Warhammer Wiki
Warhammer Wiki
Advertisement
Assault on Nagarythe Map

Rekonkwista Krain Cienia była kampanią mającą na celu odbicie Królestwa Nagarythe z rąk Mrocznych Elfów za panowania Króla Feniksa Finubara w latach od 2413 do 2463

Opis[]

Był rok XI, 250(2413 ) kiedy książęta Ulthuanu zebrali się w Lothern, aby przedyskutować los Krain Cienia. Po burzliwej debacie zdecydowano, że należy podjąć próbę przywrócenia Nagarythe pod kontrolę królestwa Wysokich Elfów i wysłano jednego z najbardziej zaufanych szlachciców, aby odzyskał Krainy Cienia. Elfem, któremu powierzono tę misję, był Melenar z rodu Coraith, znany jako mądry jak sam Hoeth, wielki przywódca i potężny mag. Wcześniej służył pod Finubarem z wyróżnieniem i to on poprowadził szeregi żołnierzy-obywateli Eataine podczas oblężenia Lothern.

Melenar przywiózł ze sobą dwa największe skarby swojego rodu. Były to bliźniacze ostrza Vaula. Każda rękojeść była wysadzana wspaniałym klejnotem, Łzą Ishy, a oba miecze były noszone przez dziedzica rodu Coraith od pokoleń.

Melenar zebrał swoich zwolenników i pomaszerował na północ. W kolejnych latach udało mu się założyć twierdzę w Krainach Cienia. Siły Melenara stoczyły wiele bitew z Mrocznymi Elfami i w końcu zaczęły wypierać swoich złych braci na północ, gdy Mroczne Elfy ponosiły klęskę za klęską. Jego mądrość i umiejętności przywódcze tak bardzo zaimponowały tajemniczym Wojownikom Cienia, że zawarł z nimi sojusz i wykorzystując ich wiedzę o krainie, był w stanie zdobyć przewagę w walce z Mrocznymi Elfami.

Bracia z Coraith[]

Z czasem Melenar i jego żona zostali pobłogosławieni narodzinami bliźniaków. Urodzili się w noc Khaine, pod gwiazdami boga wojny, co było znakiem wielkości wśród Wysokich Elfów.

Pierwszy urodził się Kaldor, który został nazwany na cześć gwiazdy nocy. Ale drugi syn Melenara, Calaidan, został nazwany na cześć wielkiego smoka z legendy, symbolu prawdziwej mądrości i panowania.

Kiedy skonsultowano się z wyroczniami z Gaen Vale w sprawie losu bliźniaków, zgodnie ze zwyczajem szlachty Wysokich Elfów, dały one ciekawą przepowiednię. Wyrocznie Ishy powiedziały posłańcowi Domu Coraith, że żaden z braci nie poniesie gwałtownej śmierci, chyba że zginą z rąk siebie nawzajem. Lord Melenar był zadowolony, z pewnością nigdy nie będzie czasu, gdy jego synowie będą rywalami, więc zarządził, że gdy osiągną pełnoletność, obaj bracia zostaną obdarowani jednym z mieczy ozdobionych błogosławionymi Łzami Ishy.

Bracia spędzili młodość dążąc do różnych celów. Kaldor został myśliwym i wojownikiem, świetnym łucznikiem i wspaniałym jeźdźcem. Prowadził przybrzeżne patrole Wysokich Elfów w wielu potyczkach i zawsze udawało mu się pokonać wrogów.

Niektórzy twierdzą, że był porywczy i bezlitosny w walce, ale zapotrzebowanie na wojowników w tamtych czasach było tak duże, że zamiast pogardzać jego żądzą zwycięstwa, był chwalony przez swoich rówieśników. Być może te długie, niebezpieczne lata przemocy i walki w jakiś sposób skaziły Kaldora, ponieważ stawał się coraz bardziej nastrojowy i porywczy. Szlachta Wysokich Elfów słynie jednak z wyniosłości i arogancji, więc nikt nie zwracał uwagi na jego zachowanie.

W międzyczasie Calaidan studiował magię w Wieży Hoeth pod czujnym okiem mrocznych Loremasterów. Nauczył się tam sztuki dyscypliny i władania bronią od Mistrzów Miecza, którzy strzegli Wieży. Jego drogą był spokój, mądrość i nauka, a z czasem Calaidan poznał sekrety alchemii, zarządzania państwem i astrologii.

Lata upływały obu braciom szybko i wkrótce nadszedł czas, by stary lord Melenar wskazał następcę swego tytułu. Ponieważ Calaidan był bardziej uczony (i wielu uważało, że mądrzejszy) niż Kaldor, został wybrany na przyszłego władcę Domu Coraith. Wysokie Elfy z Krain Cienia cieszyły się, a na cześć Calaidana wydano wielki bankiet. Wielu wierzyło, że nadchodzą wspaniałe dni. Z siłą Kaldora chroniącego krainę przed najeźdźcami i mądrością Calaidana przewodzącego obywatelom Krainy Cieni, z pewnością Dom Coraith był przeznaczony do wielkości? Ale Kaldor był oburzony: czyż nie był pierwszym z wojowników swego rodu? Czyż nie chronił ich posiadłości przez długie lata, gdy Calaidan przebywał w Saphery, marnując czas na bezsensowne studia?

Z każdym mijającym dniem gorycz i nienawiść Kaldora rosły i wkrótce zaczął gardzić swoim bratem. Młodzi szlachcice Wysokich Elfów, którzy podążali za nim, uważali podobnie. Walczyli z Kaldorem i oczekiwali, że ich lojalność zostanie nagrodzona, gdy zostanie mianowany dziedzicem rodu Coraith.

