła przybierać kształt monstrualnego demona. Felix w desperacji pomodlił się do Sigmara i rzucił sztyletem w kultystę, mając nadzieję, że uda mu się przerwać rytuał, zanim będzie za późno. W końcu ostrze trafiło w gardło przywódcy kultu, a wraz z przedwczesną śmiercią swojego pana, mutanty uciekły w popłochu. Ciało Gotreka wyłoniło się z morza mutantów i rozpoczęło masakrę o makabrycznych rozmiarach, a odwaga mutantów została ostatecznie złamana. Po bitwie Gotrek uratował żyjące jeszcze niemowlę, podczas gdy Felix zdemaskował przywódców kultystów. Pod maskami twarz syna karczmarza wpatrywała się w ciemny księżyc, a obok niego jego przyszła narzeczona, która ze smutnym westchnieniem powiedziała do Gotreka:

"Chyba nie wrócimy już do karczmy".

Niemowlę znaleziono dzień później na progu świątyni Shallya, na szyi niemowlęcia naszyjnik z młotkiem, obok niego worek złota, a zawinięte w czerwony sudecki płaszcz; płaszcz Feliksa. Obaj już nigdy nie wrócili do gospody.

Podróż do Karak Osiem Szczytów[]

   "Być może było to typowe dla mojego towarzysza, że dla tak niewielkiej prowokacji był gotów zaryzykować życie i zdrowie w najdzikszych i najbardziej jałowych miejscach, jakie można sobie wyobrazić. A może było to typowe dla wpływu "gorączki złota" na wszystkich jego ludzi. Jak się później przekonałem, przynęta tego błyszczącego metalu miała przerażającą i potężną moc nad umysłami całej tej starożytnej rasy. W każdym razie, decyzja o podróży poza najbardziej wysunięte na południe granice Imperium była brzemienna w skutkach i doprowadziła do przygód, których straszliwe konsekwencje wciąż mnie prześladują..."

       - "My Travels with Gotrek", Vol.II, autorstwa Herr Felix Jaegar (Altdorf Press, 2505)

Gotrek i Feliks i ich wędrówka przez Księstwa Graniczne.

Po straszliwych przeżyciach, jakie spotkały ich w wigilię Geheimnisnacht, dwaj wojownicy udali się dalej na południe, w nadziei dotarcia do zaginionej twierdzy Karak Eight Peaks. Po uzyskaniu informacji od starego krasnoludzkiego poszukiwacza imieniem Faragrim, pracującego w tawernie, Gotrek chciał samemu zdobyć zaginiony skarbiec Ośmiu Szczytów, a także miał nadzieję na walkę z potężnym trollem Chaosu, który rzekomo go strzegł, zapewniając mu upragnioną zgubę. Obaj udali się w kierunku południowej granicy Imperium, przechodząc przez legendarną Przełęcz Czarnego Ognia, aby dostać się na drugą stronę Gór Czarnych. Zanim ruszyli dalej, zatrzymali się w lokalnym punkcie handlowym w południowej części Gór Krańca Świata. Po dotarciu na miejsce, Gotrek musiał zająć się pewnymi sprawami, zostawiając młodego Feliksa samego w miejscowej tawernie. Już kilka chwil po wyjściu Gotreka, młody Feliks wdał się w bójkę z trzema traperami o dziewczynę. Feliks, choć dobrze zbudowany, wysportowany i wysoki, nie mógł się równać z tymi trzema krzepkimi mężczyznami i tylko interwencja Gotreka powstrzymała ich przed okaleczeniem Feliksa.

Po tej bójce Feliks poczuł się odpowiedzialny za opiekę nad dziewczyną. Dziewczyna nazywała się Kristan, była panną i mieszkanką dużej karawany zmierzającej na wschód, w kierunku nieodkrytych ziem w pobliżu rzeki Thunder. Z tą informacją Feliks uznał, że rozsądnie będzie dołączyć do podróżnych, którzy zapewnią mu zarówno bezpieczeństwo, jak i transport podczas podróży do Ośmiu Szczytów. Feliksowi, choć pijanemu, udało się przekonać upartego Gotreka, aby zgodził się na ten plan, ale tylko pod warunkiem, że nikomu nie powiedzą o swojej wyprawie, więc wzmianka o złocie i darmowej przejażdżce przekonała pogromcę. Feliks poszukał więc dla pary zatrudnienia jako najemników u barona, do którego należała karawana. Baron, były szlachcic Imperium, nie mógł nie skorzystać z usług pogromcy i zatrudnił ich za kilka błyszczących złotych monet.

Ich podróż wiodła przez wiele surowych i nieokiełznanych pustkowi, pełnych niebezpieczeństw i podłych stworzeń zamieszkujących granice Książąt Granicznych, ale znaleźli też wiele naturalnego piękna. Feliks miał czas, aby przyjrzeć się tej nowej granicy, porośniętym drzewami wzgórzom ciągnącym się aż po horyzont, a za nimi masywnym i imponującym Górom Krańca Świata, królestwu krasnoludów, wznoszącym się niczym gigant w oddali, podczas gdy wielka i potężna Rzeka Grzmotu płynęła ciężko u ich boku. Tam i z powrotem Feliks dostrzegł kilka otoczonych murami miasteczek, a tuż za nimi, na południu, zobaczył kolejne pasmo wzgórz, wszystkie ponure i jałowe. W umyśle Feliksa pojawiło się uczucie niepokoju. Karawana spotkała się z kilkoma atakami zielonoskórych jeźdźców wilków na szlaku, ale waleczność Gotreka w walce zdołała powstrzymać zieloną falę przed nadejściem w większej liczbie. Ataki te jednak poważnie raniły wielu żołnierzy karawany, więc baron w końcu zdecydował się pomaszerować do jednego z okolicznych, otoczonych murami miast i uczynił Feliksa swoim heroldem, starając się uzyskać pomoc od mieszkańców miasta.

Nawet po wysłuchaniu mądrych słów Feliksa, wódz wioski nie chciał ryzykować, że jego miasto zostanie opanowane przez małą armię barona, więc odmówił im wstępu. Wódz powiedział jednak Feliksowi o kilku nieodebranych ziemiach na południe od Thunder River, które baron mógłby zająć, ale ostrzegł go poważnie przed szlakiem prowadzącym na południe i błagał barona, aby w żadnym wypadku nie przekraczał wzgórz Geistenmund, lecz podążał doliną wzdłuż samej rzeki Thunder. Feliks przekazał odpowiedź wodza, ale wbrew radom swojego górskiego przewodnika, baron uznał, że lepiej będzie przejść przez wzgórza, obawiając się, że jeźdźcy wilków liczniej pojawią się w pobliżu rzeki.

Po dłuższej wędrówce po wzgórzach, karawana zatrzymała się na noc. Feliks i Kristen rozmawiali przez większą część podróży i w końcu Feliks zapałał głębokim uczuciem do młodej dziewczyny. W nocy, gdy szli razem nad rzekę, w świetle księżyca, pocałowali się. Feliks wrócił później do karawany i uciął sobie drzemkę, a Gotrek objął pierwszą wartę. Choć z początku było cicho i ponuro, Feliksowi śniły się szkieletowe istoty, a gdy się obudził, sny o przerażeniu zdawały się ożywać, gdyż horda nieumarłych wojowników wpadła w zasadzkę na śpiącą karawanę. Okrzyk bojowy Gotreka odbił się echem w nocy, a wokół karawany rozległa się kakofonia okrzyków i trzasków. Feliks rzucił się w kierunku Kristen i ochronił ją przed strasznymi wrogami.