Wkrótce jego gniew stał się zbyt silny, by mógł dłużej cierpieć i pewnej ciemnej i burzliwej nocy Kaldor wszedł na pokład małego statku z grupą swoich zwolenników. Twierdził, że otrzymał wiadomość, iż Mroczne Elfy będą próbowały przybić do brzegu tego wieczoru i pomimo rad swoich doradców i brata, opuścił port. Minął tydzień, a gdy Kaldor nie powrócił, uznano go za zmarłego. Nikt nie opłakiwał go bardziej niż Calaidan, który był pogrążony w żalu po stracie bliźniaka.

Ale statek Kaldora nie zginął podczas sztormu. Wyruszył w kierunku Krainy Chłodu, królestwa śmiertelnych wrogów Ulthuanu, Mrocznych Elfów. Jego poobijany statek przybił do brzegu w pobliżu miasta Karond Kar i tam on i jego świta zbliżyli się do miasta. Zrządzeniem losu, Malekith, Król Czarownic odwiedził miasto, chcąc dowiedzieć się, dlaczego wojna w Krainach Cieni obraca się przeciwko niemu.

Kaldor został przyprowadzony przed oblicze samego Króla Czarownic. Bez wyrazu Zły wysłuchał jego gorzkiej opowieści. Ale w głębi swego pokręconego umysłu Król Czarownic radował się. Malekith dostrzegł wartość takiego sługi. Kaldor znał sekrety rodu Coraith, ich plany i przygotowania, ich hasła i sekret ich magii wojennej. Kaldor zaoferował swoją wiedzę w zamian za panowanie nad Krainami Cieni pod wodzą Króla Czarownic. Kaldor był chętny do poprowadzenia Mrocznych Elfów do Krain Cienia, ale Król Czarownic wiedział, że nie jest jeszcze gotowy. Wysłał Kaldora na szkolenie jako jednego ze swoich szlachciców i zaczął planować podbój Krain Cienia. Jego doradcy twierdzili, że Kaldor powinien być torturowany, dopóki nie wyjawi swoich sekretów, ale Król Czarownic polubił młodego elfiego szlachcica, którego arogancja i nienawiść przypominały mu o jego własnym upadku z łaski, gdy był jeszcze Malekithem, spadkobiercą Aenariona.

Wojna Braci[]

Po pięćdziesięciu długich latach Król Czarownic ponownie wezwał przed swe oblicze Kaldora i był pod wrażeniem postępów swego nowego sługi. Kaldor stał się potężnym szermierzem pod okiem Zabójców Mrocznych Elfów, a jego spryt i bystry umysł zostały znacznie ulepszone przez pokręconych uczonych z Karond Kar. Ale przede wszystkim Kaldor był teraz znany ze swojego okrucieństwa i bezwzględności, i mówiono, że jego niewolnicy nie mogli stać w jego obecności bez drżenia. Malekith ogłosił, że Kaldor powinien teraz powrócić do Krain Cienia, ponieważ Melenar zmarł, otruty przez jednego z mistrzów zabójców Naggaroth. Teraz wszystko, co dzieliło Kaldora od kontroli nad Krainami Cienia, to jego brat.

Po zakończeniu przygotowań do podróży Czarna Arka Zwiastun Bólu wypłynęła z portu Karond Kar, zabierając Kaldora z Coraith z powrotem do jego ojczyzny. Tam miał poprowadzić krwiożerczych wojowników Arki przeciwko domowi, który niegdyś poprzysiągł chronić. Wiedział, że jego imię na zawsze pozostanie w niesławie we wszystkich kronikach Wysokich Elfów, ale jego próżna duma popychała go do działania. Całkowicie oddał swą czarną duszę Khaine'owi, Panu Mordu, elfiemu bogu wojny. Plany Kaldora były gotowe. Nikt nie mógł go powstrzymać przed odebraniem tego, co uważał za słusznie należące do niego.

   Blooded Shores -- Morathor atakuje latarnię Athel Maranth[]

Kaldor dobrze znał plany i przygotowania swego brata. Wiedział, jak liczne i silne są jego patrole oraz jak szybko obrońcy rodu Coraith zareagują na jakiekolwiek zagrożenie dla ich ojczyzny.

Wysłał więc niewielkie oddziały do walki z patrolami na wybrzeżu, próbując odciągnąć uwagę od głównych sił. Ale mieli też dodatkowe rozkazy. Mieli się przegrupować i zniszczyć wielką Latarnię Athel Maranth, aby nie mogła już prowadzić elfich statków po północnych morzach. Plany w planach. To była droga Kaldora, której nauczyli go wielcy spiskowcy z Naggaroth.

Gdyby Latarnia została zniszczona, nie prowadziłaby już okrętów wojennych Wysokich Elfów na pomoc Domowi Coraith. Ponadto odciągnęłoby to uwagę od głównego ataku i wprowadziło zamęt wśród obrońców Wysokich Elfów. Kaldor spodziewał się, że Wysokie Elfy patrolujące wybrzeże podzielą się na małe grupy zwiadowcze, bezskutecznie próbując wytropić najeźdźców, pozostawiając Latarnię bez obrony.

Mortharor, kapitan Czarnej Arki Zwiastuna Bólu, poprowadził atak na latarnię morską wraz ze swoimi lojalnymi Korsarzami. Helldraki, na których jechali, pokonały zdradliwe, płytkie wybrzeże Nagarythe i wylądowały w pobliżu Latarni, wysyłając pułk za pułkiem wojowników Mrocznych Elfów.

Wybrzeża strzegł jednak silny oddział doświadczonych Wysokich Elfów, dowodzony przez Kelendara, weterana setek bitew i potyczek z Mrocznymi Elfami. Podczas gdy młodszy i bardziej niedoświadczony dowódca dałby się zwieść sprytnej sztuczce Kaldora, sprytny stary wojownik natychmiast rozpoznał, że małe patrole Mrocznych Elfów, które zauważyli jego strażnicy, były jedynie sprytną dywersją wysłaną, by zwrócić na siebie jak największą uwagę. Pełna siła Czarnej Arki była wielokrotnie większa. Wiedział również, że jedynym znaczącym celem dla Mrocznych Elfów w tym regionie będzie sama Wielka Latarnia.

Kelendar długo zastanawiał się, czy powinien natychmiast wyruszyć na pomoc Coraith, czy też skoncentrować swoje siły na Latarni. W końcu zdecydował się najpierw zmiażdżyć Mroczne Elfy, a następnie zebrać wszystkie dostępne posiłki i zapalić Latarnię, aby wezwać jak najwięcej statków Wysokich Elfów na pomoc. Zanim jednak przybyły posiłki, Mroczne Elfy pod dowództwem Mortharora dotarły na miejsce.

Kelendar zebrał wszystkie dostępne siły wokół Latarni. Przygotował staranną obronę i wiedział, że jeśli uda mu się stoczyć tu udaną bitwę, pomoc z Tiranoc i oddziały z Lothern w końcu nadejdą.

Mortharor wiedział, że zamiast drobnej potyczki czeka go ponury konflikt. Dziś nie odniesie łatwego zwycięstwa. Mortharor uśmiechnął się; było dokładnie tak, jak chciał. Teraz zimna stal zadecyduje o losie Latarni. Przepełnione nienawiścią Mroczne Elfy ruszyły naprzód.

Przypływ bitwy[]

   "Obrońcy Wysokich Elfów walczyli z wyróżnieniem. Zidentyfikowali główne zagrożenie ze strony Mrocznych Elfów i natychmiast sobie z nim poradzili.

   Mroczne Elfy skoncentrowały swoje siły na bardzo wąskim froncie, co pozwoliło im przebić się przez linie Wysokich Elfów. Była to ryzykowna taktyka, ponieważ gdyby zwolnili, mroczny pomiot Naggaroth mógłby zostać oskrzydlony przez szybko poruszającą się kawalerię Wysokich Elfów.

   Ze wszystkich regimentów biorących udział w bitwie korsarze zadali elfom najwyższego rodu najwięcej obrażeń. Hydra wojenna Mrocznych Elfów była niemal nie do zatrzymania, ale ostatecznie to Korsarze okazali się zwycięzcami.

   Gdyby Wysokie Elfy skoncentrowały swoją obronę, a nie rozproszyły ją, byłyby w stanie powstrzymać atak Mrocznych Elfów i odwrócić losy bitwy na swoją korzyść. Tak się jednak złożyło, że ich rozpaczliwie rozciągnięte linie bojowe nie były w stanie powstrzymać tak skoncentrowanego ataku".

       -Belannaer Mądry.

Wysokie Elfy utworzyły pierścień obronny wokół wieży, aby chronić ją przed atakiem. Wokół latarni było jednak zbyt mało miejsca i aby to wykorzystać, Mortharor skoncentrował wszystkie swoje wojska na środku linii Wysokich Elfów. Gdyby udało mu się przebić, miałby duże szanse na zniszczenie samej Latarni.

Bitwa rozpoczęła się wczesnym sukcesem Wysokich Elfów. Ich uzbrojone w rakiety oddziały i kawaleria zdołały zniszczyć jeden z regimentów Kuszników, a sam Kelendar poprowadził swoje Srebrne Hełmy w szerokim ruchu oskrzydlającym.

Mroczne Elfy skoncentrowały swoje ataki na centrum Wysokich Elfów utrzymywanym przez włóczników i związały pozostałe jednostki swoimi oddziałami pomocniczymi. Wszędzie zimna nienawiść, jaką Mroczne Elfy czuły do swoich nieskażonych krewnych, dawała im przewagę w bitwie i pułk po pułku oddziałów Wysokich Elfów był rozbijany.

Tylko największy pułk włóczników stał między Mrocznymi Elfami a Latarnią. Pod straszliwą presją mur tarczy Wysokich Elfów poddał się. Korsarze ruszyli w pościg za włócznikami i zdeptali ich doszczętnie. Wojenne Hydry podążały tuż za nimi.

Teraz droga do latarni pozostała niestrzeżona. Wszystkie regimenty Wysokich Elfów na flankach były zaangażowane i bezsilne, by interweniować. Uśmiechając się radośnie, Mortharor zaszarżował na latarnię. Korsarze uderzyli w latarnię z zadziwiającą furią, a po chwili dołączyła do nich potężna Hydra Wojenna. Cuchnące płomienie stwora rozerwały fundamenty Latarni, a jego masywne szpony rozbiły kamienne konstrukcje, jakby były ze szkła. Pod miażdżącym ciężarem Hydry Wojennej struktura latarni Wysokich Elfów rozpadła się, a ogromne kamienne bloki posłane zostały na ziemię, miażdżąc na śmierć wielu jej dzielnych obrońców. Teraz nie będzie już pomocy dla Calaidana ze strony innych Królestw Elfów. Dom Coraith stanął samotnie przeciwko armii Kaldora.