Szalona bitwa trwała przez większą część nocy, aż w końcu nieumarła horda została zapędzona z powrotem do swoich grobów. Ci, którzy pozostali przy życiu, spalili tych martwych w wielkich stosach pogrzebowych, aby nie zobaczyć, jak ich bliscy zmartwychwstają. Będąc tam, Gotrek sprawdził runy wokół wejścia do grobowego katakumby. Z dzikim uśmiechem Gotrek powiedział Feliksowi, że ktoś w obozie to zrobił. W trakcie podróży karawana znalazła w końcu ziemie nadające się do uprawy i stary fort, w którym mogła się osiedlić. To właśnie tam Gotrek uznał, że należy wyruszyć w drogę do Eight Peaks. Ale Feliks odkrył, że kocha Kristen, co było uczuciem, którego nigdy nie spodziewał się zaznać. Tak więc Feliks wspiął się na wieżę fortu i tam zobaczył Gotreka. Tam Feliks rozmawiał z nim o swoim związku z Kristen, o osiedleniu się i założeniu rodziny w nowej krainie, a każde słowo było jak ukłucie zdrady w sumieniu Feliksa. Gotrek nic nie mówił, gdy mówił. Czując się winnym, Feliks czuł się w obowiązku powiedzieć jeszcze jedno miłe słowo komplementu i podziękowania za czyny, które Gotrek zrobił dla niego w przeszłości... gdy nagle Gotrek dostrzegł coś w oddali. Przepełniony przerażeniem Feliks zdał sobie sprawę, że była to potężna horda wilczych jeźdźców goblinów, która zjeżdżała z zalesionych wzgórz. Wokół fortu wszyscy chwycili za broń i dzielnie walczyli z tym krwiożerczym wrogiem. Felix ruszył za Kristen, aby ją chronić, podczas gdy Gotrek przysiągł utrzymać mury tak długo, jak tylko będzie mógł.

Gdy wszedł do twierdzy w poszukiwaniu swojej ukochanej, zastał tam tylko zakrwawione ciała dwóch kobiet. Ze łzami w oczach podszedł do jednej z nich i stwierdził, że jedną z nich jest Kristen. Przed śmiercią Kristen wypowiedziała kilka serdecznych słów tęsknoty i miłości, po czym odeszła w objęcia Morra, pozostawiając Feliksa samego i ze złamanym sercem. Pełen gniewu szukał mordercy, który to zrobił, ale okazało się, że w zamku był tylko młody szlachcic Mannfred, kuzyn barona. Szlachcic uśmiechnął się szatańsko do Feliksa i wyjaśnił mu cały swój plan od początku, jak stał się agentem ciemnych mocy i dążył do zakończenia rodu Von Diehl, oraz że wszystkie wypadki, które spotkały karawanę, były jego sprawką. Napędzani maniakalnym gniewem z powodu tej rewelacji, obaj walczyli, ostrząc się i ścierając. Stało się jednak jasne, że Feliks powoli przegrywa i Mannfred z uśmiechem powiedział: "Żegnaj, Herr Felix". Ale zbytnia pewność siebie Mannfreda okazała się jego zgubą, bo Feliksowi udało się nadepnąć na stopę Mannfreda, potrącając go, a zdradziecki szlachcic upadł na miecz Feliksa.

Feliks nie czuł nic po tej chwili, żadnego uczucia, żadnej emocji. Jedynie twarz Kristen wciąż przychodziła mu do głowy, i swobodnym krokiem wyszedł na zimne, nocne powietrze, Feliks obejmował swoją śmierć z rąk zielonoskórych. Jednak los po raz kolejny mu tego odmówił, gdyż wszystko co Feliks znalazł to porozrzucane wszędzie ciała, zarówno ludzi jak i zielonoskórych. Jedyne, co się ruszało, to Gotrek, stojący w centrum rozbitej bramy, zakrwawiony i z bliznami, bez jednego oka.

Feliks patrzył, jak ci nieliczni, którzy przeżyli bitwę, schronili się następnego dnia w innych miastach okolicznych ziem, i obejrzał wielkie groby, w jednym z nich pochowano jego przyszłość z Kristen. Przed odejściem Feliks pożegnał się długo i smutno z Gotrekiem. Gotrek potarł swoją nową opaskę na oku i powiedział Feliksowi, że w tych górach są jeszcze trolle i że on zamierza je dopaść. Przed jego odejściem, gdy Feliks się odezwał, jego głos był płaski i pozbawiony emocji.

"Chodźmy po nich."

Gotrek i Feliks spojrzeli na siebie ze wzajemnym zrozumieniem. Gotrek uśmiechnął się i powiedział po prostu: "Jeszcze zrobimy z ciebie pogromcę, człowieku".

Mrok pod światem[]

   "Po tragicznych wydarzeniach w Forcie von Diehl, z ciężkimi sercami wyruszyliśmy w stronę gór i Karak Osiem Szczytów. To była długa i ciężka podróż, której nie ułatwiała dzikość kraju, przez który przeszliśmy. Głód, trudy i ciągłe zagrożenie ze strony grasujących zielonoskórych niewiele poprawiły mój stan ducha, a być może byłem szczególnie podatny, gdy po raz pierwszy spojrzałem na gasnącą wspaniałość tego starożytnego, zrujnowanego miasta krasnoludów, zagubionego pośród tych odległych szczytów przez te wszystkie wieki. W każdym razie przypominam sobie, że miałem straszne poczucie niepokoju co do tego, co tam zastaniemy i jak to zwykle bywało, moje obawy okazały się uzasadnione..."

       - "My Travels with Gotrek, Vol.II", autorstwa Herr Felix Jaegar (Altdorf Press 2505)

Gotrek i Feliks, i ich zejście do zaginionej ładowni Karak Osiem Szczytów.

Mając za sobą wspomnienia z fortu, duet wyruszył w drogę ku Ośmiu Szczytom. Feliks czuł się pusty po śmierci Kristen, jakby w jego sercu otworzyła się pustka. Ale zagłada, która płonęła w sercu Gotreka, była o wiele większa i młody Feliks z trudem maszerował z nim w góry. Podczas wędrówki do Ośmiu Szczytów natknęli się na kilka orkowych band wojennych, które plądrowały okolice zaginionego gospodarstwa. Podczas ostatniej wędrówki w górę górskich przełęczy usłyszeli gromkie walki dochodzące z oddali. Felix wytężył słuch, ale zmysły Gotreka były o wiele bardziej wyostrzone niż ludzkie i pobiegł ochoczo w kierunku odgłosów bitwy. Gotrek z łatwością wspinał się po stromych zboczach lasu, podczas gdy Feliks pozostawał daleko w tyle, gdyż jego stopy nie były tak pewne jak krasnoluda. Kiedy Feliks w końcu dotarł na szczyt wzgórza, ujrzał przed sobą bitwę pomiędzy dwoma starożytnymi wrogami. Wokół wartko płynącej rzeki, która prowadziła do ładowni, zebrał się krąg uzbrojonych żołnierzy Imperium, walczących desperacko z orkową bandą wojowników. Mając przewagę liczebną 5 do 1 i tracąc już połowę swoich sił, żołnierze byli gotowi na rzeź.

Gotrek był jednak wściekły na myśl, że zielonoskórzy ośmielili się zbezcześcić drogę do Karak Osiem Szczytów i z wściekłym wzrokiem rzucił się na orkową flankę. Feliks był bardziej chwiejny, wciąż niepewnie stąpał po nierównym terenie, biegnąc i zsuwając się po zboczu wzgórza. Topór Gotreka z każdym zamachem zbierał obfite żniwo wśród zielonoskórych wojowników, ale szkody zostały już wyrządzone i tylko trzech żołnierzy wciąż walczyło w zasadzce. Feliks wkroczył do walki i zdołał zabić jednego z orkowych wojowników, jednocześnie siłując się z innym, próbując go utopić i zrzucić z gzymsu. Jednak dzięki łasce Sigmara, Feliksowi udało się przeżyć i przegrupował się z grupą imperialnych żołnierzy. Domniemany przywódca, opancerzony rycerz imieniem Aldred, wyjaśnił duetowi ich sytuację i to, że sami chcą udać się do ładowni w poszukiwaniu zaginionego artefaktu ich zakonu. Obok niego stał imperialny czarodziej Johann, niosący ze sobą kilka zwojów magii, a także odziany w futro bretoński góral Jules, przewodnik grupy. Choć Gotrek początkowo nie chciał się zgodzić, Feliks uznał, że dobrze byłoby towarzyszyć tym potężnym wojownikom, gdy zmierzali do bram ładowni.