   Bitwa Cieni - Caldath Czarny napada na obóz Alatara, Księcia Cieni.[]

Ukryty obóz[]

Raz po raz plany Króla Czarownic były udaremniane dzięki Wojownikom Cienia, którzy niestrudzenie patrolowali równiny i wzgórza Nagarythe. Ale tym razem Mroczne Elfy były dowodzone przez generała, który znał wszystkie ich sekrety, w tym lokalizacje ich ukrytych obozów. Kaldor wiedział, że musi wyeliminować główny obóz Wojowników Cienia, w przeciwnym razie jego linie zaopatrzeniowe będą nieustannie nękane, a jego główne siły nigdy nie będą bezpieczne przed zasadzkami. W dodatku ci kłopotliwi wtrąceni mogliby ostrzec jego przeklętego brata o zbliżaniu się na wczesnym etapie, pozbawiając go elementu zaskoczenia.

Kaldor wysłał Caldatha Czarnego, mistrza Karond Kar, by rozprawił się z Wojownikami Cienia. Zażądał od mistrza Trującego Miecza, by pozbył się wszystkich Wojowników Cienia lub zginął próbując. Caldath chętnie się zgodził. Od dawna chciał sprawdzić swoje umiejętności w starciu z Wojownikami Cienia. Teraz miał swoją szansę. Caldath zebrał swoje stado zabójców, zwiadowców i Mrocznych Jeźdźców i w cieniu nocy pomaszerował na wzgórza Adran.

Plan Kaldatha mógł się powieść, gdyby siły Mrocznych Elfów nie były obserwowane przez Wielkie Orły, które wciąż unosiły się nad Krainami Cienia, wypatrując intruzów. Jeden z nich, Khaltar, Władca Wiatru, przyjrzał się odzianym w czerń Mrocznym Elfom i natychmiast przyleciał ostrzec obóz Wojowników Cienia.

Ostrzeżenie przyszło w ostatniej chwili. Obóz był niemal całkowicie otoczony, a wróg szybko zbliżał się w ich kierunku. Ale Wojownicy Cienia zawsze spali w pancerzach, używając tarcz jako poduszek i trzymając broń pod ręką, wiedząc, że taki atak z zaskoczenia był zawsze możliwy, bez względu na to, jak bardzo starali się ukryć swój obóz. Gdy tylko obudził ich ostrzegawczy krzyk Khaltara, obóz stanął na nogi, gotowy do wyrwania się z pułapki.

Mroczne Elfy, wyczuwając, że ich ofiara została zaalarmowana o ich obecności, rzuciły się, by wyrżnąć Wysokie Elfy, gdy te były jeszcze zdezorganizowane. Mieli przewagę liczebną i niemal całkowicie otoczyli Wojowników Cienia. W słabym świetle poranka Caldath przeskanował pośpiesznie grupujące się elfy, pragnąc sprawdzić swoje umiejętności w starciu z legendarnym Wojownikiem Cienia, Alatarem. Caldath nie musiał długo czekać. Wysoki Elf, wydający uspokajające rozkazy swoim żołnierzom, stał pośrodku obozu. Na jego czole widniał srebrny pierścień wysadzany kamieniami. Był to Alatar, Książę Cieni.

W Alatarze i jego Wojownikach Cienia Mroczne Elfy spotkały się ze śmiertelną nienawiścią, która dorównywała ich własnej. Były to elfy z północnych królestw Wysokich Elfów, które straciły wszystko w wojnach z Naggarothi. W zimnym poranku stal lśniła, gdy obie grupy wojowników dobyły mieczy. Zbliżała się ponura bitwa.

Przypływ bitwy[]

   "Zabójcy z Caldath zaatakowali z całkowitą determinacją i bezwzględnością. Sprowadzili przeważające siły i byli gotowi zrobić wszystko, by zniszczyć Wojowników Cienia.

   Ponieważ siły Wysokich Elfów były podzielone na wiele małych jednostek, Mroczne Elfy, które sprowadziły znacznie bardziej tradycyjne siły, miały trudności z całkowitym zniszczeniem Wysokich Elfów.

   Biorąc pod uwagę przewagę, jaką Mroczne Elfy cieszyły się w tej bitwie, zaskakujące jest, że którykolwiek z Wysokich Elfów w ogóle uciekł.

   Wysokie Elfy mądrze postąpiły, nie dając się wciągnąć w niepotrzebne bitwy, a Wielkie Orły wspaniale je wspierały. Przy odrobinie szczęścia istniała szansa, że dzięki bohaterstwu Wysokich Elfów Mroczne Elfy mogły przegrać bitwę".

       -Belannaer, Mądry.

Wojownicy Cienia popędzili na wschód w kierunku bezpieczeństwa, podczas gdy reszta oddziałów Wysokich Elfów trzymała się ziemi, w pełni gotowa poświęcić swoje życie, aby zyskać więcej czasu dla swoich towarzyszy.

Książę Cieni osobiście poprowadził opóźniające oddziały. Jego łuk pozbawił życia wielu Mrocznych Elfów i przez chwilę wydawało się, że Mroczne Elfy poniosą zbyt wiele ofiar, by podjąć właściwy pościg. Ale wtedy nadciągający z północy regiment Wiedźm zmiażdżył stojących im na drodze łuczników, siejąc panikę i śmierć. Wkrótce wszystko pogrążyło się w chaosie, gdy Mroczne Elfy wdarły się do obozu Wojowników Cienia.

Niewielka grupa Wojowników Cienia zdołała uciec z bitwy i udała się na wschód, rozprzestrzeniając wieści o zbliżających się Mrocznych Elfach i zbierając swoich pobratymców do nadchodzącej walki. W międzyczasie Mroczne Elfy, gdzie tylko mogły, dokonywały rzezi Wysokich Elfów w serii zaciekłych walk wręcz. Zabójcy przecinali szeregi Wysokich Elfów, a rechoczące Wiedźmy kąpały się we krwi poległych. Alatar, potrząsając pięścią, opuścił beznadziejną bitwę. Poprzysięgając zemstę, zniknął w cieniu nocy. Tak więc bitwa zakończyła się zwycięstwem Mrocznych Elfów, ale uciekający Wojownicy Cienia zreformowali się później tego dnia i zaczęli przeprowadzać błyskawiczne naloty na linie zaopatrzeniowe i kolumny marszowe Mrocznych Elfów. Nie wszystko było jeszcze stracone. Plany Kaldora zostały pokrzyżowane, choć zwycięstwo należało do niego.

   Bitwa o Orlą Przełęcz - Imrallion Niezłomny walczy o utrzymanie Orlej Przełęczy.[]

Zanim obie armie stanęły naprzeciw siebie, dowódca głównych sił mrocznych elfów, Kaldor, postanowił wykorzystać część swoich najszybszych sił do działań dywersyjnych mających na celu zwrócenie uwagi patroli Asur podczas gdy rdzeń armii Druchii błyskawicznie przemaszeruje przez Równinę Zmierzchu. Kaldor na czele swoich sił przeprawia się prosto w stronę ukrytej posiadłości Domu Coraith. Po drugiej stronie konfliktu brat Kaldora, Calaidan rozpoczął zbieranie swych sił nieświadomy, że maszeruje na niego wroga armia. Plan Kaldora był prosty i pozbawiony niuansów. Druchii mają uderzyć na znienawidzonych krewniaków i rozgromić, zanim ci zgromadzą swoje siły.

Kaldor miał jednak problem z przeprawieniem swojej armii. Po przebyciu równiny, mroczne elfy dotarły do podnóży Wzgórz Zmierzchu za którymi skrywała się obronna posiadłość Corahitów, do której prowadziła jedynie wąska ścieżka biegnąca przez urwiste wzgórza. Droga ta była jednak ukryta przed wzrokiem Druchii przez magiczne iluzje i zabezpieczona przed ich bronią za pomocą magicznych bram, których nie można było wyważyć siłą mięśni.

Jednak i to nie powstrzymało mrocznych elfów na długo. Kaldor znał bowiem krótką formułkę, która otwierała zaczarowaną bramę, zanim jednak ją wypowiedział nakazał Cieniom z jego armii zlikwidować strażników wrót. Za pomocą zatrutych bełtów z kusz powtarzalnych Cienie szybko rozprawiły się ze strażami, a dowódca Druchii wypowiedział trzy słowa otwierające wrota. Droga do ukrytej twierdzy Asur była na wyciągnięcie ręki.

Kaldor zdawał sobie sprawę, że droga do twierdzy będzie silnie broniona. Na drodze ustawione mogły być wieże strażnicze i alarmowe, a w licznych przyczółkach dla straży gotowi do drogi czekali jeźdźcy, którzy bez problemu mogli ostrzec resztę swoich sił o ataku. Kaldor planował swoją zdradę na bracie i całej rasie Asurów od dawna, ale teraz jego starania mogły obrócić się w niwecz. Mroczny elf nie mógł do tego dopuścić.

Decydując się najpierw przegrupować swoje główne siły, Kaldor wysłał do walki najszybszych i najpotężniejszych wojowników aby jak najszybciej zmiażdżyć wrogi opór zanim ten zostanie wzmocniony. Jeżeli udałoby mu się wybić wszystkich żołnierzy broniących Przełęczy Orła, mógłby runąć pełnią swoich sił na gromadzącą się dopiero armię znienawidzonego brata i zniszczyć ją samym impetem uderzenia, a należące mu się ziemie nareszcie trafiły by do niego.

Mur Tarcz[]

Kiedy Imrallion Niezłomny, kapitan garnizonu Przełęczy Orła dostrzegł szarżującą w swoim kierunku armię mrocznych elfów czuł nadchodzącą zagładę. Wiedział jednak, że jeśli się wycofa siły, Naggarothi dopadną jego pana i rozszarpią wraz z podległymi mu siłami. W nierównym starciu wybite zostałby całe setki elfów. Imrallion wysłał więc konnych z wiadomością do Calidana a sam przygotował swoich ludzi do bitwy, która skończyła się zanim w ogóle na dobre się rozpoczęła.

Wkrótce na całą szerokość przełęczy rozciągną się mur elfickich tarcz. Jak jeden mąż wojownicy wysunęli okute żelazem tarcze i w równym szyku oczekiwali na pędzącego w ich stronę wroga. Co poniektórzy z Efów Wysokiego Rodu wydrapali na skałach własne imiona w księżycowych runach, by nawet jeśli ich ciała nie zostałyby pochowane, to chociaż ten symbol będzie tu widniał ku ich pamięci. Wysokie elfy stanęły w obliczu znacznie większej siły i nikt nie miał złudzeń, że ta bitwa będzie ostatnią w ich życiu. Sama siła szarży, która miała za chwilę wbić się w elfickie szeregi była kilkukrotnie potężniejsza niż siła całego kontyngentu Asurów na Przełęczy Orła.

Kiedy Imllarion zajął pozycję na czele swoich dzielnych wojsk żołnierze Asurów zaczęli bić swoją bronią o tarcze. Yercion, syn Imllariona, zakrzyknął wtedy stojąc w pierwszym szeregu "Za Dom Coraith i Lorda Calaidana!". Okrzyki bitewne, które chwilę później wybrzmiały z gardeł wszystkich wojowników Ulthuanu poniosły się przez powietrze, wypełniając Przełęcz Orła dumą i odwagą Asurów. Byli skazani na zagładę ale bez strachu w sercu starli się z wrogiem byle by kupić czas jeźdźcom, którzy ruszyli ostrzec Calaidana przez zbliżającymi się Druchii.