Grupa ruszyła drogą prowadzącą do doliny, otoczonej ośmioma potężnymi szczytami, które otaczały małe kamienne miasto w dnie doliny. Wchodząc do doliny, Gotrek wspominał dawne czasy swojego ludu, złoty wiek tego niegdyś potężnego gospodarstwa. Jednak jego opowieść stała się opowieścią o nieszczęściu, gdy opowiadał o wielkich rzeczach pod światem, które zniszczyły gospodarstwo, o potworach z głębin ciemności. Opowieści Gotreka sprawiły, że grupa zaczęła bać się niebezpieczeństw, które czyhają na nich poza bramą ładowni.

Grupa dotarła do wrót ładowni tuż przed zmierzchem, gdzie mały garnizon krasnoludzkich wojowników zaprowadził ich do księcia Belegara Ironhammera, ostatniego potomka królewskiej linii krwi tej zaginionej ładowni. Tam grupa przedstawiła księciu swoje błagania o wejście do świętej ładowni, na co książę zezwolił, mając nadzieję, że grupa będzie w stanie zniszczyć ciemność, która czeka na nich poniżej. Gdy zapadł zmrok, grupa odpoczywała w swoich łóżkach, przygotowując się do jutrzejszej podróży, kiedy to odwiedził ich najdziwniejszy gość tej nocy. Magda Freydotter, mistrzyni Karak Eight Peaks i nosicielka Księgi Pamięci, przybyła, ostrzegając przed niebezpieczeństwami, z jakimi Gotrek będzie musiał się zmierzyć w głębinach, a także przed duchami przodków, które nawiedzają tunele. Gotrek, po raz pierwszy w życiu, zbladł, jakby ogarnięty strachem przed perspektywą spotkania z takimi duchami przeszłości. Wiedział jednak, że jego zguba jest tuż przed nim, i nie chciał się poddać.

Następnego dnia, grupa wyruszyła do tuneli poniżej, przez duże schody, które prowadziły setki stóp poniżej ładowni miasta. W trakcie schodzenia natrafili na duży korytarz, który prowadził głębiej w sieci tuneli, które odgałęziały się od korytarzy głównej ładowni, wspomagane przez kamienie jarzeniowe wyryte na suficie. Ich podróż zaprowadziła ich do tuneli, które kryły w sobie wiele niebezpieczeństw, a podczas jednej z bitew grupa znalazła się w samym środku dwóch band wojowników zielonoskórych toczących wojnę terytorialną. Tylko instynkt Gotreka uratował grupę przed całkowitym zniszczeniem. Po wielogodzinnej wędrówce grupa zrobiła sobie małą przerwę w jednym z zagubionych korytarzy, posilając się i odpoczywając przed czekającymi ich bitwami. Gotrek stał na warcie, ale nie zdawał sobie sprawy z grozy, jaka czeka go w ciemności. Zawodzenie odbiło się echem w tunelach, alarmując wszystkich członków grupy stojących na straży. Niezwykła zielonkawa poświata spowiła twarz pogromcy, który stanął twarzą w twarz z duchem starożytnych krasnoludów z przeszłości. Duch błagał Gotreka o litość i pomoc, ale Gotrek, zbyt zmrożony strachem, nie odpowiedział. Duch rozpadł się wkrótce potem, a w tunelu znów zrobiło się cicho.

W końcu, po wielu godzinach marszu, grupa dotarła do skarbca, w którym leżała zguba Gotreka i artefakt Aldreda. Zdziwiło ich jednak, że drzwi były otwarte, a potężny skarbiec w środku nie był strzeżony. Gotrek zastanawiał się nad tym, ale odkrycie to było jak ukłucie zdrady i wściekłości na jego ustach, gdy przekazał pozostałym, że to Faragrim otworzył drzwi, wiedząc o ciemności, która może się przez nie przedostać. Aldred nie zniechęcił się i popędził w stronę stosu skarbów, by znaleźć leżący na nim starożytny miecz o smoczej rękojeści. Aldred trzymał miecz wysoko, chwaląc Sigmara za jego wybawienie. Nagle, bez jego wiedzy, zza pleców szlachetnego rycerza wyłoniło się potężne monstrum i potężnym zamachem swych twardych jak żelazo pazurów oderwało rycerzowi głowę. Nie był to zwykły troll, lecz troll zmutowany przez siły Chaosu, rogaty i zdeformowany, z trzecim ramieniem i dziecięcą twarzą. Źródło tego zepsucia tkwiło w wielkim naszyjniku z kamieniami spaczenia na szyi stwora. Gotrek rzucił się na stwora z wysoko uniesioną bronią i maniakalnie rąbał go swoim runowym toporem. Pozostali jednak wciąż byli przerażeni i nie wydawali się zbyt chętni do walki.

Topór Gotreka rąbał i ciął, ale nienaturalna regeneracja stwora czyniła jego ataki bezużytecznymi. Gotrek potężnym zamachem topora pozbawił trolla całego ramienia o dziecięcej twarzy. Odłamek spadł na podłogę przed Feliksem, a Feliks w reakcji na to zaczął go szaleńczo rąbać. Ale to coś nie chciało umrzeć i dopiero kiedy Johann nadleciał z kulą ognia w ręku, przestało się w końcu ruszać i spłonęło na popiół. Jules natomiast, oszalały ze strachu, niespodziewanie rzucił się na trolla od tyłu i raz po raz rąbał w jego ciało. Ale nawet przy tym wysiłku, Bretończyk został odepchnięty jak natrętna mucha, jego ciało rozbiło się o ścianę, a krew rozbryzgnęła się na zimnym, twardym kamieniu. Wyczuwając nowe zagrożenie ze strony czarodzieja, troll złapał maga za ramię. Johann krzyknął z przerażenia i zionął ogniem w twarz trolla w nadziei, że się uwolni, ale to tylko zapewniło mu zgubę, gdyż kleszcze zamknęły się w reakcji na ból. Troll ponownie stanął naprzeciwko Gotreka i obaj walczyli z daemońską zaciekłością.  

Feliks spojrzał na ciała pozostałych i ogarnął go strach. Gotrek nie będzie w stanie tego utrzymać, a kiedy on zginie, zginie również Feliks. Podczas gdy Feliks gorączkowo szukał innego sposobu na wygranie bitwy, przypomniał sobie Johanna i jego dziecięce ramię; ogień mógł je zabić. Wyciągnął z plecaka kilka fiolek z olejem i powiedział Gotrekowi, żeby się tym zajął. Po zajęciu pozycji, Feliks rzucił fiolki na grzbiet bestii, chwycił swoją latarnię i ponownie rzucił ją na trolla. Bestia zawyła z bólu, ogarnął ją ogień i zginęła na miejscu.

W pomieszczeniu zapanowała cisza, w komnacie pozostali tylko oni dwaj. Feliks myślał, że najgorsze już za nim i że może rzeczywiście przeżyje podróż, gdy w oddali rozległ się dźwięk klaksonu i pojawiła się cała horda goblinów, która podążyła za grupą po ich wcześniejszym spotkaniu w tunelach. Mając przewagę liczebną i będąc wyczerpanym walką z trollem, duet wiedział, że tak to się skończy. Feliks nie czuł już strachu, perspektywa śmierci przytłumiła takie drobne uczucia. Swobodnie podszedł i wyciągnął święty miecz z pochwy, przy czym rozbrzmiała muzyczna melodia. Gotrek spojrzał na Feliksa i uśmiechnął się:

"To będzie prawdziwie bohaterska śmierć, człowieku. Żałuję tylko, że nikt z moich ludzi nigdy jej nie usłyszy."