Przebieg Bitwy[]

Rozsądnym było wysłanie wszystkich możliwych posiłków do bitwy, która się tu rozegrała. Wąska przestrzeń w której ciężko było operować zniwelowała przewagę mrocznych elfów nad naszymi siłami. Elfie Wiedźmy może i należą do jednych z najbardziej przerażających wojowników znanego nam świata ale brakuje im zbroi. Dlatego zostały zdziesiątkowanie i rozbite przez mur naszych włóczni i grad strzał. Jednak największa podziwu była wola i determinacja kapitana Imllariona , który utrzymywał obronę nawet wtedy, kiedy wszystko wydawało się stracone. Ta walka zostanie zapamiętana w pieśniach wszystkich bardów Ulthuanu przez długi czas. Wszyscy obrońcy mogą być martwi, jednak ich chwała i pamięć o bohaterstwie będą żyły w naszych umysłach na zawsze.

— Bellaner Mądry

Legenda o obronie Przełęczy Orła przetrwała ponieważ jeden z broniących jej żołnierzy przeżył tę straszną bitwę. Był to Tican z Cothique, który nieprzytomny został pogrzebany pod stertą ciał gdyż mroczne elfy nie ścięły wszystkich martwych po bitwie jak to mają w zwyczaju robić. Zamiast tego zebrały trupy wojowników obu stron na stos i ruszyły dalej ku Calaidanowi. Dzięki łutowi szczęścia Tican wygrzebał się spod ciał towarzyszy i wrogów po czym udał się w stronę bezpiecznych ziem będących pod kontrolą Wysokich elfów. Dzięki temu bohaterskie czyny Imllariona i jego wojowników żyją w pamięci ich krewnych.

Pod czujnym okiem Imralliona Asurowie stworzyli klasyczną linię bitewną z naprzemiennie ustawionymi szeregami włóczników i łuczników, zwłaszcza ci drudzy byli istotni dla obrony gdyż w przeciwieństwie do kusz powtarzalnych Druchi, klasyczne łuki, którymi dysponowali Asur miały znacznie większy zasięg. Dlatego też kiedy tylko mroczne elfy znalazły się w odpowiedniej odległości, wojownicy Ulthuanu zasypali ich deszczem stalowej śmierci. Wyposażeni w tarcze Włócznicy Grozy i Posępni Szermierze zwyczajnie skryli się za nimi, wysokie elfy celowały więc gdzie indziej, w przerażające Elfie Wiedźmy, które choć mordercze w walce wręcz były bardzo podatne na ostrzał i już po kilku salwach ich szeregi były mocno przetrzebione. Jednak horda mrocznych elfów była zbyt liczna by dało się ją powstrzymać jedynie strzałami. Druchii parli naprzód nie zatrzymując się choćby na chwilę by w odpowiedzi zasypać Asurów gradem bełtów z kusz powtarzalnych.

Pierwszą linię wojsk Ulthuanu stanowiła Gwardia Morska z Lothern. Ci posługujący się zarówno łukiem jak i włócznią oraz tarczą wojownicy byli swego rodzaju elitą podstawowych wojsk wysokich elfów. Mur, który ci zrobili z własnych włóczni spowolnił impet szarży mrocznych elfów dopóki do walki nie dotarły spowolnione przez wcześniejszy ostrzał Elfie Wiedźmy. Każdy z Asur wiedział, że kiedy te wojowniczki docierają do walki ta zazwyczaj zmienia się w krwawą rzeż, która jeszcze bardziej podsyca żądzę mordu u córek Khaina. Rozpaczliwa bitwa trwała kiedy Malida, wiedźma śmierci, ruszyła ku Imrallionowi wyzywając go na pojedynek. Chaos, który powstał na polu bitwy kiedy bezlitosna horda Elfich Wiedźm walczyła ze zdyscyplinowanymi szeregami Gwardii Morskiej przed pewien czas nie wskazywał na przewagę którejś ze stron, patowa sytuacja nie trwała jednak długo. Liczba i impet z jakim reszta sił Druchii wbiła się w szeregi wojowników z Lothern przełamała szyk a losy bitwy zaczęły przechylać się na stronę elfów z Naggaroth.

Po lewej i prawej stronie Imralliona Mroczne Elfy naciskały na szeregi Asur by przedrzeć się w stronę ukrytej twierdzy Domu Coraith. Wiele Wysokich Elfów zostało zabitych i choć straty u ich wrogów były znacznie większe to jednak prące nieubłaganie naprzód mroczne elfy zaczęły wyraźnie dominować.

W końcu na polu bitwy ostał się tylko Imrallion, który jednak ani myślał poddać się w obliczu potęgi Druchii. Z okrzykiem desperacji rzucił się w stronę Malidy, Wiedźma śmierci upojona bitewnym szałem nie wybroniła ciosu zamiast tego sama atakując swojego przeciwnika. Nagle wściekłość wiedźmy zniknęła a na jej miejsce przyszedł ból, elfka padła na kolana patrząc na krew tryskającą ze śmiertelnej rany. Imrallion odwrócił się w stronę pozostałych wrogów po czym z morderczym krzykiem zaatakował. Zanim padł pod bezlitosnymi ciosami, dowódca Asur powalił co najmniej trzech wrogów.

Bitwa zakończyła się miażdżącym zwycięstwem elfów z Naggarothu. Zdeprawowani kuzyni Asur nie świętowali zwycięstwa, zamiast tego zebrali ciała na stos i po urżnięciu głowy Imralliona ruszyli w stronę wojsk Caliadana wiedząc, że nikt ich nie zatrzyma.

   Bitwa braci - Calaidan i Kaldor ścierają się przed murami swojego rodowego domu[]

Biegacz z Eagle Pass pędził w dół ostatniego wzgórza. Serce waliło mu ze strachu i wysiłku. Odważnie zrzucił hełm i gorset Ithilmar, a brak dodatkowego ciężaru pomógł mu nabrać prędkości. Kiedy strażnicy rezydencji Coraith przyszli go powitać, krzyknął: "Mroczne Elfy są u naszych bram! Mroczne Elfy są u naszych bram!"

Szybko srebrny róg Wysokich Elfów wezwał wojowników Domu Coraith do walki. Wkrótce ukryta dolina zapełniła się Elfami Wysokiego Rodu zbierającymi się do ataku na najeźdźców. Srebrne Hełmy dosiadły swych szlachetnych rumaków i wymachiwały lancami. Łucznicy i włócznicy ustawili się w szyku bojowym. Miotacze bełtów zostały pośpiesznie ustawione na pozycjach. Białe Lwy, których król Finubar użyczył Calaidanowi, ostrzyły topory, a na ich twarzach malowało się oczekiwanie na nadchodzącą bitwę. Mimo że zostali zaskoczeni, Wysokie Elfy wciąż stanowiły siłę, z którą należało się liczyć. Bronili swoich domów i rodzin i nie zamierzali się poddać.

Lord Calaidan przeczesał szeregi wroga i ku swemu przerażeniu rozpoznał jeden ze sztandarów: wielkiego morskiego smoka jego brata Kaldora. Początkowo Calaidan podejrzewał podstęp Mrocznych Elfów, ale wkrótce usłyszał stanowczy głos generała i rozpoznał w nim brata, którego od dawna uważał za zaginionego.

Teraz wszystko było dla Calaidana jasne: jak jego wróg odgadł jego plany, jak Mroczne Elfy wiedziały, gdzie uderzyć i jakie słabości wykorzystać. Jak udało im się tak szybko znaleźć rezydencję, skoro była tak dobrze ukryta i chroniona zarówno przez zaklęcia, jak i strażników. Ogarnął go zimny gniew i zapłakał łzami żalu za swoim ludem, który już zginął z powodu zdrady brata. Gdy gniew w nim narastał, przysiągł bogom, że przywróci honor swojej rodzinie, zabijając zło, które kiedyś kochał jako brata.

Tymczasem w wiosce otaczającej posiadłość Coraith pozostałe Wysokie Elfy przenosiły swoje dzieci na bezpieczniejszy teren ukryty wysoko w górach, podczas gdy ich ludzie przygotowywali się do bitwy. Wiedzieli, że jeśli Mroczne Elfy zwyciężą, ich rodziny spotka los gorszy niż śmierć. Wojownicy Domu Coraith doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Ta bitwa nie była przygraniczną potyczką czy najazdem: dziś miało rozstrzygnąć się przeznaczenie Krain Cienia.

Calaidan dosiadł elfickiego rumaka i ruszył na czele swoich sił. Po jego prawej stronie zajęli pozycje Srebrne Hełmy, szlachta z jego rodu. Po jego lewej stronie stanęły głębokie szeregi jego włóczników. Jeśli kiedykolwiek istniały dwie równe sobie siły, to właśnie dziś stanęły naprzeciw siebie w tej dolinie.

Kaldor wykrzykiwał rozkazy do swoich ludzi, a potem zauważył, że jego pogardzany brat wpatruje się w niego z zimną, bezlitosną furią w oczach. "Teraz już wiesz, bracie - zadrwił Kaldor. "Nigdy nie powinieneś był oszukiwać mnie co do mojego przyrodzonego prawa!"

Przez ostatnie pięćdziesiąt lat Kaldor przygotowywał się na tę chwilę. Zaplanował każdy szczegół, tworząc kontrataki na każdą taktykę, której jego brat miał użyć, i tworząc nowe taktyki. Pod swoim dowództwem miał siłę, która pożądała krwi jego wrogów. Z pewnością nie mógł przegrać!

Armia Mrocznych Elfów z Karond Kar szykowała się do ataku. Strażnicy miejscy z ponurej fortecy uformowali swoje szeregi. Wielcy Zimni, powstrzymywani przez swoich jeźdźców o czarnych sercach, warczeli na swoją ofiarę. Elfy wiedźmy rozwinęły swój czerwony sztandar, zanurzony we krwi niewinnych zabitych w poprzedniej bitwie. Główne siły Korsarzy uformowały środek linii bojowej Mrocznych Elfów. Kusznicy zanurzyli swoje bełty w silnym jadzie. Sam Kaldor skupił wzrok na swoim bracie. Gorycz długich lat spędzonych na wygnaniu ujawniła się w jego pokręconym umyśle. Wyciągnął runę i dał sygnał do ataku. Zastęp Mrocznych Elfów, władający ogniem i stalą, zaszarżował.

W ten sposób rozpoczęła się krwawa bitwa, w której nie proszono ani nie oddawano honorów. W niebiosach Isha, matka wszystkich elfów, zapłakała jedną łzą po stracie swoich dzieci.

Przypływ bitwy[]

"Mroczne Elfy przybyły do bitwy wyposażone głównie do walki w zwarciu, podczas gdy Wysokie Elfy były przygotowane do pojedynku rakietowego.

Niestety dla Wysokich Elfów, ich łuki miały niewielki wpływ na mroczny pomiot Naggarotha i wkrótce Wysokie Elfy zostały zaangażowane w serię beznadziejnych potyczek na całym polu bitwy. Indywidualne umiejętności bitewne Mrocznych Elfów wkrótce dały o sobie znać i cała armia Wysokich Elfów stanęła na krawędzi zniszczenia. To dobra lekcja dla aspirujących generałów, by nie polegać zbytnio na oddziałach rakietowych.