Felix spróbował kilku zamachów mieczem i odpowiedział.

"Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro z tego powodu."

Duet wiedział, że to już koniec i patrzył jak horda wyrusza, by ich zatopić. Ale zielonoskórzy zachwiali się i zatrzymali, jakby strach uderzył w ich dzikie serca. Zimne zielone światło rozlało się po ich ramionach, a widmowe postacie pradawnych krasnoludzkich wojowników z wściekłą zemstą przebiły się przez hordę, aż gobliny w końcu uciekły z miejsca zdarzenia. W cichej i zakrwawionej krypcie znów byli tylko Gotrek i Feliks, dopóki nie pojawiło się zielonkawe światło i przed Gotrekiem nie stanął pradawny krasnolud. Duch złożył pogromcy największe podziękowania i obiecał, że on i jego krewni nigdy nie zapomną tego czynu dokonanego dla jego ludu. Duch zdawał się łączyć w jeden zimny zielony płomień, który świecił w ciemności jak gwiazda. Światło zmieniło się z zielonego na ciepłe złoto, a potem stało się jaśniejsze niż słońce.

Feliks zamknął oczy, a gdy je otworzył, pokój był już pusty, z wyjątkiem Gotreka. Po długich minutach pogromca wzruszył ramionami i odwrócił się. Feliks poszedł za nim i zapytał, czy powinni pochować zmarłych. Gotrek odpowiedział po prostu:

"Zostawcie ich. Leżą wśród możnych. Ich ciała są bezpieczne."

Duet przeszedł przez łuk, a Gotrek zatrzymał się, by dotknąć run ułożonych w starożytny wzór. Grobowiec był zapieczętowany. Potem ruszyli w górę przez stary mrok ku światłu dnia. 

Ciemna Puszcza Imperium[]

   "Ponieważ brakowało nam pieniędzy, postanowiliśmy wrócić do Imperium w poszukiwaniu jakiejś pracy zarobkowej. Nasz powrót z Karak Eight Peaks nie był pod żadnym względem łatwy... Chcąc uniknąć ewentualnego spotkania z przedstawicielami prawa, zbłądziliśmy daleko od zwykłych ludzkich siedzib i znaleźliśmy się głęboko w lesie, w miejscu, o którym od dawna sądzono, że jest to czarny ołtarz Chaosu. Wyruszając w drogę nie podejrzewaliśmy, że wkrótce napotkamy zaskakujący dowód na istnienie tej straszliwej łuny, a także, że wkrótce staniemy do walki z najpotężniejszym z wyznawców Ciemności, jakich dotąd spotkaliśmy..."

       - "My Travels with Gotrek", Vol.II, autorstwa Herr Felix Jaegar (Altdorf Press,2505)

Podczas długiej drogi powrotnej do ojczyzny Feliksa, na drodze do Przełęczy Czarnego Ognia napotkali ostrą pogodę, orkowe bandy i zdradziecki teren. Ich pierwszym celem było miasto Fredricksburg, a po przybyciu na miejsce Feliksowi i jego towarzyszowi udało się ujawnić straszliwą korupcję, która tkwiła głęboko w szlachcie tego małego miasta. Obawiając się prześladowań ze strony szlachty miasta, duet uciekł z regionu i podążył drogą do stolicy Wissenlandu, Nuln. Po małej przerwie w lokalnej tawernie, pijani pomyśleli, że mądrze byłoby unikać głównej drogi, aby uniknąć agentów prawa, którzy mogliby próbować ich szukać. Decyzja ta okazała się jednak straszliwym błędem, gdyż obaj wojownicy zostali zaprowadzeni do lasu, który od dawna uważany był za miejsce, gdzie znajdował się starożytny ołtarz ofiarny Chaosu.

Ich wędrówka przez las doprowadziła ich do zrujnowanych ruin potężnego niegdyś miasta. Dookoła widzieli spalone domy, zwęglone kości, a nad głową głównej strażnicy miasta leżały głowy jego mieszkańców. Feliks poczuł niepokój na ten widok i powiedział Gotrekowi, że najlepiej będzie, jeśli ruszą dalej. Gotrek jednak chciał wiedzieć, kto to zrobił, widząc dobrą perspektywę na nadchodzącą bitwę. Nieznany tym dwóm wojownikom, gdzieś w ruinach leżało coś, co wciąż było wśród żywych. Gotrek usłyszał to coś i kazał Feliksowi spojrzeć. Feliks, wciąż przestraszony domniemanym niebezpieczeństwem w ruinach, kazał temu czemuś powoli wyjść z kryjówki.

To, co Feliks zobaczył na zewnątrz, to była młoda dziewczyna, a Gotrek szedł w jej kierunku z ponurą determinacją. Zażądał bardzo ostro informacji, co tu się stało, podczas gdy Feliks mówił łagodniej i zapytał dziewczynkę o jej imię. Dziewczynka, wciąż bojąc się tych dwóch nieznajomych, opowiedziała im swoje imię, Kat, i swoją historię. Poprzedniej nocy na miasto napadło potężne stado bestii i zniszczyło wszystko, co napotkało, łącznie z garnizonem w twierdzy. Felix współczuł Kat i zapewnił ją, że na razie będzie bezpieczna. Gotrek natomiast potwierdził tylko swoją nienawiść do drzew i obaj ruszyli dalej z dziewczyną. Gdy zapadł zmrok, grupa rozbiła obóz na noc, a Kat zasnęła. Dwaj bohaterowie rozmawiali o tym, co widzieli poprzedniego dnia, a także o dziewczynie.

Felix był zaniepokojony widokiem ruin i czuł, że z dziewczyną też może być coś nie tak. Gotrek powiedział mu, żeby się tym nie przejmował i położył się spać. Feliks westchnął i położył się na swoim posłaniu z trawy i liści. Spał dobrze, ale stare koszmary znów nawiedzały jego sny. Feliks nie wiedział, jak długo spał, ale coś było nie tak. W końcu obudził go twardy jak kamień głos Gotreka. Zbudził się powoli ze snu, bolał go kark i plecy. Feliks spojrzał w niebo, księżyc już prawie zachodził. Świt właśnie nadchodził. Feliks zapytał Gotreka, co się dzieje, ale krasnolud nakazał mu milczenie. Feliks nasłuchiwał i obserwował otoczenie, nie znajdując żadnego ruchu poza Kat, która nie spała przy ognisku. Feliks kazał Kat się gdzieś schować i powiedział jej, że bez względu na to, co się z nimi stanie, musi pozostać w ukryciu. To była jej najlepsza szansa na przeżycie.

Z kilku stron dobiegło wycie, a bestialskie postacie utworzyły półkole na skraju lasu. Obaj stanęli naprzeciwko siebie, patrząc, kto wykona pierwszy ruch. Gotrek zapytał Feliksa, czy jest gotowy, na co młodzieniec odpowiedział "Jak nigdy dotąd". Duet zaszarżował więc na bestie, a przy zetknięciu z nimi stoczył brutalną walkę. Topór Gotreka przebił się przez gardę jednego z bestii, a w rewanżu zadał cios drugiemu. Feliks natomiast walczył z bestiariuszem dzierżącym scimitar. Bitwa trwała w najlepsze, ale to duet po raz kolejny przetrwał. Po zabiciu swojego wodza, reszta bestii odwróciła się i uciekła przed makabrycznym nosicielem topora. Feliks cieszył się, bo znów mógł dożyć kolejnego dnia.

Następnego dnia o świcie grupa wyruszyła w drogę, która prowadziła do małej wioski, tuż za rozwidleniem dróg. Feliks zauważył wiele pniaków na dnie lasu, kilka sadzonek tu i tam, a w powietrzu unosił się zapach świeżo ściętych kłód. W powietrzu unosił się zapach świeżo ściętej kłody. Widać było, że działa tu duży przemysł wyrębowy, znak cywilizacji niedaleko stąd. Tuż przed dotarciem do domniemanego miejsca, w którym znajdowała się wioska, grupa wpadła w zasadzkę bandy miejscowych myśliwych i strażników, którzy strzegli tego rejonu lasu. Gotrek, który nie należał do najbardziej dyplomatycznych, zażądał od leśników pokazania twarzy, podczas gdy Feliks starał się ukryć wszelką przemoc. To właśnie miękki i młodzieńczy głos Kat zdołał przekonać przywódcę bandy, Messenera, by pozwolił im wejść do ich wioski. Gdy byli już bezpieczni w środku, grupa opowiedziała mu o niebezpieczeństwach, które wkrótce spotkają wioskę, jeśli się nie przygotują. Messener wiedział o tym niebezpieczeństwie i wysłał gołębia z wiadomością do lokalnego księcia, który władał tym skrawkiem ziemi, aby przybył po pomoc. Nakazał więc wiosce ufortyfikować okoliczne tereny pułapkami i palami. Przez cały dzień mieszkańcy wioski realizowali plan, leśnicy i traperzy układali skomplikowaną sieć dołów i pułapek wzdłuż skraju lasu, podczas gdy kobiety z miasta zbierały to, co zostało z upraw w obrębie otoczonej murem osady.

Po modlitwie w miejscowej świątyni Sigmara, Feliks stanął wraz z Götrekiem na szańcach. Obaj z ponurymi minami spoglądali na skraj lasu, ale Gotrek, jak zawsze, wydawał się być gotowy na nadchodzącą bitwę. Zapewnił Feliksa, że bestie wkrótce się tam pojawią, nie zdając sobie sprawy, że właśnie tego obawiał się Feliks. Chwilę później wśród drzew rozległ się szelest. Gotrek jako pierwszy zobaczył metalową bestię, która wyłoniła się z podszycia. Gdy armia bestii wymaszerowała z lasu, obok nich stanęła metalowa ohyda, wielolufowe działo o długim pysku z głową smoka. Ich pokręcony wódz pokręcił korbą i wycelował działo w mur wioski.

Działo ryknęło, a piekielny ogień rozerwał fortyfikacje. W odpowiedzi wszystkie bestie rzuciły się w stronę małej wioski. Łucznicy na murach wypuścili całą serię strzał, zabijając dziesiątki ludzi z każdą salwą. Pułapki na dnie doliny ożyły z trzaskiem, wbijając wielu wrogów w kolczaste doły, podczas gdy metalowe szczęki przecinały kości. Felix i Gotrek zeszli z wieżowców i dołączyli do walki. Przywódczyni, wojowniczka w czarnej zbroi, jechała na swoim rumaku w kierunku największej z dziur w murach. Feliks walczył z kilkoma wojownikami bestii przy ich wejściu do bitwy, ale w trakcie walki stracił kontakt z Gotrekiem. Odłączył się na chwilę od bitwy, aby odetchnąć, gdy zobaczył chaos ogarniający miasto. Pożary płonęły w budynkach dookoła, a horda nie zaprzestała ataków na wyłom. Felix wiedział, że musi znaleźć Gotreka, bo inaczej jego szanse na przeżycie będą znikome. Zdawało mu się, że słyszy w oddali okrzyk bojowy Gotreka, ale nie mógł być pewien w tym całym hałasie. Felix modlił się do bogów o wybawienie i ochronę dla niego, Gotreka i Kat. Feliks zaczął się zastanawiać, gdzie jest dziewczyna.

Podczas bitwy Kat ukryła się w beczkach z wodą, nie mogąc znaleźć kryjówki, zanim bestie dostały się do wioski. Ze zgrozą obserwowała bitwę i przypomniała sobie okropności, z jakimi musiała się zmierzyć w swoim dawnym mieście, a także czarną kobietę w zbroi, która wcześniej ocaliła jej życie. Jakby w odpowiedzi zobaczyła ją ponownie, tę samą wojowniczkę w czarnej zbroi, która szła w jej stronę. Ale Gotrek wyszedł z cienia i rzucił wyzwanie. Kobieta warknęła i zaciekle walczyła z Gotrekiem, podczas gdy Kat, zbytnio się jej bojąc, stała bezradnie. Oboje walczyli z oślepiającą szybkością, a oczy Kat ledwie dostrzegały błysk stali o stal, gdy wymieniali ciosy. Obydwie skrzyżowały ze sobą broń, każda z nich znieruchomiała, napinając mięśnie. W tym momencie jeden z bestii próbował rzucić się na pogromcę, gdy ten był rozproszony. Kat, nie zastanawiając się, krzyknęła ostrzegawczo w stronę pogromcy, ratując życie krasnoluda. Dwójka rozdzieliła się, a Gotrek został złapany w walkę z kilkoma innymi bestiami. W tym momencie kobieta ponownie zobaczyła Kat i swobodnie podążyła w jej kierunku.

Gdy zacieśniała swój uścisk, Feliks starał się oprzeć, by nie skręciła mu karku. Przez całą wieczność Feliks walczył, a kobieta uśmiechała się złowrogo i powiedziała mu: "Teraz umrzesz". Nagle, jej uścisk zaczął słabnąć. Spojrzała głupio w dół na ostrze własnego miecza, wyłaniające się z jej napierśnika. Stanęła wyprostowana, słaniając się na nogach i spojrzała w kierunku, z którego padł cios. Kat stała za nią, a ona patrzyła na swego zabójcę z okropnie ironicznym uśmiechem, podczas gdy w jej gardle bulgotał szalony śmiech. Wojowniczka Chaosu ruszyła w stronę dziewczyny, lecz ze śmiechu zaczęła słabnąć, powoli przewracając się do przodu. Upadła ciężko, jej ciało rozpadało się w nienaturalnym tempie, aż w końcu pozostały z niego tylko zbroja i kości. Deszcz zaczął padać, gdy burza w końcu się rozpętała, a woda zdusiła płomienie w wiosce. Kat podbiegła do Feliksa i zapytała, czy to już koniec. Feliks odpowiedział: "Wkrótce będzie".

Następnego dnia bitwa dobiegła końca, siły książęce przybyły w końcu o świcie i upolowały ostatnich bestii, zanim zdążyły uciec do bezpiecznego lasu, a Gotrek stanął na ich czele. Przez cały ten dzień Kat błagała Feliksa, czy mogłaby pójść z nimi, ale Feliks znał niebezpieczeństwa, na jakie będą narażeni i za każdym razem odmawiał. Gdy Gotrek wrócił z polowania, powiedział młodemu Feliksowi, że czas się marnuje.

Feliks uścisnął rękę Messenerowi przed ich wyjazdem, a Kat uściskała najpierw Feliksa, a potem pogromcę. W końcu Messener musiał ją odciągnąć.

"Żegnaj," powiedziała ze łzami w oczach. "Zawsze będę o tobie pamiętać".

Gotrek odpowiedział łagodnie: "Zrobisz to, mała".

Odwrócili się i odeszli od Flensburga. Ścieżka była stroma, a droga kamienista. Przed nimi leżało Nuln i niepewna przyszłość. Na szczycie zbocza Felix odwrócił się i spojrzał za siebie. Pod nimi Messener i Kat byli dwoma małymi postaciami, które machały. Felix modlił się, żeby byli bezpieczni.  

Cesarskie miasto Nuln[]

   "W końcu znaleźliśmy się w wielkim mieście elektorskim Nuln, miejscu wytwornym, wyrafinowanym, bogatym i pełnym nauki... i mieście, w którym moja rodzina od dawna prowadziła interesy. W tym czasie hrabina Emmanuelle była u szczytu sławy, władzy i piękna. Jej miasto przyciągało bogaczy, arystokratów i sławnych, jak świeca przyciąga ćmy. Nuln było jednym z najpiękniejszych miast w całym Imperium. Oczywiście, nasze własne wejście w życie miasta odbyło się na poziomie znacznie niższym w skali społecznej. Z braku gotówki, głodni i zmęczeni długą podróżą, zostaliśmy zmuszeni do podjęcia pracy w prawdopodobnie najgorszym zajęciu, jakie przyszło nam wykonywać podczas naszej długiej wędrówki. W tym czasie natknęliśmy się na diabła, który miał nam utrudniać życie przez długie lata."