Harpie i zwiadowcy Mrocznych Elfów szybko uciszyli przerażające miotacze piorunów, a gdy regimenty Mrocznych Elfów wbiły się w ziemię, lekko opancerzeni łucznicy niewiele mogli zrobić.

Ostatecznie to osobiste męstwo i waleczność Calaidana uratowały dzień, który w przeciwnym razie zakończyłby się katastrofalną porażką.

Bitwa między Kaldorem i Calaidanem była prawdziwie legendarna i zostanie zapamiętana w pieśniach elfich minstreli. Pokazuje również, że bez względu na to, jak rozpaczliwa jest sytuacja, zawsze istnieje szansa na zwycięstwo!"

-Belannaer, Mądry.

Dzięki wytrwałemu oporowi obrońców Orlej Przełęczy armia Wysokich Elfów była w pełni przygotowana do czasu, gdy odziane w czerń zastępy Karond Kar wkroczyły na równiny otaczające rezydencję. Wysokie Elfy utworzyły długą linię bojową z Mistrzami Miecza i Białymi Lwami w centrum, wspieranymi przez łuczników i kawalerię na skrajnych flankach. Mroczne Elfy podzieliły się na skoncentrowane siły, gotowe zniszczyć rdzeń oporu Wysokich Elfów.

Zgromadzeni łucznicy Wysokich Elfów posyłali salwę za salwą strzał w kierunku Mrocznych Elfów, ale ci źli ponieśli tylko niewielkie straty. Harpie runęły z góry i rozerwały baterie miotaczy bełtów. Mistrzowie Miecza Hoetha wysunęli się naprzód, by stawić czoła zagrożeniu ze strony Elfów Wiedźm, ale w następnej bitwie Oblubienice Khaine'a okazały się lepszymi oddziałami, przytłaczając uczniów Białej Wieży i wycinając ich do ostatniego Elfa.

Kawaleria Wysokich Elfów próbowała śmiałego manewru oskrzydlającego, ale została złapana przez Mrocznych Elfów i w krótkim czasie odparta. Korsarze z Czarnej Arki dotarli do linii bojowej Wysokich Elfów i wkrótce zabili prawie wszystkich łuczników. Białe Lwy dzielnie walczyły z Czarną Gwardią, ale ich flanki zostały wkrótce zagrożone przez Elfy Wiedźmy.

Calaidan widział, jak jego armia rozpada się wokół niego. Jego łucznicy byli martwi, miotacze bełtów zniszczone, a kawaleria uciekała. To kwestia chwili, zanim jego centrum padnie, a Mroczne Elfy będą mogły odnieść niepodważalne zwycięstwo. W desperacji Calaidan ruszył prosto w kierunku centrum linii wroga i wyzwał swojego zdradzieckiego brata do pojedynku. Uśmiechając się okrutnie, Kaldor zgodził się. To był moment, na który czekał.

Bracia walczyli przez godzinę, ale Kaldor był zbyt pewny siebie i gardził swoim bratem jako słabeuszem. Udając, że jest coraz bardziej zmęczony, Calaidan opuścił obronę, Kaldor zaatakował mieczem trzymanym wysoko i zginął od śmiertelnej riposty miecza brata.

Calaidan uniósł oba miecze nad głowę na znak zwycięstwa. Widząc, że ich przywódca nie żyje, w szeregach Mrocznych Elfów rozległ się okrzyk. "Wszystko stracone!". Przez armię Mrocznych Elfów przetoczyła się fala paniki i wiele regimentów rzuciło się do ucieczki. Calaidan przeciął szeregi Mrocznych Elfów, które odważyły się mu przeciwstawić, a jego straszliwe bliźniacze miecze nie były w stanie obronić się przed taką furią. Mroczne Elfy wycofały się przed niezwyciężonym wojownikiem najlepiej jak potrafiły i uciekły z powrotem do Orlej Przełęczy. Straciwszy wolę walki, przegrupowały się i wróciły na wybrzeże.

Ścigani przez Wojowników Cienia, tylko niewielka grupa Mrocznych Elfów zdołała powrócić na Zwiastuna Bólu i wyruszyć z powrotem do Naggaroth. Ci, którzy przeżyli, wiedzieli, że to tylko chwilowe wytchnienie, ponieważ teraz będą musieli stawić czoła gniewowi Malekitha, Króla Czarownic. Drżeli ze strachu, ponieważ władca Krainy Chłodu nie był znany z cnót współczucia i miłosierdzia.

W międzyczasie Calaidan zbudował wielki stos pogrzebowy dla swojego brata, a jego zmęczeni i ranni ludzie zebrali się wokół niego. Był to smutny widok: ponad trzy czwarte dzielnych wojowników rodu Coraith zginęło, a ich ciała zaśmiecały pole bitwy dookoła. Przez wiele kolejnych lat ród Coraith był zbyt słaby, by umocnić swoją władzę nad Krainami Cienia. Ale na razie zwycięstwo należało do nich. Minie jeszcze wiele czasu, zanim żagle Czarnych Arki Mrocznych Elfów ponownie zawisną na wybrzeżu Krain Cienia.

Lata później elfi minstrele z Lothern napisali Lay of Calaidan, znaną również jako Wojna Braci, w której zapisano czyny tych mrocznych dni. W pieśni jest powiedziane, że Isha zapłakała nowymi łzami za rzeź jej dzieci i spustoszenie jej ziemi, a łzy te zostały przekształcone w nowe klejnoty, które będą początkiem wielu nowych legend.

Advertisement