       - "My Travels with Gotrek" Vol.III, autorstwa Herr Felix Jaegar (Altdorf Press, 2505)

Po długiej wędrówce przez centralny las Imperium, napotykając na swojej drodze zarówno czarodziejów jak i wilkołaki, dwójka dotarła w końcu do wielkiego imperialnego miasta Nuln. Będąc wciąż poszukiwanymi za zamieszki związane z podatkiem od okien w Altdorfie, dwójka próbowała przemknąć się niezauważona, a będąc niezwykle biednymi, podjęła pracę, która nie wymagała sprawdzenia przeszłości. Nieoczekiwanie obaj stali się członkami Sewer Jacks, grupy ludzi, których zadaniem jest oczyszczanie kanałów z małych band goblinów i mutantów. Feliks nie był zbyt zadowolony z perspektywy bycia częścią tej straży kanałowej, przeklinając bogów dookoła, ponieważ w jego długiej, ciężkiej podróży z pogromcą było to prawdopodobnie najgorsze otoczenie, w jakim się znalazł.

Gotrek jednak wydawał się być nieco radosny w takim otoczeniu, nie zważając ani na zapach, ani na ciasnotę sieci tuneli. Być może, pomyślał Feliks, to dlatego, że czuł się w tych tunelach jak w domu, a jego przysadziste, muskularne ciało było dobrze przystosowane do życia pod ziemią. Podczas czuwania nad kanałami Feliks zdążył zapoznać się z innymi członkami grupy. Obok pogromcy i Feliksa stał wysoki Gant, bezzębny, nieświeży, dwudziestoletni strażnik kanałowy i przywódca grupy w tej małej wyprawie do tuneli. Razem z nim stał jego zastępca Rudi, przysadzisty, małpiopodobny mężczyzna z masywną, beczkowatą klatką piersiową i dłońmi prawie tak wielkimi jak dłonie Gotreka. Dalej byli Hef i Spider, nowi chłopcy, jak lubił ich nazywać Gant. Byli bliźniakami, niemal dokładnie takimi samymi z wyglądu i osobowości, i członkami Waletów Kanalizacyjnych od prawie siedmiu lat.

Gant poprowadził grupę w głąb sieci tuneli kanałowych w poszukiwaniu goblinów, które podobno zamieszkiwały rozległe katakumby. Gant zaśmiał się groźnie, gdy znalazł ślady na chodnikach kanałów. Gotrek jednak znał te ślady aż za dobrze; gobliny były owcami w porównaniu z twórcami tych śladów. "Skaven" - powiedział ponuro Gotrek, a słowo to rozeszło się po całej grupie z przerażeniem i niedowierzaniem. Wszyscy pamiętali opowieści Ganta o tych potwornych istotach, o tym, że kanały są schronieniem dla wielu wrogów ludzkości, takich jak kryjówki mutantów, legowiska goblinów, kulty Chaosu i szczuroludzi o mrocznym pochodzeniu. Grupa podążała po śladach przez sieć tuneli, Gotrek na ich czele prowadził grupę w nieoznakowane sekcje pod dzielnicami miasta.

W końcu, gdy grupa dotarła do sekcji tuneli tuż pod Starą Dzielnicą Nuln, Gotrek usłyszał głosy dochodzące z tuneli i przygotował swój topór do walki. Szczury kanałowe przygotowały się na nadchodzącą przemoc, przygotowując się na spotkanie z istotami z najmroczniejszych legend. Skradając się cicho do miejsca, z którego dochodziły głosy, Sewer Jacks usłyszeli głos człowieka i jeszcze jednego, który nie wyglądał na ludzki. W końcu, gdy skradali się niemiłosiernie blisko napastników, światło latarni Ganta ujawniło dwóch osobników. Jeden z nich był mężczyzną ubranym w brudną szatę, a drugi wyglądał jak szczur, tyle że stojący na czterech łapach. Gdy napastnicy zostali sparaliżowani przez nagłe pojawienie się Szczurołapów, Gotrek rzucił się na nich i przygotował swój topór do zadania zabójczego ciosu, ale potworny szczurzy stwór rzucił zielonkawą kulę, która wybuchła przed Gotrekiem, podczas gdy ubrany mężczyzna uciekł. Trujący gaz szybko się rozprzestrzenił i prawie wszyscy zaczęli potwornie kaszleć. Na szczęście większość grupy wstrzymała oddech, zanim gaz zdążył się zbliżyć, z wyjątkiem jednej biednej duszy. Kiedy grupa doszła do siebie, zobaczyła Ganta martwego w kałuży własnej krwi, a szczurzego stwora martwego z siekierą w czaszce. Dwójka zaniosła martwego sierżanta z powrotem, w kierunku ponurych grobów w objęciach Morra

Po tym incydencie, Feliks wyszedł z pracy i udał się do swojego wynajętego mieszkania. Feliks próbował zasnąć, ale poprzednie zaręczyny wstrząsnęły nim i sprawiły, że zaczął myśleć o wszystkich rzeczach, które mu się przytrafiły i o tym, że wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, gdyby jego szczęście potoczyło się inaczej. W trakcie tych rozmyślań Feliks usłyszał kroki przechodzące przez mieszkanie. Na początku Feliks nie zwracał na to uwagi, ale kroki zbliżały się coraz bardziej, aż w końcu ktoś zapukał do jego drzwi. Feliks przygotował się na najgorsze i przygotował nóż. W końcu po napiętych chwilach Feliks zdał sobie sprawę, że to Frau Zorin, właścicielka mieszkania. Feliks otworzył drzwi i zobaczył dwóch krzepkich mężczyzn stojących groźnie w progu. Feliks zauważył jednak najpierw dobrze ubranego mężczyznę w środku. Otto, starszy brat Feliksa, przyszedł do niego tej nocy, aby ponownie zapoznać się ze swoim młodszym bratem po incydencie z Wolfgangiem Krassnerem, studentem, którego Feliks zabił. Oczekiwania Otto wobec młodszego brata zmieniły się, a dla Feliksa również Otto. Rozmawiali przez dobrych kilka minut o stanie rodziny, o ich interesach w Nuln i o niebezpieczeństwach, które się w nim kryją, i wtedy Feliks dowiedział się o tajnej policji w murach miasta. Pod koniec rozmowy Otto dał swojemu młodszemu bratu szansę na napełnienie żołądka i ponowne zbliżenie się do brata, po czym zapytał, czy nie chciałby dołączyć do niego na kolację. Felix zgodził się, a Otto odszedł, zostawiając Feliksa samego ze swoimi myślami.

Następnego dnia, Kanalizatorzy ponownie zeszli do cuchnących kanałów Nuln, aby wykonać swój codzienny obowiązek patrolowania. Zabierając ze sobą chusty nasączone moczem, które miały być użyte przeciwko kolejnej kuli gazowej jednego z napastników Skavenów, grupa postanowiła zbadać miejsce, w którym zginął Gant i zemścić się. Właśnie na miejscu zbrodni grupa znalazła ciało zaginionego Skavena. Zostawiwszy tam zwłoki zeszłej nocy, grupa odnalazła ślad prowadzący dalej, w głąb kanałów. Ślad wiódł dalej, aż w końcu zniknął w mokrej wodzie i gnoju. Grupa przez chwilę spekulowała, co mogło to spowodować, niektórzy mówili, że to padlinożercy, inni, że to mroczne czary, ale to Feliks wysnuł najbardziej logiczną teorię. Feliks spekulował, że skaven użył małej łodzi do wyciągnięcia zwłok, a także prawdopodobnie do przemytu w mieście. Grupa kontynuowała poszukiwania ratmanów, ale nie znalazła więcej dowodów, poza rozciętymi kratami tunelu prowadzącego do doków.

Tego wieczoru Feliks udał się do jadłodajni Złoty Młot w Nuln, aby wziąć udział w małej kolacji, którą zaproponował Otto. Feliks, teraz dobrze ubrany w ładne ubrania i wykąpany, wyglądał zupełnie inaczej niż wcześniej. Służący przy drzwiach zaprowadził młodego Feliksa do stołu jego brata, gdzie zaproponował mu szansę odkupienia. Otto dał Feliksowi szansę na powrót do domu i pozostawienie za sobą życia awanturnika. Wybór ten wstrząsnął Feliksem; w połowie pragnął powrotu do życia, które znał, ale w połowie zakochał się w otwartej drodze. Nie mogąc się zdecydować, co wybrać, Feliks zauważył mężczyznę wchodzącego do restauracji. Gdy ten szedł, zapadła cisza. Feliks zapytał brata, kim jest ten człowiek i dowiedział się, że to nadkomisarz Friz von Halstadt, przywódca tajnej policji Nuln. Feliks wpatrywał się w twarz tego człowieka i w głębi serca wiedział, że to on był tym, który był w kanałach. Po kolacji z Ottonem, następnego dnia, Feliks przekazał tę informację innym kanalarzom. Żaden z nich mu nie uwierzył, nawet mimo ciągłych perswazji Feliksa. Rudi odrzucił ten pomysł i zapytał Feliksa, w jaki sposób banda kanalizatorów mogłaby przekonać elektorów Nuln, aby im uwierzyli. Felix nie był w stanie zaprzeczyć faktom Rudiego i grupa wróciła do swoich obowiązków. Podczas codziennej wędrówki przez kanały grupa zauważyła coś dziwnego. Szczury, które do tej pory czaiły się poza zasięgiem wzroku, zniknęły, a z tyłu słychać było odgłos małych kroków. Gotrek zdał sobie z tego sprawę i kazał Feliksowi przygotować pozostałych do nadchodzącej walki. Grupa zebrała się razem i ułożyła plan. Gotrek i Feliks będą walczyć z tymi, którzy są za nimi, a pozostali zajmą się tymi z przodu.

Gotrek jako pierwszy rzucił się na wroga i to właśnie on i Feliks byli sprawcami rzezi, która się rozpętała. W ciągu zaledwie kilku sekund Gotrek zabił kilku żołnierzy skavenów o czarnej sierści, a także przywódcę grupy. Strach ogarnął skavenów po niemal natychmiastowej stracie ich przywódcy i każdy z nich uciekł. Duet wrócił do grupy i zastał ich w porządku. Skaveny z przodu uciekły, widząc, jak ich towarzysze zostają zarżnięci. Grupa chwyciła więc jedno z ciał ratmanów, by udowodnić miastu, że skaveny stanowią zagrożenie, ale to wszystko na nic. Tajna policja zabrała ciało skavenów zaraz po tym, jak kapitan zgłosił ich obecność. Po poprzednim spotkaniu, Feliks ponownie udał się do swojego brata Otto, aby porozmawiać na ten temat. Próbował go przekonać o skavenach, ale Otto nie chciał mu wierzyć i przypomniał sobie plotki o takich zdarzeniach, o tym, że w kanałach żyją mutanty, kulty i potwory. Feliksowi te wieści wydały się stare, ale powaga na jego twarzy powstrzymała drwiący uśmiech Otta. Feliks zapytał, czy wie, gdzie można znaleźć von Halstadta lub jego przypuszczalny zakład. Otto, zadowolony ze zmiany tematu, opowiedział, co o nim wie. Feliks zdecydował, że nadszedł czas, aby wziąć tę sprawę w swoje ręce.

Następnego ranka Feliks obudził się wcześniej niż zwykle. Ignorując złowrogi dym unoszący się z ulicy Taniej, młody kronikarz udał się w kierunku budynku państwowego Hall of Archives, aby poszukać czegokolwiek, co szczegółowo opisywałoby sieci kanalizacyjne pod dworem Magistratu. Po wielu godzinach poszukiwań, kilku groźbach i łapówkach, Feliks zdobył to, czego szukał i wrócił do swoich obowiązków, aby przedstawić to grupie. W końcu dotarł do swojego posterunku, gdy dowiedział się, że poprzedniego ranka nakazano Kanalizatorom pomóc straży miejskiej w walce z pożarem na ulicy Cheap Street. Ku przerażeniu Felixa, dowiedział się on później, czyj dom spłonął. Hef i Spider, bracia bliźniacy grupy, mieli rzekomo zginąć w pożarze, ale jedyne co pozostało to spalone zwłoki kochanki bliźniaków, Gildy. Felix wiedział, kto to zrobił i poprzysiągł zemstę na winowajcach. Kierowany ponurą determinacją, przedstawił Rudiemu i Gotrekowi mapę kanałów i kazał Gotrekowi szukać tajnego przejścia pod nimi.

Po kilku godzinach wędrówki tunelami pod dworem Sędziego Głównego, Gotrek w końcu znalazł sekretne drzwi. Wsuwając jedną z cegieł, mechanizm drzwiowy wewnątrz ścian otworzył się i pozwolił kanalizatorom przeniknąć do biura Magistratu. Rudi, niechętnie przyłapany w prywatnej rezydencji tak wysoko postawionego urzędnika, został z tyłu i obserwował wyjście. Gotrek i Felix rozdzielili się po stwierdzeniu, że dwór jest pusty. Gotrek przeszukał dół, a Felix górę. Ku szczęściu Feliksa, znalazł on gabinet głównego sędziego, przejrzał akta ułożone w stosy w całym pomieszczeniu i uzyskał wiele informacji z badań sędziego. W trakcie przeglądania wielu notatek i papierów w biurze zauważył, że ktoś nadchodzi. Główny Magistrat otworzył drzwi i ze zdziwieniem zobaczył w nich Feliksa. Feliks był w tej sytuacji bohaterem, tak jak w sztukach Detlefa Siercka w młodości, jednak zbytnia pewność siebie Feliksa zaślepiła go na niebezpieczeństwo, jakie groziło nadprezydentowi. Po ostatniej próbie przekupienia młodego Feliksa przez von Halstadta, ten rzucił się na niego z mieczem. Obaj utalentowani szermierze krążyli wokół siebie, szukając okazji lub słabego punktu do wykorzystania, ale to von Halstadt znalazł go pierwszy, a nadrzędny sędzia zdołał zranić Feliksa w ramię, a następnie w paskudne rozcięcie nad okiem.

Wkrótce stało się jasne, że Feliks powoli przegrywa, gdyż krew spływająca z jego oczu zaczynała przesłaniać mu widzenie. To była tylko kwestia czasu, kiedy sam zginie od miecza. Jednak odgłos czegoś, co przypominało upadające drzewo, wstrząsnął murami dworu z wielką siłą, odwracając uwagę von Halstadta na tyle, by Feliks mógł zamachnąć się mieczem na głównego sędziego, zabijając go natychmiast. Wielki ból przeszył ciało Feliksa, aż w końcu padł nieprzytomny. W kilka sekund później Gotrek dotarł do biura i obudził Feliksa wiadrem wody, mówiąc mu, że strażnicy nadchodzą. Feliks, zbyt zmęczony i obolały, żeby wstać, pomachał pogromcy, ale nieustanna perswazja Gotreka w końcu zdołała podnieść Feliksa na nogi. Przed wyjściem Feliks wiedział, że te papiery to nic innego jak złe wieści dla tego miasta i upewnił się, że oni i cały dwór rozsypią się w proch. 

Zabójcy z klanu Eshin[]

   "Nie trzeba dodawać, że nie mogliśmy wyjawić władzom całej prawdy o naszym spotkaniu ze skavenami, gdyż czyniąc to, wplątalibyśmy się w morderstwo wysokiego urzędnika na dworze hrabiny Emmanuelle. A morderstwo, bez względu na to, jak zasłużona jest ofiara, jest zbrodnią śmiertelną. Zostaliśmy zwolnieni ze służby i zmuszeni do szukania innego zatrudnienia. Szczęśliwym trafem, podczas pijackich szaleństw w jednej z mniej zamożnych dzielnic miasta, natknęliśmy się na tawernę, której właściciel był towarzyszem zabójcy w jego najemniczych czasach. Zostaliśmy zatrudnieni do wyrzucania niepożądanych osób z baru, a wierzcie mi, że ludzie muszą być bardzo niepożądani, aby dać się wyrzucić z Blind Pig. Praca była ciężka, brutalna i niewdzięczna, ale przynajmniej sądziłem, że jesteśmy bezpieczni przed skavenami. Oczywiście, jak to często bywało, myliłem się. Wyglądało bowiem na to, że przynajmniej jeden z nich nie zapomniał o nas i knuje zemstę..."

       - "My Travels with Gotrek", Vol.III, autorstwa Herr Felix Jaegar (Altdorf Press, 2505)

Po wielkim pożarze, który strawił znaczną część rezydencji Głównego Magistratu, dwaj wojownicy zostali zwolnieni ze służby, gdyż nie byli w stanie powiedzieć władzom, co wydarzyło się we dworze. Na szczęście nie zostali aresztowani w związku z podejrzeniami o śmierć Magistratu, więc udali się w drogę, by poszukać innego zajęcia w wielu dzielnicach Nuln. Podczas jednego z wielu pijackich wypadów Gotrek znalazł starego kompana w Ślepej Świni z czasów, gdy był najemnikiem, który chętnie ich zatrudnił.

Teraz zatrudniony jako bramkarz w małej ochronie Heinza, Felix musiał rozbijać bójki, pilnować dziewcząt w tawernie, sprzątać po nich w godzinach największego ruchu, a także był odpowiedzialny za usuwanie "niechcianych" lokatorów, którzy zbyt długo przebywali w budynku. Po kilku dniach pracy, obaj wojownicy przyzwyczaili się do tego bramkarskiego życia, bo dzięki temu mieli wolny dom, w którym mogli spać i kilka darmowych drinków na koszt firmy, z czego Gotrek był bardzo zadowolony. Felix jednak ciągle narzekał na swoją obecną sytuację, przeklinając bogów za los, którym został obdarzony. Wraz z niewielką grupą najemników, którzy pełnili rolę innych bramkarzy Heinza, właściciel tawerny opowiedział Feliksowi o licznych lokatorach, którzy co wieczór wypełniali Ślepą Świnię po brzegi. Wszelkiego rodzaju włóczędzy, uliczni bandyci, przestępcy, a nawet szlachta przychodzili do Ślepej Świni, aby się posilić lub przeżyć jakiś dramat ze strony mieszkańców. Było to powszechne w tej części Nuln, jako że Blind Pig znajdowała się w jednej z najbiedniejszych i najbardziej przestępczych dzielnic miasta, a widok przestępców i szlachty przechadzających się uliczkami nie należał do rzadkości.

Po uprzątnięciu bójki i uratowaniu jednej z dziewcząt z tawerny przed grupą młodych, aroganckich szlachciców, Feliks zakończył swoją zmianę na dzisiaj i udał się do swojego pokoju. Pokój był bardzo mały, a w nim niewiele oprócz małego łóżka ze słomy. Feliks próbował zasnąć, ale wydarzenia, które sprzysięgły się, aby sprowadzić go na tę drogę, nie pozwalały mu spać, podobnie jak liczne jęki i odgłosy, jakie wydawali inni klienci w pokoju obok. Po kilku frustrujących chwilach, ktoś zapukał do jego drzwi. Ku jego zaskoczeniu, była to dziewczyna, którą wcześniej uratował przed gwałtem. Miała na imię Elissa i przyszła do Feliksa, aby podziękować mu za jego wysiłek i chciała dać mu odpowiednią nagrodę. Feliks potrzebował chwili, aby zrozumieć, o co chodzi, więc powoli wpuścił Elissę do środka i zamknął za sobą drzwi.

Podczas chwil spędzonych przez Feliksa w uścisku z Elissą, przysiągł, że usłyszał coś na zewnątrz. Elissa zaniepokoiła się, ale Feliks powiedział jej, że to nic takiego i wrócili do swojej pasji. Jednak chwilę później znów rozległ się dźwięk, tym razem głośniejszy, prawie jak podczas walki. Feliks powoli wyplątał się z Elissy i szepnął jej, żeby była cicho. Usłyszał coś z okna i przygotował swój miecz na najgorsze. W tym momencie rzucił się na niego czarno ubrany skaven i próbował zabić Feliksa swoimi kłami i sztyletem. Mimo to Feliks był teraz dość doświadczonym wojownikiem i zabił stwora. Niestety, przez okno wpadła fala jego pobratymców, która go obezwładniła.

Feliks zobaczył Elissę zastygłą w strachu i powiedział jej, żeby wyszła i sprowadziła jakąś pomoc. Po napiętej chwili wstała, ale spojrzała jeszcze raz na Feliksa, niepewna, czy chce go zostawić. Ponure spojrzenie w jego oczach odpowiedziało na jej wątpliwości; musiała to zrobić, bo inaczej on zginie. Feliks odeparł pierwszą falę rynsztokowych biegaczy, ale w miarę jak napływało ich coraz więcej, miał coraz większą przewagę liczebną. W desperacji rzucił latarnię na swoje słomiane posłanie i piekło oddzieliło go od reszty rynsztokowych biegaczy. Przeskoczył przez ogień i przebił się przez ścianę pokoju, zostawiając go na korytarzu budynku. Biegł nim w nadziei dotarcia do schodów, jednocześnie widząc, jak jeden ze szlachciców mdleje na widok stojących za nim skavenów.

W tym momencie Felix zderzył się z Heinzem, a bramkarze i Gotrek stanęli naprzeciw nadciągającej hordy. Wraz z bramkarzami przybyli ochroniarze szlachciców z drugiego pokoju, aby dowiedzieć się, co się dzieje i zaatakowali skavenów z tyłu. Nastąpiła makabryczna masakra i żaden Skaven nie przeżył tego dnia.

Feliks leżał pod ścianą korytarza, zmęczony i zraniony, a Elissa obejmowała go z boku. Przytuliła się do niego i szepnęła mu do ucha: "Dziękuję".

Te kilka słów i uśmiech dziewczyny bardzo pocieszyły Feliksa.

Inżynier Warlocka z Klanu Skrye[]

   "To przerażająca rzecz mieć wrogów nieznanych, niewidzialnych i niemożliwych do namierzenia, którzy mogą uderzyć na ciebie kiedy chcą, bez obawy o zemstę czy karę. Przynajmniej ja tak uważałem. Jeśli mój towarzysz podzielał te uczucia, to nigdy nie dał mi tego znaku. Wydawał się raczej cieszyć z sytuacji... co, jak sądzę, było dość naturalne, biorąc pod uwagę, że jego zdeklarowanym celem w życiu było poszukiwanie gwałtownej śmierci. Mimo to martwiłem się. Atak na gospodę wstrząsnął mną, a świadomość, że gdzieś w nocy czai się nieprzejednany wróg, nie uspokoiła moich skołatanych nerwów. Wyglądało jednak na to, że mamy też sojuszników, którzy są zdecydowani pomóc nam w swoich własnych, niezgłębionych celach."

       - "My Travels with Gotrek", Vol.III autorstwa Herr Felixa Jaegara.

Wraz ze śmiercią skavenskich zabójców, duet wraz z bramkarzami z łatwością ugasił pożar, który strawił część konstrukcji tawerny. Na szczęście ogień nie rozprzestrzenił się daleko od pokoju Feliksa i cała tawerna została uratowana przed ruiną...

Advertisement